Piękny sen w tegorocznych play-offs zawodników Memphis Grizzlies trwa nadal. Jako "ósemka" wyeliminowali San Antonio Spurs a wczoraj wygrali pierwszy mecz półfinału Zachodu z wyżej notowanymi Thunder. Zaledwie po raz drugi w historii NBA (w serii do 4 wygranych) zdarzyło się, żeby „ósemka” wysłała na przedwczesne wakacje „jedynkę”. Pierwszy raz miało to miejsce w roku 2007 kiedy Dallas Mavericks odpadli w I rundzie z Golden State Warriors.
W historii NBA tylko 5 innych drużyn z 60+ wygranymi w sezonie regularnym odpadało już w I rundzie. Były to: Wspomniani wcześniej Mavericks (67 wygranych) wyeliminowani przez Warriors (rok 2007), SuperSonics (63 wygrane) z Nuggets (1994), Jazz (60) z Rockets (1995), Bucks (60) z 76ers (1981) oraz Bucks (60) z Warriors (1973).
Ponadto Grizzlies zostali czwartą drużyną w erze Tima Duncana, która potrafiła wygrać ze Spurs wszystkie mecze przed własną publicznością licząc sezon regularny i play-offy.
Świetna forma drużyny to w dużej mierze zasługa silnego skrzydłowego Zacha Randolpha, który gra najlepszą koszykówkę w swojej 10-letniej karierze.
Jego 17 punktów w samej IV kwarcie decydującego meczu ze Spurs było piątym najlepszym wynik w tej kategorii na przestrzeni ostatnich 15 lat. Przed nim są tylko: Alen Iverson, Michael Jordan, Reggie Miller oraz… Daniel Gibson.
W historii klubu Grizzlies tylko trzy razy w play-offs zawodnik notował przynajmniej 25 punktów i 10 zbiórek. Dwa z tych trzech występów należą do "Z-Bo" (jeden do Pau Gasola z 2005 roku z serii z Suns).
Do tego sezonu Grizzlies meldowali się w postseason tylko trzy razy w swojej historii. Ich bilans do serii ze Spurs wynosił… 0-12. Ostatni raz grali w play-offs w 2004, przegrali 4:0 z… San Antonio.
Ale Niedźwiadki nie mają zamiaru na tym poprzestawać i śladem N.Y. Knicks z 1999 roku (jako ósemka weszli do Finału gdzie przegrali ze Spurs) mierzą wysoko i… mają do tego pełne prawo i argumenty.
Sam Randolph czuje, że złapał życiową formę a jego stan udziela się całemu zespołowi. Po latach tułaczki znalazł w końcu swój dom a etykietę "problematycznego" zmienia swoją grą na "jeden z najlepszych PF w NBA".
Blisko 30-letni Zach podobnie jak jego Grizz nigdy nie przeszedł I rundy play-offs. Ale nigdy nie znaczy zawsze i Niedźwiedzie zamiast wracać do lasu mają zamiar kąsać i to mocno.
Skazywani na porażkę z przebojowymi Thunder prowadzonymi przez Kevina Duranta po profesorsku zagrali mecz nr 1 sprawiając wrażenie doświadczonych weteranów, dla których narzucanie własnego stylu gry w obcych halach to nic wielkiego.
Nie do zatrzymanie znów był "Z-Bo". 34 punkty, 10 zbiórek, 2 asysty, 3 przechwyty, pewna i spokojna gra wtedy kiedy koledzy najbardziej tego potrzebowali.
Kendrick Perkins, uważany ze jednego z najlepszych obrońców strefy podkoszowej mógł tylko przeklinać pod nosem wobec własnej bezradności – przynajmniej w tym meczu.
"Perk to dobry obrońca ale przeciwko mnie jedyne co może zrobić to faulować. Tyle tylko jest w stanie ugrać przeciwko mnie. Najlepsze w jego obronie jest tylko to, że może mnie sfaulować. Nie jest w stanie mnie kryć. Jest dla mnie za wolny. Ma wielkie ciało i może tylko faulować. Nikt w tej lidze nie jest w stanie mnie upilnować, nie tylko Perk. Powiem mu w następnym meczu, zresztą już mu to powiedziałem prosto w twarz." – mówił pewny siebie Randolph.
Buty do koszykówki – największy wybór na www.1but.pl – Zobacz