Aaron Cel, zawodnik Polskiego Cukru Toruń oraz stały reprezentant Polski, znalazł dla mnie chwilę, żeby odpowiedzieć na parę pytań. Zapraszam!
Aaron, może zacznijmy od wyjaśnienia kibicom sytuacji, jeśli chodzi o awans na EuroBasket. Pandemia sprawiła, że eliminacje rozgrywane są na raty i ludzie trochę się w tym gubią. W ogóle sam turniej miał być rozgrywany w przyszłym roku, a odbędzie się dopiero w roku 2022. W tym oknie dla reprezentacji pokonaliśmy Rumunię, przegraliśmy z Izraelem. Przed nami jeszcze jeszcze jedno okno, w lutym, w Gliwicach. Zagramy z Hiszpanią i jeszcze raz z Rumunią.
Tak, zaczęło się od tego, że przełożono nam Olimpiadę z roku 2020 na rok 2021 i z tego względu też EuroBasket został przełożony z roku 2021 na 2022. Jeśli chodzi o same kwalifikacje na EuroBasket, to nic się nie zmieniło. Ale za to rozgrywamy te mecze w tak zwanych bańkach. Spotykają się po cztery drużyny z grupy, w jednym mieście, by zagrać mecze, które miały być zagrane. Bez kibiców oczywiście. Do awansu wystarczy nam wygrać jeden z dwóch meczów z tego ostatniego okienka. Mając na uwadze, że jednym z rywali będzie Rumunia, która okazała się dużo słabsza, niż inne drużyny z naszej grupy, mamy nadzieję, że z nimi wygramy. No i oczywiście fajnie by było wygrać też z Hiszpanią. Wierzymy, że u siebie, na zakończenie kwalifikacji możemy wygrać dwa mecze z dwóch, ale do awansu potrzebna jest nam tylko jedna wygrana.
Bańka w Walencji. Jestem bardzo ciekawy jej funkcjonowania. Jak to wszystko wyglądało od środka? Gdzie można było iść w obrębie hotelu? Kto tego pilnował? Co można było, czego nie można było robić? Jakie były konsekwencje za złamanie którejś z zasad? Czy mogliście spotykać się ze sobą? Jak daleko było od hotelu do hali? Ile mieliście czasu po meczu, żeby zabrać się i wrócić do hotelu?
Bańka w Walencji wyglądała w taki sposób, że w ogóle nie mieliśmy prawa wychodzić z hotelu. W samym hotelu funkcjonowaliśmy mniej więcej normalnie, można było się przemieszczać. Byliśmy oczywiście testowani parę razy na obecność koronawirusa. Bardzo dziwną rzeczą było to, że przed hotelem stała policja, a w samym hotelu była straż. Żeby jechać na treningi lub mecze musieliśmy najpierw wszyscy się spotkać w hotelowej recepcji, potem wszyscy razem szliśmy do autokaru. Do hali mieliśmy około 10 minut. Tam szliśmy bezpośrednio do środka, bez zahaczania o jakieś sklepy. Trwało to tydzień. Niektóre obostrzenia nie były fajne, ale najważniejsze jest to, że coś zostało wymyślone, żebyśmy mogli te mecze rozgrywać. Po tygodniu dało się już odczuć trudy życia w bańce. Potrzebowaliśmy trochę powietrza, spacerów na zewnątrz, więc dobrze, że trwało to tylko tydzień.
Jak spędzałeś czas w pokoju hotelowym?
W pokoju hotelowym, powiedziałbym że klasycznie, czyli filmy, rozmowy na Skypie z rodziną, no i odpoczynek, przede wszystkim odpoczynek. Jako jeden z najstarszych w kadrze, mam pierwszeństwo u masera. No niestety muszę przepuścić Adama Hrycaniuka i Łukasza Koszarka, oni są ode mnie starsi, ale po nich jestem ja. Po treningach staram się wejść przynajmniej na chwilę do masera by trochę mi pomógł w regeneracji. To oczywiście nie odbywa się w samym pokoju, ale jest to coś, co staram się robić jak najczęściej.
