Jeremy Sochan zagrał minionej nocy swój setny mecz w NBA (96 z nich w pierwszej piątce Spurs). Jego statystyki za ten okres wynoszą:
– 11,1 punktu (44,5% z gry, 30,6% za trzy, 73.5% z linii).
– 5,5 zbiórki.
– 3,2 asysty.
Do tego 0,7 przechwytu oraz 0,4 bloku. plus 2,5 faulu i 1,8 straty.
Co ja o tym myślę? Uwielbiam! Biorę w ciemno! Pisałem i mówiłem o tym już nie raz, powtórzę i przy tej okazji. Dla mnie odnośnikiem dla rozwijającej się na naszych oczach kariery Sochana, są kariery Paula George’a, Jaylena Browna i Mikala Bridgesa na analogicznych etapach. Może i przesadzam, twierdząc, że sufitem Jeremiego może być nawet poziom All-Star w NBA, choć głęboko w to wierzę. Faktem natomiast jest to, że jeśli chodzi o suche liczby jak i test oka, to kariery całej czwórki są do siebie bardzo podobne. Tak samo, jak podobna jest ich fizyczność. A to powinno napawać optymizmem. Bridges zdobywał po 8 punktów w debiutanckim sezonie, Brown po 6,6 punktu, a George po 7,8.
Nie wiem, gdzie będzie i jak będzie wyglądał Sochan za pięć lat, ale przekonany jestem, że dzięki samemu atletyzmowi, etosowi pracy, który ze wszystkich stron chwalą ludzie ze Spurs, jego podstawa do odniesienia sukcesu, jest bardzo szeroka. Kto wie, może ostatecznie tylko na tym się skończy, ale nawet gdyby, w co bardzo wątpię, to tych kilkanaście punktów na mecz, kilka zbiórek i asyst oraz znakomita obrona (o niej śmiało możemy już mówić), to coś, z czego powinniśmy być zadowoleni. Nie jest łatwo dostać się do NBA, jeszcze trudniej w niej się utrzymać, a najtrudniej odnieść w niej jakikolwiek indywidualny sukces i zostać w niej na lata. Wiem, że kibica łatwo jest rozpuścić. Gdy Jeremi zalicza 20+ punktów, to ludzie mlaskają, że za mało asyst, albo że słaba skuteczność. Gdy zaliczy słabszy mecz, niektórzy wróżą mu ławkę na lata, albo wypadnięcie z NBA. To tak nie działa, tak nie będzie. Powtarzam, sama jego nieprzeciętna fizyczność i atletyzm, możliwość bronienia paru pozycji oraz chęć do pracy nad sobą, pozwolą mu zostać w NBA na lata. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Wszystko powyżej, to będzie wypadkowa paru czynników, z których nie każdy od Sochana jest zależny. Pamiętajmy, że ten chłopak ma nadal tylko 20 lat! Tak najzwyczajniej w świecie, NBA nie ma tutaj nic do rzeczy (choć akurat w tym przypadku mieć będzie), Jeremi będzie jeszcze silniejszy, może nawet jeszcze ciut urośnie. Ten Jeremi, którego teraz oglądamy, to nie jest jeszcze „końcowy produkt”. Ba, do tego jeszcze daleka droga. Poczekajcie więc z ocenami i cieszcie się jego teraźniejszością. Jest czym!
Przy okazji TUTAJ moja rozmowa z Sochanem, z lutego tamtego roku, prosto z Toronto. A TUTAJ moje pytanie z przedsezonowej wideokonferencji.
W punkt!