Howard Eisley: Wyraźnie widać, że mój rzut był w czasie, jego nie

Howard Eisley. Nie pamiętam, co robiłem przedwczoraj popołudniu, a pamiętam twarze i nazwiska zawodników NBA sprzed ćwierć wieku. To chyba ma swoją nazwę. Ale nie znęcajmy się nade mną. Szedłem korytarzem w stronę parkietu. Chwilę wcześniej wyszedłem z szatni Knicks. Z nikim nie rozmawiałem, bo niby z kim i o czym? Mecz zapowiadany był jako „łotewski wieczór w Toronto”. Tylko, że dzień wcześniej Kristaps Porzingis zerwał sobie ACL lewego kolana. I nagle z wesela zrobił się prawie pogrzeb. To był luty 2018 roku i jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, że był to ostatni mecz Łotysza w barwach Knicks. Na miejscu w szatni, gdzie zwykle siadają najlepsi zawodnicy, siedział Tim Hardaway Jr…
No więc szedłem sobie korytarzem w stronę parkietu. Patrzę, a tam Howard Eisley – przez pięć lat zmiennik Johna Stocktona w Utah Jazz. Solidny rozgrywający z ławki. Wtedy w 2018 roku w sztabie szkoleniowym Jeffa Hornacka, innego byłego Jazzmana z tamtych czasów. Podszedłem do niego i zapytałem czy ma chwilę. Był trochę zaskoczony, bo asystenci zwykle nie rozmawiają z mediami.

– Wiesz co, mam dosłownie tylko chwilę. Poza tym my asystenci nie możemy za bardzo rozmawiać z mediami.
– Ale ja mam pytanie o Finały 1998 roku!
– Co? Nie żartuj? No to dawaj. Ale niestety tylko jedno.
– Skoro nie masz czasu, to jedno szybkie pytanie. Mecz nr sześć tamtych Finałów. Druga kwarta, trafiasz za trzy punkty, ale sędziowie uznają, że wypuściłeś piłkę z rąk już po czasie. Powtórki pokazują jednak, że punkty powinny były zostać zaliczone. Później w czwartej kwarcie Ron Harper trafia rzut na 79:79 na trzy minuty z kawałkiem przed końcem. Powtórki nie pozostawiły złudzeń – na zegarze były już zera, gdy piłka była jeszcze w dłoniach gracza Bulls. Zawsze chciałem mieć możliwość zapytać Ciebie, bo to przecież był Twój rzut, o te dwie sytuacje. 

– Gdyby w tamtych czasach istniało video review, to mój rzut zostałby zaliczony, jego anulowany. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. To widać wyraźnie na nagraniach. Jak pamiętasz mecz skończył się wynikiem 87:86 dla Bulls i to oni zdobyli mistrzowski tytuł. Nie chcę tu teraz opowiadać, że z prostego liczenia wynika, że powinniśmy byli wygrać tamto spotkanie 89:85. Nie mówię tak, bo obie drużyny grałyby inaczej, gdyby w drugiej kwarcie wynik był inny. Mówię tylko, że tamte dwa zagrania, moje i Harpera, to nawet nie są kontrowersyjne, czy jakieś trudne do oceny rzeczy. To widać wyraźnie.

Poniżej screeny z obu rzutów oraz cały mecz szósty Finałów 1998.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.