Historia „Dame Time” jest dłuższa, niż historia współpracy marki Tissot i NBA. Ileż to już razy Damian Lillard pukał palcem w swój nadgarstek, żeby przypomnieć światu, że czas gdy ważą się losy meczów, to jest jego czas?! Niektórzy są do tego stworzeni, inni nie. Jedni mają do tego głowę, nerwy i umiejętności, inni nie.
Trzeba dodać, że „Dame Time” zaczął się wcześniej. Na 11.5 sekundy przed końcem meczu Bulls prowadzili 122:117. Lillard trafił daleką trójkę po time oucie, na zegarze zostało 8.9 sekundy. Następnie, zamiast od razu faulować, Trent Jr i Hood złapali Zacha LaVine’a w rogu i doprowadzili do „jump balla”. Do końca mecze zostało tylko 6.2 sekundy. A reszta, to już historia.
Dame skończył mecz z 44 punktami (15/26 z gry, 8/17 zza łuku), 5 zbiórkami, 9 asystami oraz 1 przechwytem.
Zawodnicy rzucają, a zegary Tissot odmierzają czas. I tak już piąty sezon.
Zegarki Tissot z linii NBA można obejrzeć i nabyć TUTAJ