Jak ogólnie gra Ci się bez kibiców?
Bez kibiców gra się ciężko. Szczególnie w reprezentacji. Reprezentowanie całego kraju sprawia, że mecze kadry to coś wyjątkowego. Gdziekolwiek by się nie grało, to w takich spotkaniach, hale zawsze były pełne. Wyjątkowy jest też ten moment, kiedy puszczany jest hymn, który śpiewany jest przez całą halę. To zawsze wywołuje ciarki i tego też bardzo mi brakowało. Ale najważniejsze jest, że w ogóle możemy grać. Trzeba trzymać kciuki, żeby to wszystko jak najszybciej się zakończyło, żeby ludzie znów mogli przychodzić na mecze i cieszyć się razem z nami wygranymi meczami i wspierać nas, kiedy jest ciężko.
To pytanie zadałem wielu Europejczykom, grającym w NBA. Twoja opinia na temat zreformowanej formuły FIBA odnośnie rozgrywania eliminacji? Okna dla reprezentacji w trakcie sezonu zamiast turniejów kwalifikacyjnych latem. Siłą rzeczy pozbawiają zawodników NBA oraz (w wielu przypadkach) Euroligi możliwości gry.
Bardzo dobre pytanie. Uważam, że to jest największy ból naszego sportu. W piłce nożnej wszystko jest zgrane – wszystkie ligi, wszystkie puchary. FIFA ma to dobrze zaplanowane tak, żeby kwalifikacje odbywały się w sposób jak najbardziej logiczni i z sensem. A w koszykówce dwie najlepsze ligi na świecie są niezależne od FIBA. Mam na myśli oczywiście NBA i Euroligę, które działają według swoich praw. W NBA są zainwestowane kosmiczne pieniądze i klubom nie jest na rękę, żeby ich zawodnicy grali w czasie sezonu dla swoich reprezentacji. NBA na pewno nie będzie się dostosowywać do kalendarza FIBA i jej okien dla reprezentacji. Ostatnio także dołączyła do tego Euroliga. Na złość czy nie, w każdym razie ich terminarze też nie biorą pod uwagę okienek FIBA. Uważam, że to jest największy ból dla koszykówki, bo przeciętnemu kibicowi ciężko jest zrozumieć dlaczego w poszczególnych reprezentacjach narodowych nie ma najlepszych zawodników. Mam nadzieję, że kiedyś ten problem zostanie rozwiązany, bo jednak te wszystkie państwa, większe i mniejsze, którym udało się wychować graczy na poziomie NBA, chciałyby widzieć ich na swoich halach. Grecy chcieliby oglądać Giannisa w meczach kwalifikacyjnych. Tak samo jak Łotysze Porzingisa. A nie tylko na największych imprezach, bo akurat dany gracz miał wolne. W piłce nożnej najwięksi mają zawsze możliwość przyjechać i zagrać dla swojego kraju. Stara formuła, czyli kwalifikacje czerwiec-lipiec czasami sierpień, pozwalała zawodnikom NBA i Euroligi grać dla swoich reprezentacji. Moim zdaniem była to lepsza formuła, ale też nie doskonała, bo wiadomo, że i tak gracze NBA nie zawsze mogli być obecni. Sezon w NBA jest ciężki, zawodnicy potrzebowali tego odpoczynku latem. Poza tym wiele kadr narodowych nie było w stanie wziąć na siebie ubezpieczeń ich gigantycznych kontraktów. Ciężko jest znaleźć jedno konkretne rozwiązanie, żeby mieć pewność, że wszyscy będą mogli grać dla swoich kadr, ale na pewno ta stara formuła dawała na to większe szanse
Urodziłeś się we Francji, to wszyscy kibice w Polsce wiedzą. Mnie w związku z tym zawsze fascynowało kilka rzeczy. Po pierwsze, to już mówiłem Ci prywatnie, dobrze się Ciebie słucha w wywiadach. Potrafisz się wypowiedzieć, masz bogate słownictwo, bardzo dobrą dykcję. I tu już pomijam fakt, że urodziłeś się we Francji, tylko tak po prostu. To jest wysoki poziom bez filtra pod tytułem „on urodził się poza Polską”. To jest zasługa Twoich rodziców, że dbali o to, żebyś dobrze mówił po polsku? Jak to wyglądało?
