Basket to tu, to tam…Maroko

Serdeczne pozdrowienia ze słonecznego acz nie za gorącego Maroka. To jest historia, która spina klamrą mniej więcej ostatni rok. Zapewne nie pamiętacie jak się zaczęła, więc Wam przypomnę.

Na
początku marca 2013 roku napisał do mnie regularny odwiedzający mojego bloga. Miał kilka pytań odnośnie wyjazdu do Azji. Po powrocie z udanej wyprawy wysłał mi parę zdjęć do działu "Basket to tu, to tam" prosząc o anonimowość. Nazwałem go roboczo "Tracy" i niech tak zostanie. Od maila, do maila, od słowa do słowa zacząłem wyczuwać wtedy, że
chyba w porządku z niego gość. Tuż przed jego wyjazdem udało nam się
spotkać na żywo. Przeczucie mnie nie myliło. Tracy to naprawdę swój
chłop. Widzieliśmy się pierwszy raz w życiu a rozmowa "szła" jakbyśmy
znali się bardzo dobrze od ładnych paru lat. Wiesz jak to jest, kiedy
poznajesz kogoś i raz na jakiś czas dopada was niezręczna cisza. Podczas
naszego spotkania cisza była jedynym stanem, jakiego zabrakło.
Pogadaliśmy o NBA, o Azji, o życiu, o kobietach, o kontuzjach,
treningach i innych ciekawych dla nas rzeczach.
Później z Tracy’m pozostaliśmy w stałym kontakcie. Na żywo spotkaliśmy się jeszcze ze 2-3 razy, w tym ostatnio w Londynie na meczu Hawks-Nets.


Pewnego zimowego dnia, o ile dobrze pamiętam na przełomie stycznia i lutego, Tracy napisał do mnie smsa: "sprawdź maila". Zrobiłem to. Tam wstępna propozycja wyjazdu do Maroka w dobrej cenie. Odpisałem od razu – "kupuj". Zrobił to.

No i jesteśmy od wczorajszego popołudnia w Maroku. Na razie sprawdzamy co dzieje się w Rabacie, stolicy kraju. Jutro ruszamy pociągiem do Casablanki a potem (chyba) autobusem do nie-pamiętam-gdzie. Tracy już śpi, nie będę go budził, żeby pytać. Biedak zrobił dziś ze mną z buta w sumie 20km. Niech odpoczywa bo w planie mamy jeszcze m.in Góry Atlas.
Między kebabem a kuskusem, udało nam się wyłapać takie oto koszykarsko-enbiejowskie motywy:
 

Oraz takie a także takie

Przesiadka we Francji. W oczekiwaniu na samolot do Maroka. Koszykarskie motywy są na każdym kroku…

Widziałem też faceta w kurtce Charlotte Hornets ale z nimi czyli facetami w kurtkach Hornets w Maroku, jest jak z UFO – podobno istnieją bo wielu ich widziało ale zanim wyciągniesz aparat, ich już nie ma.
To na razie tyle…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.