Bardzo zły dzień dla NBA. Daleko od porozumienia

"Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób…"

Derek Fisher

Trzy dni, w czasie których aż 30 godzin poświęcono na rozmowy w obecności federalnego mediatora, zainteresowanie samego prezydenta Obamy i… wszystko na nic. Jedyny pewnik na dziś – kolejne odwołane mecze a w perspektywie nawet i cały sezon. To był, póki co najgorszy dzień dla NBA. Gorszy niż 1 lipca (początek lockoutu), gorszy niż wieść o odwołaniu 2 tygodni rozgrywek. Strony zerwały negocjacje w atmosferze podejrzeń i skrajnego braku zaufania…

Według Billy’ego Huntera, dyrektora wykonawczego Unii Graczy, sprawdza się właśnie scenariusz, który nakreślany był już od przeszło trzech lat.
Prezydent Unii, Derek Fisher dodaje: "W naszym odczuciu, ze strony właścicieli i władz ligi w zasadzie nigdy nie było chęci na prawdziwe negocjacje. Oni wyznaczyli pewne ramy i bez względu na sytuację, bez względu na to się dzieje, bez względu na to ile razy się spotkamy i jak długo będziemy rozmawiać, oni nie poluzują, z tego co zaplanowali sobie już dawno."
Wczorajszą sesję negocjacyjną, z powodu grypy, musiał opuścić David Stern a jego rolę przejął zastępca Adam Silver. Ten kto liczył na luźniejsze negocjacje, ten bardzo się pomylił. Silver podręcznikowo trzymał się linii wyznaczonej przez ligę i właścicieli.
W czasie poprzednich dwóch dni rozmów przyjęto politykę małych kroków. Rozmawiano o zmianach systemowych i w kilku kwestiach osiągnięto wstępny kompromis. Kiedy jednak na tapetę wrócił "słoń" w postaci BRI czyli podziału dochodów, rozmowy znów upadły.

Najgorsze dla sytuacji jest to, że do tej pory rozmowy kończono, mimo że bez porozumienia to w atmosferze poczucia, że trzeba dalej pracować. Wczorajsza sesja była zupełnie inna pod tym względem. Zawodnicy uważają że są okłamywani, że opinia publiczna dostaje zakrzywione fakty.

"Byliśmy zszokowani. Chcieliśmy dalej negocjować aż tu nagle oni powiedzieli albo godzicie się na 50-50 albo kończmy negocjowanie czegokolwiek innego." – relacjonował Jeffrey Kessler, prawnik reprezentujący interesy graczy.
Podobno zawodnicy zaproponowali 52.5% ale właściciele w dalszym ciągu nie chcą nawet a tym słyszeć.

"Spędziliśmy ostatnie dni robiąc co możemy, żeby znaleźć wspólne rozwiązanie problemu. Nie miała być to ani nasza ani ich  wygrana. To miała być sytuacja, dzięki której zawodnicy wróciliby na boiska, nasi pracownicy do swoich zajęć, hale mogłyby być znów otwarte, mogłoby wejść nowe życie. Wydaje nam się jednak, że w tym momencie NBA nie jest tym zainteresowana. Zależy im na opowiadaniu historii, które mijają się z prawdą. Dla nas to poważna sprawa. Tu nie chodzi o niczyje ego. Pomijając już nas zawodników, na szali jest przyszłość wielu ludzi." – powiedział Fisher.  

"Unia robiła ustępstwo za ustępstwem, za którym było kolejne. I ciągle to za mało. Nie pozwolimy im na narzucenie systemu, w którym tracimy wszystkie swoje przywileje. Za długo walczyliśmy i za dużo poświęciliśmy, żeby być tu gdzie jesteśmy." – powiedział Hunter. 

"Myślę, że wszystko idzie w stronę scenariusza, który lata temu nakreślił mi David Stern. Powiedział, że jego właściciele klubów w końcu muszą mieć korzystne dla siebie warunki. Ja mu odpowiedziałem, że jedynym sposobem, żeby to osiągnąć będzie zawieszenie nas na rok czy nawet dwa. To co się dzieje teraz to sygnał dla mnie, że oni chyba tego chcą naprawdę. Stern zachowuje się tak, jakby realizował ten swój scenariusz." – powiedział 10 dni temu Hunter.

Biorąc pod uwagę, że na przestrzeni ostatnich 2 lat strony spotkały się ponad 40 razy, żeby omawiać przyszłość a mimo to nie tylko nie udało się uniknąć lockoutu ale także nakreślić, przynajmniej ogólnej, wspólnej wizji na następne lata, z pozoru spiskowa teza Huntera nabiera realniejszych kształtów.

Kto w tej walce jest silniejszy?
Gracze mają swoje atuty w postaci ogromnego marketingowego oddziaływania i generowania zysków ale w podjazdowej walce na przetrzymanie to właściciele mają przewagę. Przede wszystkim dla wielu z nich, drużyna w NBA to tylko dodatek do innych biznesów z których czerpią główny dochód. Dla nich strata nawet całego sezonu jest do (bezbolesnego) przetrzymania.

Gracze?
Pomijając względy czysto ekonomiczne warto pamiętać o biologicznej stronie tematu. Wielu graczy jest obecnie w swoich najlepszych latach (np. Wade, LeBron, Melo), wielu jest u schyłku karier (np. Dirk, K.G, Ray Allen, Kobe, Duncan). Stracony rok to stracona szansa na wyjątkowy sezon pod względem indywidualnych wyczynów a dla weteranów być może jedyna szansa na mistrzostwo.
1but.pl -> Aż 240 modeli butów do kosza -> Zobacz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.