Chicago Bulls pokonali minionej nocy na własnym pakiecie New York Knicks 118-111 po dogrywce. Nowojorczycy przystępowali do meczu jako zwycięzcy 13 meczów z rzędu.
Niewiele ponad dwa tygodnie temu a dokładnie 27. marca, w United Center pojawili się mistrzowie Miami Heat ze swoją serią 27 kolejnych wygranych. Byki wygrały tamten mecz 101-97. Podopieczni coacha Toma Thibodeau zostali zaledwie drugą w historii NBA drużyną, która w jednym sezonie potrafiła dwa razy zatrzymać serie liczące przynajmniej 13 wygranych z rzędu. Pierwsi byli Phoenix Suns w sezonie 1990-91. Słońca zatrzymały dwie serie wynoszące 16 kolejnych wygranych. Należały one do Los Angeles Lakers i Portland Trail Blazers.
Bohaterem meczu został Nate Robinson, który jako rezerwowy zdobył 35 punktów przeciwko swojej byłej drużynie. Nate grał dla Knicks w latach 2005-2010.
Obrońca Byków też zapisał się w historii NBA. Tylko raz wcześniej zdarzyło się, żeby dany zawodnik był najlepszym strzelcem swojej drużyny i poprowadził ją do wygranej przeciwko jego byłej drużynie a ta z kolei przystępowała do meczu z aktywną serią przynajmniej 10 wygranych z rzędu.
Co ciekawe jako pierwszy dokonał tego też gracz Bulls. W marcu 1971 roku Bob Love zdobył 25 punktów w meczu przeciwko Milwaukee Bucks, którzy przyjechali do Chicago ze swoja serią 20 wygranych z rzędu. Dwa sezony wcześniej, Love był graczem Kozłów.
Dodatkowo 35-punktwy występ Robinsona był najbardziej ofensywnym występem rezerwowego Byków od lutego 2008 roku. Wtedy Ben Gordon zdobył dla Bulls 37 punktów w meczu przeciwko Nuggets.
A mogło być jeszcze lepiej…
18. marca do Wietrznego Miasta przyjechali Denver Nuggets ze swoją serią 11 wygranych z rzędu. Mecz był bardzo wyrównany a zwycięzcę wyłoniła dopiero dogrywka. Wygrali goście z Kolorado 119:118 ale nie obyło się bez kontrowersji.
Andre Iguodala trafił za 3 punkty na 7 sekund przed końcem dogrywki dając Nuggets jednopunktowe prowadzenie.
W odpowiedzi, z lewego rogu rzut oddał Marco Belinelli, piłkę będącą jeszcze w powietrzu dobił Joakim Noah a na zegarze zostało już tylko 1.7 sekundy. Sędziowie uznali jednak, że Francuz nielegalnie ingerował w lot piłki i punktów nie uznali.
Czy mieli rację? Ciężko powiedzieć. Powtórki z różnych kamer nie dają jednoznacznej odpowiedzi…
Wrócił stary zły Melo?
36 punktów i 19 zbiórek czyli świetny mecz Anthony’ego? Nie do końca.
Melo oddał aż 34 rzuty z gry, trafił tylko 13 z nich. Miał piłkę w swoim posiadaniu 53 razy we wczorajszym meczu. Podał ją tylko 12 razy.
Lider Knicks walczy o swój pierwszy w karierze tytuł króla strzelców i w tym akurat nie ma nic złego ale pamiętać musi, że a) Knicks nie mają jeszcze pewnego drugiego miejsca na Wschodzie oraz b) w play-offach kiedy tempo gry spadnie a każde posiadanie będzie ważne, raczej nikt nie pozwoli mu na 30+ rzutów w meczu. Im bardziej będzie angażował kolegów w grę tym łatwiej będzie jemu samemu a w ogólnym rozrachunku całej drużynie.