Cavs-Warriors 1:3. Na raty.

Dziś to już jadę na oparach. Ale obiecałem sobie, że zrobię relację z każdego meczu Finałów, i słowa dotrzymam. Zacząłem pisać na promie, wracałem z sędziowskiego szkolenia. Prawdopodobnie najlepszego, w jakim do tej pory brałem udział. Nasz związek zaprosił Oļegsa Latiševsa z Łotwy, moim zdaniem, jednego z najlepszych obecnie sędziów FIBA. Było bardzo ciekawie. Ale to nie jest ten temat.

Cavs wygrali. To jest dziwne, że dziwnie czujemy się z tym, że nadal panujący mistrzowie NBA, wygrali mecz w Finałach. Przecież jeszcze niecałe dwa tygodnie temu zamykali serię z Bostonem i wyglądali taaaak. Mecz nr 4 sam w sobie był dziwny. Gdybym musiał opisać go jednym zdaniem, to powiedziałbym – Cavs trafiali rzuty. Ot i cała tajemnica tego starcia. Nadal popełniali szkolne błędy w obronie i w zasadzie nic nadzwyczajnego w sferze taktyki tam się nie wydarzyło. Po dwóch minutach z kawałkiem było 14:5 dla Cavs i na tamten moment było to ich najwyższe prowadzenie w całej serii. Potem 19:6, potem 27:11. Irving i koledzy pchali piłkę do przodu, ale miałem wrażenie jakby gdzieś tam z tyłu głowy każdego z nich coś mówiło „zwolnij, to nie nasza gra. Zwolnij. Warriors dadzą nam się wystrzelać, a potem nas dojadą. Musimy zwolnić.” Zwalniali na kilka sekund, ale ogólnie nie zwalniali, a rzuty nie przestawały wpadać. Po pierwszych 12 minutach wynik brzmiał 49:33! Zarówno 49 punktów w jednej kwarcie jednej ekipy, jaki i 82 punkty łącznie, to nowe rekordy Finałów. Ciężko to sobie wyobrazić – Warriors rzucili 33 punkty a i tak przegrywali różnicą 16! Wyglądało to jakby Cavs chcieli tymi wszystkimi dodatkowymi punktami obdzielić poprzednie mecze. Jakby się dało.

Historią tego meczu było sędziowanie. Niechlubną historią. Było 12:6 na korzyść Cavs w faulach po pierwszej kwarcie. Gospodarze stanęli na linii aż 22 razy w pierwszej ćwiartce. Goście tylko 11. Draymond Green zdzielił Shumperta w twarz. Za co otrzymał zaledwie zwykły faul. W normalnych okolicznościach powinien był dostać dacha lub niesporta. Bez dwóch zdań. Czy zrobił to celowo? Oczywiście. Gdy, grając w kosza, przypadkiem, kogoś trafisz, to zaraz sprawdzasz czy nic mu nie jest i dajesz znać, że nie chciałeś. Tak to działa na każdym poziomie rozgrywek. Aha, i jeśli wielcy fani Dubs i Greena będą próbowali go bronić, albo mieć coś do mnie, że ja mam coś do niego – Jest taka grupka osób komentujących na moim blogu, która odzywa się tylko, gdy niepozytywnie piszę o Greenie. Poczytajcie sobie, co pisałem o nim przy okazji meczów jeden, dwa i trzy. Czemu byliście cicho, gdy go chwaliłem? Tak tylko się głośno zastanawiam. Nie oczekuję odpowiedzi.