Dziękuję, bardzo miło mi to słyszeć. I tak, to jest w 100% zasługa moich rodziców. W domu zawsze rozmawialiśmy po polsku. Moja mama do dziś mi zawsze zwraca uwagę, kiedy robię jakiś błąd, gdy rozmawiamy przez telefon lub na Skypie, więc to jest na pewno ich zasługa i bardzo się z tego cieszę, że tak dobrze mówię po polsku. To jest wielkie bogactwo móc rozmawiać w różnych językach.
Jakich rzeczy nie lubisz w Polsce? Jakich cech nie lubisz w Polakach? Jakich rzeczy nie lubisz we Francji? Jakich cech nie lubisz we Francuzach?
W Polsce…kiedyś, to na pewno były drogi. Teraz już są lepsze, więc nie będę się tego czepiać. Powiem po prostu pogoda. Co to Polaków, to uważam, że za mało wierzą w siebie, aczkolwiek to się powoli zmienia. Polacy mają ogromny potencjał, talent i umiejętności. Kiedyś z wiarą w siebie było jeszcze gorzej, teraz jest lepiej, ale dalej uważam, że powinni jeszcze bardziej wierzyć w siebie. Polacy często szukają odniesienia do sytuacji, do poziomu życia w Europie Zachodniej czy USA, bo wydaje im się, że tam dzieją się jakieś niesamowite rzeczy. Chyba nie do końca zdają sobie sprawę z tego, że są w stanie bez problemu do tego poziomu dorównać. Tylko trzeba w siebie wierzyć.
We Francji czego nie lubię…może trochę braku patriotyzmu. Francja, jak wiemy jest bardzo multikulturowa, co uważam akurat za plus, bo na przykład chodząc do szkoły we Francji, miałem w swojej klasie pięć osób czarnych, pięciu arabów, pięciu Chińczyków, pięciu Francuzów. To pozwala uczyć się każdej kultury, co moim zdaniem rozwija człowieka, otwiera go na świat już w najmłodszym wieku. Ale z drugiej strony, przez tę wielokulturowość, Francja traci trochę swoją tożsamość.
A co do samych Francuzów, to w Polsce mówi się, że Polacy marudzą, ale moim zdaniem, Francuzi marudzą jeszcze bardziej. Francja znana jest z tego, że tam cały czas ktoś gdzieś strajkuje od zawsze. Oni nigdy nie są zadowoleni, a przecież wiemy wszyscy dobrze, że warunki do życia i pracy we Francji są bardzo dobre
Żeby nie było tak negatywnie, to to jakie rzeczy lubisz w Polsce i Polakach oraz Francji i Francuzach?
W Polsce bardzo mi się podoba to, że jest to kraj patriotyczny, że wszystkie święta są ogromnym wydarzeniem dla każdego Polaka. We Francji bardzo lubię Lazurowe Wybrzeże (śmiech).
Dlaczego zdecydowałeś się zmienić kadrę Francji na kadrę Polski? Powody były patriotyczne, czy sportowe, bo wiadomo, że we Francji miałbyś większą konkurencja, żeby dostać się do składu? Czy to połączenie jednego i drugiego, czy może jeszcze coś innego. Czy procedura zmiany reprezentacji jest trudna?
