Podsumowujemy rok 2020

Rok, w którym urodziło mi się drugie dziecko, w którym spotkałem na żywo Michaela Jordana i zadałem mu pytanie, chyba aż taki zły nie mógł być, co?
Spinam sentymentalną klamrą rok 2020. Czemu dopiero pod koniec stycznia? Na to pytanie Ci nie odpowiem.

STYCZEŃ:

– Tradycyjnie, nieprzerwanie do 2013 roku, pojechałem zobaczyć NBA na żywo. Ale tym razem nietradycyjnie do Paryża, a nie do Londynu. Z początku nie byłem zbyt zadowolony, bo bardzo lubię Londyn, w którym byłem wiele razy, z którym mam bardzo wiele bliskich memu sercu wspomnień. Wizja wyjazdu do Francji i użerania się z tymi imperialistami, którzy na każdym kroku pragną udowodnić Ci jak mały jesteś ze swoim zapyziałym angielskim i innymi językami, które nie są francuskim, brzmiała mi tak trochę średnio. Ale ostatecznie wyjazd do Paryża (relacja z wyjazdu po kliknięciu w słowo Paryż) okazał się czymś wyjątkowym i dla mnie wielkim. Pogadałem z Samem Perkinsem. Pisząc to w tym momencie, przypomniałem sobie, że na swoje platformy społecznościowe wrzuciłem zdjęcie z „Big Smoothem” z podpisem A mówili, że Michael Jordan jest nieosiągalny! Tak dla jaj. W mojej głowie nie było takiej myśli, ba nie było nawet okrucha zalążka myśli, że z prawdziwym Jordanem da się cokolwiek zrobić. A jednak się dało!

W relacji z Paryża piszę, jak to jest zadać pytanie Jordanowi. Po raz kolejny zapraszam!

Schodząc ze swojego Everestu, już bez tlenu i sprzętu, zadałem pytanie Ericowi Bledsoe. Czas pokazał, że Eric mydlił nam wszystkim oczy. Kłamał, kadził. Play-offy, jak pewien salon fryzjerski w Phoenix, to nie jest miejsce gdzie on chce być.

LUTY:
– Pod koniec lutego, w Sztokholmie, Szwedzi starli się z Turkami w ramach eliminacji do Eurobasketu 2021. Ludde Håkanson, który w tamtym sezonie bronił barw Stelmetu Zielona Góra, znalazł dla mnie trochę czasu. TUTAJ
Zabrałem na tamten wyjazd swojego 12-kilogramowego wówczas asystenta (obecnie przekroczył już 14 kg, nadal jest moim asystentem). Nie miałem z kim go zostawić. Pomyślałem sobie, że nie mam nic do stracenia, że jak nas nie wpuszczą, to nic się nie stanie, ale spróbować warto. No i wszedłem z nim na rękach do hali Globen, odebrałem akredytację. Nikt nie powiedział ani słowa, nikt o nic nie zapytał. Wiesz, Szwecja. Kto ośmieliłby się przywalić do dziecka?

Smutni panowie znają numer telefonu. Bo gdzie nie pójdę możesz zapytać o mnie. O mnie, o mnie, o mnie, o mnie.” –  tego możesz nie czytać. Chyba nawet nie polecam i nie przyjmuję ewentualnych reklamacji i narzekań za stracony czas. Jeśli jednak nie dasz rady się powstrzymać, to kliknij tam sobie.
Wrzucam, żeby rok 2020 mieć w jednym miejscu, jakbym kiedyś napalił w kominku, którego jeszcze nie mam (pisząc „jeszcze” nie wyrażam jakiegoś ukrytego pragnienia posiadania kominka. Nie jest on w moich planach) i zaczął wspominać ten pandemiczny rok.

 

….a później przestał istnieć świat, jaki do tej pory znaliśmy. Chłop w Chinach zjadł nietoperza… aaaj, nie mówmy o tym, żeby nie powiedzieć o jedno słowo za dużo. Miałem w planach zobaczyć na żywo Raptors w play-offach. Miałem w planach parę innych rzeczy. Nie wyszło. Ale nie było aż tak źle.

 

KWIECIEŃ:

– Bart Strowski i Mike Kicks z Newonce.radio zadzwonili do mnie, żeby pogadać o NBA.

 

Na wakacje przyjechałem do Polski. I jak czas pokazał, udało się w mateczniku zrobić parę ciekawych rzeczy.