Wracając do tamtej sytuacji. Po faulu Greena, sędzia John Goble poprawił dachem. Wtedy wydawało się, że dla Greena. Jak się później okazało, dach był dla Kerra. Zrobił się z tego smród później, kiedy Green już oficjalnie został ukarany faulem technicznym. Wszyscy w hali byli przekonani, że będzie musiał opuścić parkiet. Zaczęło śmierdzieć. Sędziowie wystosowali później oficjalną notkę, w której próbowali wyjaśnić sytuację. Winę zrzucili na problemy z komunikacją. Nie napisali czym tłumaczą brak gwizdka przy okazji ogromnego błędu połowy Kyrie Irvinga. Mark Davis i John Goble to jedni z najgorszych sędziów w NBA. Mike Callahan ciągnął te zawody. Próbował bezpiecznie zacumować. Davis i Goble chcieli rzeźbić. 

O tym drugim opowiadałem Wam trochę w październiku z Hiszpanii. Był to jego pierwszy mecz w Finałach. Podejrzewam, że w tym roku ostatni. Sędziowanie było słabe, ale jeszcze słabsze było mówienie wielu kibiców, że to sędziowie pchnęli Cavs do wygranej. Tak. Szczególnie ten rzut J.R. Smitha z 10 metrów był mocno pchany przez sędziów.

Cheerleaderki Cavs zaliczyły bardzo ofensywny występ podczas którejś z przerw. Widziałem rudego Dwyane’a Wade’a. To znaczy to był Dwyane Wade pofarbowany na rudo, ubrany w dresy, których nie umiem jeszcze opisać. Kevin Durant jest w takiej formie, że wpadają mu nawet wariackie rzuty (35 punktów). Klay (13) i Steph (14) tym razem mniej agresywni. Green poza głupotami, zaliczył bardzo solidny mecz – 16 punktów, 14 zbiórek, 3 asysty, 2 przechwyty, 1 blok. 

Cavs trafili 24 razy zza łuku. To nowy rekord NBA. LeBron James (31 punktów, 10 zbiórek, 11 asyst) zaliczył dziewiąte triple-double w Finałach. To też nowy rekord. Osiem tego typu meczów ma Magic Johnson. Nikt inny nie ma więcej, niż dwa. W końcu drogę do kosza znalazł Kevin Love. 23 punkty (6/8 zza łuku). Tristan Thompson przypomniał sobie z czego je chleb. To nie było nic spektakularnego, ale myślę, że 10 zbiorek, 5 asyst, 5 punktów, Cavs biorą od niego w ciemno w tych Finałach. J.R. Smith za ostatnie dwa mecze jest 10/20 zza łuku i zdobywa średnio 15.5 punktu. To też brałbym w ciemno.

No i na koniec Kyrie Irving. 40 punktów (15/27 z gry, w tym 7/12 zza łuku), 7 zbiórek, 4 asysty, przechwyt. Jego taniec z piłką, jego lewa ręka, jego umiejętność dostawania się pod obręcz. Klasa.

Seria przenosie do Oakland na mecz nr 5. Ciężko mi uwierzyć w drugi z rzędu tak ofensywny mecz Cleveland. Łatwiej jest mi wyobrazić sobie, że poprawiają swoją obronę i ograniczają straty. Być może będzie to ostatnia noc z NBA tego sezonu. To też jestem w stanie sobie wyobrazić.

Warriors przegrali cztery mecze z rzędu (razem z tamtym sezonem), po których teoretycznie, mogli zostać mistrzami NBA. To nowy rekord ligi.

Nie do końca jestem zadowolony z tego tekstu. Powstawał na raty, na lądzie i morzu. Ale nie chciałem go nie mieć w ogóle, albo po meczu piątym, może ostatnim, wracać do czwartego. 

Zdjęcie poniżej zrobiono mi w sobotę. Uciąłem sobie drzemkę w ciągu dnia. Zbierałem siły na nocny wyjazd do Kisakallio. Kot ten sam. Sąsiada. Ponad nami legendarne trzy koce, które w czasie oglądania NBA stają się moim kokonem bezpieczeństwa i ciepła.

Cavs 137, Warriors 116.
W rywalizacji 1:3
Mecz nr 5 w poniedziałek w Oakland.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.