To się stało naturalnie. Jako młody koszykarz mieszkałem we Francji, reprezentacja Francji mnie powołała. W tym wieku człowiek się nie zastanawia czy tak, czy nie, po prostu się cieszy grą, cieszy się tym, że jest powołany na kolejne granie posezonowe, tym bardziej, że na jeszcze wyższym, reprezentacyjnym poziomie. Nie zastanawiałem się wtedy czy czuję się bardziej Francuzem, czy Polakiem. Poza tym mieszkałem tylko i wyłącznie we Francji, do Polski jeździliśmy z rodzicami latem, gdy kończyła mi się szkoła. W wieku 23 lat podpisałem kontrakt w Zgorzelcu, zacząłem grać w polskiej lidze. Od razu zrobiło się spore zainteresowanie wokół mnie. Od urodzenia miałem polskie obywatelstwo, polski paszport, więc skontaktowali się ze mną ludzie z kadry Polski z zapytaniem czy byłbym zainteresowany grą w polskich barwach. Można powiedzieć, że zareagował tak samo, jak wtedy gdy dostawałem powołania od Francji. Bardzo się ucieszyłem możliwością grania na jeszcze wyższym poziomie. Poza tym, życie w Polsce bardzo mi się podobało. Teraz to już żadna tajemnica, bo przecież gram i mieszkam w Polsce do dziś. Na pewno też jest coś w tym, że poziom reprezentacji Francji jest bardzo wysoki. Nie zostałem powołany dalej, do dorosłej reprezentacji. Mógłbym próbować przeczekać i mieć nadzieję, bo były w mojej karierze takie momenty, że byłem mniej więcej na poziomie „czwórek” reprezentacji Francji. Nie wahałem się jednak ani sekundy przy podejmowaniu decyzji o grze dla Polski. Polska jest krajem całej mojej rodziny, więc tym bardziej się cieszyłem, że mogłem reprezentować ich i też swój kraj. Czułem w rodzinie wielką dumę. Czuję, że spełniłem się jako koszykarz, jako człowiek. A co do procedury, to nie było to skomplikowane. Reprezentacja Polski musiała wysłać pismo do FIBA, a reprezentacja Francji musiała się zgodzić na to, żebym grał w barwach Polski, bo przecież już jako młodzieżowiec grałem w ich barwach. Oczywiście się zgodzili. Raczej nie zdarzają się przypadki, żeby dana reprezentacja nie dawała zgody na to żeby dany zawodnik grał w takiej kadrze, w jakiej chce. Gram w kadrze Polski od 7-8 lat, jestem z tego bardzo dumny. Chcę podkreślić, że moje najlepsze wspomnienia z kariery koszykarskiej, mam z reprezentacji Polski.
Czym się interesujesz poza koszykówką?
Przede wszystkim bardzo interesuję się koszykówką. Ale tak bardzo, bardzo dużo. Staram się śledzić wszystkie ligi świata. Tak, jak ludziom już wiadomo, głównie NBA. Spędzam naprawdę dużo czasu oglądając mecze, śledząc wyniki. Ale lubię też inne sporty. Bardzo lubię piłkę nożną. Od 2-3 lat bardzo zainteresowałem się fotografią. Uczę się na YouTube’ie sztuki fotografowania, oglądam tutoriale, poznaję różne aplikacje do przerabiania zdjęć. Więc można powiedzieć, że to są moje dwie pasje – sport i fotografia. Poza tym trochę muzyka, trochę podróżowanie. No, ale największą pasją, to chcę podkreślić, no to wiadomo, że moja rodzina i mój mały synek.
Masz 33 lata. Przed Tobą jeszcze parę lat zawodowego grania, oby jak najwięcej, ale pewnie już myślisz o życiu po karierze. Czy masz już jakieś konkretne plany na przyszłość? Czy możesz je zdradzić?
Nie da się ukryć, że mam już więcej grania za sobą, niż przed sobą. Z tego powodu muszę już intensywnie myśleć, co będę robił po karierze. Bardzo bym chciał zostać w świecie koszykówki. Właściwie, to interesuje mnie wszystko, co z tym sportem jest związane. Mam więc nadzieję, że zostanę w tym środowisku w takiej, czy innej roli.