 

LIPIEC:

– Pojechałem do Jeleniej Zielonej Góry, do Kosmy Zatorskiego, menadżera Stelmetu. Koszykówka, rozmowy, żarty, Bruno, wyjazd do Berlina na jeden dzień. Potrzebowałem dwóch czy trzech wieczorów, żeby dorobić się przydomka „Old School” na zielonogórskich orlikach (w sensie, nie że old, tylko że zadziorny, niski kozioł, który trudno bronić. Przynajmniej ja w taką wersję wierzę). Szybko też zorientowano się, że podawanie piłki nie jest moją pierwszą opcją w ataku.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Karol Sliwa (@karol__sliwa)

Maślany zaprosił mnie do swojego teledysku, za co jestem mu bardzo wdzięczny.

Spędziłem trzy fantastyczne dni na Śląsku, u legendarnego Kacpra „Kacpy” Lachowicza. Dosłownie na godzinę przed moim odjazdem, udało nam się nagrać poniższy materiał. Świetnie nam się rozmawiało, a to był tylko mały wycinek tego, co robiliśmy przez te trzy dni. Była to jedna z najfajniejszych rozmów, w jakich miałem okazję brać udział. Jak dla mnie, zaraz za Jordanem, wyjazd do Kacpy, to mój drugi highlight 2020 roku. Trzeba zwrócić uwagę i docenić tutaj kunszt Kacpy. Swoje pytania i tematy do rozmowy, układał sobie w głowie leżąc na hamaku obok przydomowego basenu. Ale w trakcie nagrania nie korzystał z żadnych kartek. Jako prowadzący rozmowę był wzorowy.
O Jordanie, o relacjach między ludźmi i o wielu innych rzeczach. Bez żadnych cięć, bez żadnych dubli, bez kaskaderów. Szczerze, na luzie, z dystansem, z humorem.

Oprócz rozmów, śmiechów i siedzenia w basenie, trenowaliśmy. O tym mam w planach napisać coś więcej. Kiedy? Dowiaduj się. Znasz mnie przecież.

– Zostałem zaproszony do Canal + Sport na wielki powrót NBA do bańki na Florydzie. Poniżej ponad 14 minut mojego mówienia. Mówili mi, że ogólnie dobrze, ale czemu tak mało się uśmiechałem? A jak mam się śmiać, skoro w Polsce łamana jest konstytucja?

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Karol Sliwa (@karol__sliwa)

SIERPIEŃ: Parę dni później byłem kolejny raz w Warszawie na bardzo fajnym evencie. Poznałem na żywo Marcina Więckowskiego, szefa wszystkich szefów fanbazy Chicago Bulls w Polsce. To był taki nieoficjalny zlot kibiców Byków, który oficjalnie miał się odbyć w marcu, ale się nie odbył, wiadomo z jakich przyczyn. Poza Marcinem, poznałem kilka innych osób, które znałem wcześniej tylko z sieci.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Karol Sliwa (@karol__sliwa)

Jest pewna historia z tego eventu. Graliśmy w kosza. Ktoś robił zdjęcia. Jedno z nich polubił i udostępnił na swoim IG story sam Kevin Garnett, mój drugi ulubiony gracz all-time. Ja wrzuciłem to u siebie, a K.G. polubił i skomentował. Owszem, masz racje. To zdarzenie nie nakarmiło głodujących w Jemenie, ani nie odkryło leku na raka, ale na skalę zainteresowania koszykówką NBA, przynajmniej dla mnie, to było coś.

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Karol Sliwa (@karol__sliwa)

GRUDZIEŃ:
– Aaron Cel znalazł dla mnie trochę czasu TUTAJ

No i oczywiście serdeczne dzięki dla chłopaków z Lublina i Świdnika, z którymi grałem w kosza minionego lata. Hale KUL, AOS, ekipy Alpaca Team, Dom Plus i inni!

 

Wyświetl ten post na Instagramie.

 

Post udostępniony przez Karol Sliwa (@karol__sliwa)



I to by było na tyle chyba. Dziękuję wszystkim, którzy śledzili moją stronę w roku ubiegłym i latach wcześniejszych. Serdecznie witam tych, którzy dołączyli w trakcie. Dziękuję tym, z którymi udało się spotkać na żywo, podczas mojego pobytu w Polsce. Jedziemy dalej!

 

Wszystkiego dobrego w 2021 roku!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.