Chandler Parsons odejdzie z Memphis

Chandler Parsons nie zagra już w koszulce Memphis Grizzlies. Strony doszły do wniosku, że rozstanie będzie najlepszym rozwiązaniem. Klub z Tennessee będzie szukał teraz najlepszego scenariusza na pozbycie się 30-latka.Latem 2016 roku, Parsons podpisał z Grizzlies czteroletni kontrakt warty $94 mln. Problem polegał na tym, że gdy to robił, nie był zdrowy. Dwa wcześniejsze sezony, w Dallas kończył operacjami prawego kolana. Dla Mavs zagrał w 66 i 61 meczach. 

W pierwszym roku w Memphis, zagrał ledwie w 34 spotkaniach. Odezwało się lewe kolano. Uszkodzona łąkotka wymagała użycia skalpela. W minionych rozgrywkach zdołał wystąpić tylko w 36 meczach. Chroniczne bóle obu kolan, nie pozwalały mu na grę.  
Kolana Parsonsa, to temat zagadka. Pierwsza operacja, z maja 2015 roku, była owiana tajemnicą. Ogólnikowe oświadczenie, dopiero po czterech miesiącach zostało doprecyzowane.
Okazało się, że nie była to zwykła artroskopia prawego kolana, mająca na celu oczyszczenie stawu, tylko operacja mikrozłamań, która jest o wiele bardziej inwazyjna i o wiele dłuższa w rehabilitacji. 
Niecały rok później, w marcu 2016 roku, Parsons kolejny raz leżał na stole operacyjnym. Tym razem z uszkodzoną łąkotką tego samego kolana. 
Dla Mavs była to „czerwona flaga”. Zatrzymanie zawodnika o wątpliwej kondycji kolan nie brzmiało logicznie. Mark Cuban zakontraktował w to miejsce Harrisona Barnesa.  Co było dość dziwne i zaskakujące, leczący problematyczny staw Parsons, nie mógł narzekać na brak ofert latem 2016 roku. Interesowało się nim kilka klubów. Maksymalne pieniądze proponowali m.in. Blazers i Grizlliers. Wybrał ofertę z Tennessee.

Chandler Parsons zaczął swoją karierę w Houston Rockets w 2011 roku. Gdy był zdrowy, był dynamicznym, przebojowym skrzydłowym, który regularnie brał udział w campach kadry Stanów Zjednoczonych. Nie był postacią formatu All-Star ani reprezentacji kraju, ale kimś zaraz za tą grupą. Jego fenomen w Houston polegał na tym, że z gracza z II rundy draftu, grającego za mniej, niż milion dolarów, stał się zawodnikiem na 16 punktów, 5 zbiórek i 4 asysty. Minionego lata, Parsons udał się do Niemiec odbyć terapię polegającą na wstrzyknięciu własnej, odpowiednio spreparowanej, krwi do problematycznego stawu. Metodę tę wypromował w NBA Kobe Bryant. 

Parsons zagrał tylko w pierwszych trzech meczach tych rozgrywek. Potem, ze względu na problemy z kolanami, został wyłączony z gry. Zielone światło na powrót, dostał od lekarzy 21 grudnia. Mimo to, Grizzlies nie korzystali z jego usług. Według źródeł związanych z klubem, Chris Wallace, menadżer Grizzlies chciał najpierw przetestować zdrowie 30-latka w Memphis Hustle, ich drużyny z G League. Parsons, podobno, nie miał z tym problemu, ale chciał usłyszeć datę powrotu do NBA. Na treningach z Grizz, jeśli wierzyć źródłom, krzyczał do Wallace’a, że chce grać.

Parsons, za obecne rozgrywki zarobi $24.1 mln. Za kolejne, ostatnie w ramach tej umowy, $25.5 mln. Grizzlies liczą, że mimo wszystko, znajdzie się chętny na ten kontrakt. Sami nie chcieliby do wymiany dodawać wyboru w I rundzie draftu, ale są podobno wziąć na siebie kontrakt wykraczający poza rozgrywki 2019-20. Dość zagadkowa jest dla mnie ta sprawa. Jeśli Parsons jest faktycznie zdolny do gry, to pokazanie go światu jedynie zwiększałoby szanse na znalezienie kupca.  

Największą jednak zagadką pozostają dla mnie kulisy decyzji zarządu Grizzlies o zaproponowaniu mu maksymalnego kontraktu. To już wtedy brzmiało zaskakująco. Klub z Memphis nigdy nie należał do tych klubów, które szastają pieniędzmi na lewo i prawo. Parsons negocjował i podpisywał swoją umowę ze spuchniętym kolanem, które było długie miesiące od stanu używalności. Złośliwi twierdzili, że Grizz płacą miliony przystojnemu skrzydłowemu nie za grę a za jego konto na Instagramie. 

  http://a.espncdn.com/combiner/i?img=%2Fphoto%2F2016%2F1107%2Fr149826_1296x729_16-9.jpg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.