Lato 2012 będzie wyjątkowe w Bostonie. Ważne kontrakty na przyszły sezon mają tylko Paul Pierce, Rajon Rondo, Avery Bradley oraz rookie JaJuan Johnson. Brandon Bass ma "opcję zawodnika" wartą $4mln za następny sezon a Greg Stiemsma kwalifikowaną ofertę o wartości $1mln. Reszta to niezastrzeżeni wolni agenci z Kevinem Garnettem i Ray’em Allenem na czele. Czy to oznacza koniec wielkiego zespołu i początek przebudowy? Może ale nie musi.
Kiedy latem 2007 roku formowała się "Wielka Trójka" Danny Ainge jeszcze nie wiedział jak silną ekipę udało mu się stworzyć. Postawił wszystko na jedną kartę oddając młody trzon zespołu i wybory w drafcie za weteranów, którzy wcześniej w zasadzie nie wygrali niczego wielkiego. Postawił…i wygrał. Tamtego lata mówiło się o nowych Celtics, że będzie to wyjątkowy zespół, który jednocześnie ma maksymalnie trzy lata na zdobycie tytułu. Kevin Garnett miał już wtedy 31, Paul Pierce 30 a Ray Allen 32 lata. Ainge i Rivers zakładali, że największe szanse na zdobycie mistrzostwa drużyna mieć będzie w swoim drugim roku, po tym jak w pierwszym Wielka Trójka "dotrze się" razem a młody, ledwie 21-letni, nieopierzony rozgrywający Rajon Rondo nabierze cennego doświadczenia u boku przyszłych legend koszykówki.
Celtics, ku nawet własnemu zaskoczeniu niemal z miejsca zaczęli grać tak, jakby byli ze sobą od lat. Zdyscyplinowani w obronie, poukładani w ataku. Niejako przy okazji w drodze do play-offs wygrali aż 66 meczów, po tym jak sezon wcześniej bez K.G. i Allena zdołali wygrać tylko 24.
Kevin Garnett zmienił kulturę grania w Bostonie. Podejście do treningu, do gry w obronie, podejście do koszykówki w ogóle. Pierce i Allen, którzy do tej pory słynęli tylko ze zdobywania punktów zaczęli czerpać satysfakcję z twardej obrony. K.G. został wybrany najlepszym obrońcą sezonu a Celtowie grali najlepszą defensywę w lidze.
Zdobyli mistrzostwo pokonując w Finale 4:2 odwiecznych rywali L.A Lakers. MVP Finałów został Paul Pierce a Kevin Garnett wykrzyczał w stronę telewizyjnych kamer "wszystko jest możliwe."
Wielka Trójka nie pękła, młody Rondo nie zawiódł. Kierowani przez mistrza strategii Doca Riversa, gracze Bostonu mieli pełne prawo wierzyć, że zrobili pierwszy krok w stronę budowania nowej dynastii.
Los miał jednak przygotowany dla nich inny scenariusz. Celtics musieli radzić sobie w play-offach 2009 bez kontuzjowanego Kevina Garnetta (prawe kolano). Odpadli w II rundzie z późniejszymi finalistami Orlando Magic.
Rok później wrócili do Finałów a na ich drodze znów stanęli Lakers. Przegrali po 7-meczowym boju grając to ostatnie, decydujące starcie w Staples Center bez Kendricka Perkinsa, który zerwał więzadło krzyżowe prawego kolana we wcześniejszym meczu.
W 2011 roku przegrali w II rundzie z Miami Heat (4:1). Kontuzji lewego łokcia w 3 meczu serii doznał Rajon Rondo. Wielka Trójka Celtów wyglądał na starą, zmęczoną i mocno poobijaną.
Minął kolejny rok a ci sami tylko o rok starsi Celtics po słabym początku sezonu znów zameldowali się w Finale Wschodu. Prowadzili 3:2, mieli mecz u siebie ale nie dali rady. Heat wygrali dwa kolejne mecze i to oni drugi rok z rzędu awansowali do Wielkiego Finału.
