Clint Capela zostaje w Houston

Houston Rockets i Clint Capela porozumieli się w sprawie pięcioletniego kontraktu o wartości $90 mln. 24-letni Szwajcar był zastrzeżonym wolnym agentem tego lata. Rockets po cichu liczyli, że jakiś klub zaproponuje umowę ich zawodnikowi, a ci ją wyrównają. Niestety nic ciekawego nie pojawiło się na horyzoncie. Niejako „na boku” strony rozmawiały o kontrakcie. Rozbieżności były duże. Według wstępnych doniesień Rockets chcieli mieć go u siebie na mocy czteroletniej umowy wartej około $60 mln. Clint i jego obóz myśleli o czymś na kształt $25 mln za rok. Jego punktem odniesienia byli Steven Adams (cztery lata, $100 mln) i Rudy Gobert (cztery lata, $102 mln). Alternatywą zawsze pozostawała kwalifikowana oferta, która w jego przypadku wynosiła $3.4 mln. W takim scenariuszu, Capela stałby się za rok całkowicie wolnym graczem. To niosłoby za sobą ogromne ryzyko dla obu stron. Rockets mogliby po prostu stracić go na wolnym rynku. A kto wie, jak urażona duma zawodnika, podgrzana przez jego agenta, wpłynęłaby na jego decyzję za rok. Dla samego Capeli, gra na mocy jednorocznego kontraktu, za tak małą sumę, również byłaby ryzykiem. Czasem stawianie na siebie i granie o lepszy kontrakt nie zawsze się opłaca. Każda poważna kontuzja może zachwiać rynkową wartością, szczególnie u graczy na dorobku. 

Capela, w swoim czwartym roku w NBA, grał na poziomie 13.9 punktu, 10.8 zbiórki oraz 1.9 bloku. Trafiał 65.2% swoich rzutów z gry, co było najlepszym wynikiem w lidze. 

Uważam, że to dobry ruch. $18 mln za podkoszowego, to nie jest szokująca suma. Capela jest integralnym elementem sytemu coacha D’Antoni’ego. Patrząc w skali ogólnej jest, póki co, graczem z wieloma ograniczeniami – nie podaje, nie kozłuje, nie rzuca. To prawda. Ale dla tego, co grają Rockets, dla tego składu, dla tego systemu, jest niezbędny. Koniec kropka. Graczy takich, jako on, można w pewnym sensie, wychować sobie pod własnym kloszem. Capela w swoim pierwszym sezonie w NBA notował tylko po 2.7 punktu i 2.2 zbiórki. Ale do tego trzeba czasu. Ci Rockets go nie mają. Nie wiadomo ile dobrej i zdrowej koszykówki zostało w 33-letnich nogach Chrisa Paula. Harden za miesiąc będzie miał 29 lat. Jeśli Rockets marzą o tytule, a na pewno tak jest, to zatrzymanie swojego młodego centra, to jedna z najważniejszych i najlepszych rzeczy, jakie przydarzyły im się tego lata. Gdy trójka Capela, Harden, Paul występowała razem, Rockets mieli bilans 42:3 w tym sezonie.      

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.