A tak hobbistycznie bardzo bym chciał rozwinąć temat NBA w Polsce. Na przykład stworzyć, albo pomóc komuś stworzyć jakiś program telewizyjny, czy kanał na You Tube, który regularnie pokazywałby co dzieje się w NBA. Wierzę, że w Polsce jest mnóstwo fanów tej ligi, tylko się chowają. Nie mają jakiegoś regularnego programu do oglądania na ten temat. Wiem, że to by też bardzo pomogło polskiej koszykówce. Więc wspieram kolegów tworzących treści o NBA – Piotr Bawolski ze swoim kanałem „Z Dystansu”, Keep The Beat, który robi wspaniałe filmiki na You Tube, Buzzer, który też na Facebooku robi swoje. Oczywiście Ciebie też! Mam więc nadzieję, że kiedyś wszyscy pasjonaci NBA odnajdą się w jednym, fajnym programie. Będę o to walczyć.
Miałem kiedyś okazję obejrzeć mecz NBA wspólnie z Maćkiem Lampe u niego w domu. I to było bardzo ciekawe przeżycie. Maciek zwracał uwagę na detale, na które przeciętny kibic uwagi nie zwraca. W jaki sposób Ty oglądasz mecze? Na co zwracasz uwagę, co analizujesz?
Staram się oglądać mecze jak zwykły kibic. Próbuję odłączać się od jakichś głębszych analiz. Gdy oglądam mecze naszych przeciwników, wtedy faktycznie zwracam uwagę na zagrywki, na przyzwyczajenia zawodników na mojej pozycji. Ale jak oglądam NBA albo Euroligę, to przede wszystkim staram się cieszyć grą, wyluzować, nie stresować.
Czy interesowały się Tobą kluby z NBA? Jeśli tak, to kto to był i jak poważne było to zainteresowanie?
Nigdy, żaden klub NBA się mną nie interesował, aczkolwiek grając dla reprezentacji Francji U-20, podczas Mistrzostw Europy, rzucałem 15 punktów na mecz i gdzieś tam moje nazwisko zaczęło się pojawiać w tych, tak zwanych mock draftach, ale nic konkretnego z tego nie wyszło i żadnych osobistych, bezpośrednich kontaktów z klubami NBA nie miałem.
Miałeś w swojej karierze taką sytuację, że na stole była oferta jakiegoś klubu, którym Ty byłeś zainteresowany, ale nie była ona na tyle pewna, żeby ryzykować, ostatecznie jej nie wziąłeś, ale później trochę żałowałeś?
Jeśli chodzi o decyzje w karierze, to raczej niczego nie żałuję. Zawsze starałem się podpisywać kontrakty w klubach, w których trenerzy bardzo chcieli mnie mieć w swoich rotacjach, mieli już gotowy plan da mnie, wiedzieli jaką rolę będę pełnił. To przede wszystkim przekonywało mnie do związania się z danym klubem. Z tego powodu nie żałuję żadnego wyboru. Mimo że czasami się zdarzało, że w trakcie sezonu, jakieś bogatsze kluby proponowały trochę więcej pieniędzy. Jak coś zaczynam z jedną drużyną, to chcę to skończyć. Nie lubię przeprowadzać się w trakcie sezonu, poznawać nowych kolegów, nowe zagrywki. Nigdy mnie to nie kręciło. Wolałem zakończyć historię z danym klubem normalnie, do końca sezonu, czy dobrze szło, czy źle.
Jak się przygotowujesz do meczów? Mam na myśli konkretnie, w dniu meczowym oraz dzień przed. Co robisz, czego unikasz? Co jesz, czego nie jesz? Wielu zawodowych sportowców ma swoje żelazne rutyny, których ściśle się trzymają. Jestem ciekawy Twoich.
