Wyjątkowo ciekawy przypadek Patricka McCaw

Patrick McCaw i Toronto Raptors dogadali się w sprawie kontraktu do końca obecnych rozgrywek. Jest to minimum, które w tym przypadku wynosi $786 tys. Ale zanim do tego doszło, miał miejsce ciąg kilku wyjątkowo ciekawych zdarzeń.

23-latek ma za sobą dwa sezony w barwach Warriors. Jak łatwo policzyć, zdobył z nimi dwa mistrzowskie tytuły. McCaw był zastrzeżonym wolnym agentem minionego lata. Warriors, płatnicy podatku od luksusu, w niedalekiej przyszłości, będą musieli niemal stanąć na głowie, żeby podjąć próbę zatrzymania wszystkich swoich gwiazd. Nic więc dziwnego, że nie spieszyło im się z zakontraktowaniem McCawa. Klub z Oakland, w ostatecznej wersji, zaproponował mu dwuletni kontrakt warty $5.2 mln. Oferta została odrzucona. W takich sytuacjach, zastrzeżeni wolni agenci dostają roczne oferty kwalifikowane, po wypełnieniu których, stają się całkowicie wolnymi agentami. W tym przypadku, umowa warta była, lub raczej miała być warta $1.7 mln. Ona też została odrzucona przez 23-latka i jego obóz. To z kolei nie zdarza się aż tak często w NBA. Zaczął się sezon, a McCaw pozostawał cały czas w patowej sytuacji. Nie miał ważnego kontraktu, nie mógł grać, ale prawa do niego mieli nadal Warriors. Im z kolei nie spieszyło się z oferowaniem mu pieniędzy. Raz już to zrobili, więc obie strony wiedziały na czym stoją. Innym klubom nie spieszyło się do dawania umowy zastrzeżonemu wolnemu agentowi, ponieważ a) bycie zastrzeżonym wolnym graczem zawsze trochę odstrasza. Odkrywasz przez ligą karty, pokazujesz na kim Ci zależy, a ostatecznie możesz zostać z niczym. Oraz b) mówimy o Patricku McCaw. Jego obecność w NBA jest jego sukcesem, nie NBA. Gracz i jego agent nie chcieli tak przezimować całych rozgrywek, bo nawet to nie zdjęłoby z niego statusu zastrzeżonego. 

Aż tu nagle, na horyzoncie pojawili się Cleveland Cavaliers z pięknym, pachnącym, dwuletnim kontraktem wartym $6 mln. Warriors, co było do przewidzenia, nie wyrównali oferty. Gdyby to zrobili, ich podatek od luksusu wzrósłby z pułapu $50.3 mln na pułapu $61.6 mln. To nie była gra warta świeczki. McCaw przeniósł więc swoje talenty do Ohio, zagrał w trzech meczach i…został zwolniony. W przeddzień, kiedy kontrakty w NBA stają się gwarantowane. Zrobił się smród. Warriors zgłosili sprawę do wyższych instancji NBA i poprosili o jej zbadanie. Zanim poznamy oficjalne wyniki śledztwa, po których najprawdopodobniej nikt nic Cavs nie zrobi, kilka słów ode mnie.

Co ja o tym sądzę?

W miniony poniedziałek mówiłem o tym w Podcaście Specjalnym (od 1:00:39). Tu mógł zagrać całkowicie aspekt pozasportowy. McCaw był sfrustrowany faktem, że nie dogadał się z Warriors. Mówiło się, że i oni w swojej ofercie, nie chcieli gwarantować sporej części kwoty. Chciał odejść, ale cały czas z tyłu głowy miał to, że Warriors mogą wyrównać każdą ofertę. Być może „na boku”, wstępnie, na słowo, dogadał się z Raptors (o tym jeszcze w poniedziałek nie wiedziałem) w sprawie umowy za minimum. Potrzebował już tylko klubu, który zdjąłbym z niego status agenta zastrzeżonego. Warriors nie chcieli wyrównać $6 mln, ale $700 tys. mogli chcieć. Cavs być może byli w tej grze tylko dobrym kolegą, który wyznaje zasadę „pomożesz mi dziś, ja Ci pomogę jutro”. Pytasz dlaczego warto było pomóc takiej postaci, jak Patrick McCaw? Jemu samemu może nie, ale spójrz – jego interesy reprezentuje agencja BDA Sports Management, która należy do Billy’ego Duffy’ego. W tej stajni są tacy gracze, jak: Luka Doncic, Goran Dragic, Josh Richardson, Rajon Rondo, Jahlil Okafor, Jonas Jerebko, Joakim Noah, Matthew Dellavedova i kilku innych graczy NBA oraz wielu innych graczy z parkietów FIBA. Kto wie, może kiedyś, gdy jakiś wolny agent z wyższej półki, niż McCaw, będzie szukał pracy, a Cavs będą szukać pracownika, to może pan Duffy łaskawym okiem spojrzy na Cavs i przypomni sobie, że ci swego czasu wyświadczyli przysługę jednemu z jego mniejszych klientów. Pamiętajcie, że NBA to nie tylko piękna koszykówka, to także gra agentów. Czasem czysta, czasem nie.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.