Bohaterowie drugiego planu – Brian Cardinal

Zapraszam do zapoznania się z moim tekstem, który ukazał się w styczniowym wydaniu Magazynu MVP (strona
30). Był to drugi tekst cyklu "Bohaterowie Drugie Planu",
gdzie przybliżam sylwetki zawodników z mistrzowskich składów. Zawodników
będących ostatnimi na ławce ale jednocześnie, zawodników z historią do
opowiedzenia. W grudniowym numerze pisałem o Juwanie Howardzie, w lutowym o
Didierze Ilundze-Mbendze a w marcowym o parze P.J. Brown i Scot Pollard. O kim będzie w
kwietniowym, dowiecie się w swoim czasie…

„Bohaterowie drugiego
planu – Brian Cardinal”


Zapomnijcie o heroicznej grze Dirka
Nowitzkiego, odważnych rajdach i wielkich trójkach Jasona
Terry’ego. Między bajki włóżcie genialne rozgrywanie Jasona
Kidda, twardą obronę Tysona Chandlera i wszechstronność Shawna
Mariona. Z przymrużeniem oka patrzcie też na coaching Ricka
Carlisle’a. Tym, dzięki komu Dallas Mavericks w 2011 roku sięgnęli
po mistrzowski tytuł był…Brian Cardinal.


„Kustosz” zagrał zaledwie w
dziewięciu meczach play-off 2011 i w zasadzie niczym poza łysiną,
cherlawym ciałem i pokracznymi ruchami się nie wyróżniał…aż
do meczu nr 5 Finałów.


W arcyważnym dla serii finałowej
meczu nr 5 (2:2) Cardinal pojawił się na parkiecie na 5:35 min
przed końcem I kwarty. Niewiele ponad minutę później mocno
sfaulował penetrującego pod kosz Dwyane’a Wade’a. Jak się później
okazało był to faul kluczowy nie tylko dla tego meczu ale także
całego finału. Obrona Mavs nie mogła poradzić sobie z szarżującym
D-Wadem ani w tym meczu ani w poprzednich czterech. Rzucał, wchodził
pod kosz słowem robił co chciał – prawie tak jak 5 lat
wcześniej, gdy Heat sięgali po swój pierwszy w historii tytuł
również w serii z Dallas. Do momentu faulu Cardinala miał już 8
punktów w 8 minut.


MVP Finałów 2006 mocno odczuł skutki
zderzenia z zadaniowcem Mavs. Wade dwa razy w tym meczu schodził do
szatni z wyraźnym grymasem bólu. Zaraz po incydencie z trudem
położył się obok ławki swojej drużyny a chwilę później
zniknął w tunelu prowadzącym do szatni. Wrócił po ponad 3
minutach II kwarty, dorzucił już tylko 3 punkty do przerwy i
wyraźnie widać było, że mocno stłuczone lewe biodro bardzo
ogranicza jego zakres ruchów. Ponownie w grze pojawił się dopiero
na 4:33 min przed końcem III kwarty, rzucił dwa punkty. Przed
rozpoczęciem ostatniej ćwiartki meczu Heat przegrywali 84:79. Na
fali działającej adrenaliny Wade zagrał całe 12 minut, w których
zdobył 10 punktów. Na 4:37 przed końcem jego rzut dał prowadzenie
Miami 99:95 ale to było wszystko, na co było go stać tego
wieczoru. Do końca meczu oddał już tylko 2 niecelne rzuty i raz
stracił piłkę. Z minuty na minutę wyglądał na coraz bardziej
pogrążonego w bólu. Mavs wygrali to starcie 112:103 i w serii do
czterech wygranych objęli prowadzenie 3:2. Obrońca Miami po meczu
odpowiadał na pytania dziennikarzy siedząc obłożony sześcioma
workami z lodem na stłuczonym biodrze, kolanach i goleniach.
Potrzebował pomocy żeby wstać i iść pod prysznic. Konferencję
prasową opuszczał opierając się o stół i kulejąc zniknął w
klubowym autobusie. Nie był to dobry obrazek przed szóstym, jak się
później okazało ostatnim meczem Finałów 2011.


Trzy dni nie wystarczyły, żeby
przygotować ciało Wade’a na trudy meczu NBA. Był 12 czerwca 2011
roku. Nawet z uciekającym wtedy od odpowiedzialności LeBronem
Jamesem, mało agresywnym Chrisem Boshem i kontuzjowanym Dwyane’m
Wadem był to ciężki mecz ale ostatecznie to Mavs na obcym
parkiecie podnieśli w górę puchar Larry O’Briena.


Można się zastanawiać co by było
gdyby nie bezpardonowy faul Cardinala. Faktem jest jednak, że Wade
nie był po nim już sobą. W ostatnim, decydującym starciu
spudłował aż 10 se swoich 16 rzutów, nie trafił za 3 punkty ani
razu na 4 próby i zaliczył aż 5 strat.


35-letniego Cardinala już w NBA nie
ma. Zagrał jeszcze z Mavs sezon 2011-2012 bezskutecznie próbując
obronić mistrzowski tytuł. Na przestrzeni 12 lat w NBA bronił barw
Pistons, Wizards, Warriors, Grizzlies, Timberwolves oraz Mavericks.
Mimo, że zawsze był graczem głębokich rezerw zarobił w NBA
blisko $40 mln. Był częścią transferu, na mocy którego trafił z
Memphis do Minnesoty razem z m.in. pozyskanym w drafcie Kevinem Love.


Braki atletyzmu i talentu zawsze
nadrabiał walecznością graniczącą niekiedy z brutalnością.
Poza parkietem jednak zawsze tryskający humorem, mocno zdystansowany
do siebie i do tego, co robi. Ze swojej roli zawodnika głębokich
rezerw do zadań specjalnych zawsze żartował, że ilekroć słyszał
w meczu swoje nazwisko wywoływane przez trenerów, natychmiast
sięgał po ręcznik.


„Zawsze pierwszą moją myślą jest,
że ktoś coś wylał na parkiet i potrzebna jest pomoc. Dopiero po
chwili dociera do mnie, że wchodzę na parkiet.” – żartuje sam z
siebie.


Brian Cardina zagrał w NBA 456 meczów
(37 razy jako starter). Jego średnie z całej kariery sięgają 4.6
punktu, 2.3 zbiórki oraz 1 asysty.

http://www.baconsports.com/wp-content/uploads/2013/01/briancardinaldwade.jpg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.