Z wiekiem, ta rutyna się powoli zmienia, można nawet powiedzieć, że się trochę psuje. Coraz mniej zwracam na to uwagę. Faktycznie, kiedy byłem młodszy, to co mecz starałem się robić to samo, jeść to samo i tak dalej. Ale z wiekiem zacząłem zdawać sobie sprawę, przynajmniej ja tak uważam, że to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest jak się przygotowujesz do przeciwnika. Wiadomo, trzeba mieć odpowiednio długi sen, a dobrze się odżywiać, trzeba codziennie. Więc już coraz mniej zwracam na to uwagę, i może dobrze, bo wtedy jest większy luz, jestem mniej spięty. Jeśli coś w Twojej rutynie się nie udaje, to się mniej przejmujesz. Więc mogę powiedzieć, że z wiekiem, już rutyny jako takiej nie mam, poza spaniem z 6-7 godzin nocą plus jakaś drzemka godzinę-półtorej w ciągu dnia i już. A potem atakować przeciwnika jak najmocniej, od pierwszej sekundy meczu. To jest najlepsza rutyna.
Jesteś znany z tego, że jesteś wielkim fanem i znawcą NBA wśród naszych koszykarzy. Masz jakieś wytłumaczenie, czemu tak wielu Twoich kolegów i rywali z parkietów nie interesuje się NBA?
Bardzo ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, bo ciężko mi mówić za innych, ale niektórzy nie tylko nie oglądają NBA, nie tylko nie oglądają polskiej ligi, niektórzy nawet nie wiedzą z kim będziemy grać w kolejnym meczu, zanim nie usiądziemy przed oglądaniem video pod konkretnego rywala. Tak bywa, każdy ma swój własny system działania. Niektórzy chcą wiedzieć wszystko dokładnie o przeciwniku. A niektórzy im mniej wiedzą, tym lepiej grają, więc…tyle przypadków, ile ludzi.
Co Twoim zdaniem sprawia, że NBA jest tak dobra?
Może brzydko to zabrzmi, ale przede wszystkim pieniądze. Tam, gdzie są pieniądze, tam można zrobić największe wrażenie. Zrobić największe wrażenie w koszykówce, to znaczy ściągnąć najlepszych graczy, w najpiękniejsze hale i zrobić najfajniejszy show dla dla ludzi. Oczywiście idzie to w parze z dobrą organizacją. Tam mają wszystko przemyślane. Zatrudniają największych specjalistów od wszystkiego. Nie wydaje mi się, żeby jakaś inna liga mogła przebić NBA. Ostatni przykład – bańka w Orlando, która była niesamowicie udana. A chyba nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak było to ciężkie do zrealizowania. NBA robi wrażenie pod każdym względem.
Twoja ulubiona piątka graczy all-time oraz obecnej NBA?
All-time to Steph Curry, Michael Jordan, Kobe Bryant, LeBron James, Shaquille O’Neal.
Obecnie to Luka Doncic, Steph Curry, LeBron James, Kevin Durant, Giannis Antetokounmpo.
Jaki styl koszykówki najbardziej lubisz oglądać jako kibic, a jaki jako zawodnik, gdy grasz?
Mój ulubiony styl, to…play-offy NBA. I już tłumaczę, o co mi chodzi. Bardzo lubię oglądać wielki show NBA, z dużą liczbą wsadów, z atletyczną koszykówką. Lubię oglądać też Euroligę, która jest bardzo taktyczna, bardzo twarda w obronie. A play-offy NBA to jest taki miks tego wszystkiego – jednocześnie show, szybka, atletyczna gra, ale także bardzo fizyczna, mocna w obronie. Play-offy NBA to jest poziom koszykówki niemożliwy do przebicia.
To na koniec pytanie, którego nie mogło zabraknąć. Jaki jest prawdziwy powód, dla którego Adam Waczyński jest nadal poza kadrą? Jak Ty to widzisz?
Ciężko mi odpowiedzieć, bo nie wiem konkretnie dlaczego go nie ma teraz w kadrze. Wiem, że to jest jedno wielkie nieporozumienie. Wiem, że potrzebujemy go. Mam nadzieję, że ten problem jak najszybciej zostanie rozwiązany. Potrzebujemy Adama, to jest genialny zawodnik. Koszykarsko jak najbardziej ma miejsce w tej reprezentacji.
Pingback: Podsumowujemy rok 2020 – Karol Mówi