Tu kończy się sezon i być może także era obecnych Boston Celtics i zaczynają pytania co dalej z tą drużyną, co dalej z jej gwiazdami? Jak będzie wyglądać przyszłość?
Lato 2012 będzie wyjątkowe w Bostonie. Ważne kontrakty na przyszły sezon mają tylko Paul Pierce, Rajon Rondo, Avery Bradley oraz rookie JaJuan Johnson. Brandon Bass ma "opcję zawodnika" wartą $4mln za następny sezon a Greg Stiemsma kwalifikowaną ofertę o wartości $1mln. Reszta to niezastrzeżeni wolni agenci z Kevinem Garnettem i Ray’em Allenem na czele.
Wielka Trójka ma za sobą 5 sezonów projektu wstępnie szacowanego na 3 lata. Plan wprawdzie udało się zrealizować, mistrzostwa z roku 2008 nikt im nie zabierze ale niedosyt pozostaje bo skoro udało się to już w pierwszym roku wspólnej gry, to mogło udać się też i później. Z różnych przyczyn było jednak inaczej. Tymczasem Kevin Garnett ma już 36 lat, Paul Pierce (w październiku 35), Ray Allen (w lipcu 37). Mistrzostwo w oparciu nich i Rondo byłoby możliwe do zdobycia pod jednym warunkiem – ktoś musiałby za nich zagrać sezon regularny i pozwolić im grać "na świeżości" tylko play-offy. To oczywiście jest niemożliwe dlatego uwaga koszykarskiego świata zwrócona będzie tego lata na Danny’ego Ainge’a. Menadżer Celtics będzie miał ponad $20mln wolnych środków na zatrzymanie Garnetta i Allena oraz na sprowadzenie kogoś, kto pomógłby utrzymać elitarny poziom zespołu.
Ainge z jednej strony stworzył obecną Wielką Trójkę ale krytycy złośliwie podkreślają, że było to bardziej dzieło przypadku niż przemyślanych ruchów, i że w zasadzie sam nie wiedział do końca jak silną ekipę montuje latem 2007 roku.
Jest w tym trochę prawdy bo patrząc na skład Celtów na przestrzeni tych ostatnich 5 lat, to do z roku na rok starzejącej się "Trójki" nie udało mu się dodać nikogo naprawdę wartościowego, nikogo więcej niż tylko ligowych średniaków. Ainge pozwolił odejść świetnemu obrońcy Tony’emu Allenowi latem 2010 roku. Poszło nie tyle o pieniądze, co ich gwarancje w kontrakcie na wypadek kontuzji. Obrażony Allen i jego agent wybrali ofertę Memphis Grizzlies. Rasheed Wallace, Jermaine i Shaq O’Neal to były wielkie nazwiska ale wszystko, co mieli najlepszego zostawili we wcześniejszych klubach. W Bostonie byli co najwyżej przeciętni.
O Ainge’u mówi się, że sprzedałby własną matkę gdyby miał pewność że to da Celtom szansę na grę o tytuł ale z drugiej strony wytyka mu się zbyt dużą pewność siebie graniczącą z zarozumiałością, podejmowanie decyzji konsultowanych tylko z samym sobą. Ainge już taki jest. Wygrywał na każdym poziomie rozgrywek, był wielką gwiazdą, rozpoznawaną w USA już jako student a w NBA sięgnął pod 2 tytuły (1984, 1986). Nie widzi więc powodu, dla którego ostatnie słowo miałoby należeć do kogoś innego niż on sam. Dlatego, między innymi od kilku sezonów w okolicach lutego ma tendencje do "delikatnego" handlowania Rajonem Rondo – obecnie swoim najlepszym zawodnikiem.
Prawda jest jednak taka, że jeśli tego lata nie podejmie mądrych dla klubu decyzji, to Celtów może czekać mimo wszystko przedwczesny okres przebudowy.
Kevinem Garnettem będą zainteresowane kluby z szansami na tytuł ale K.G. na początek wysłucha propozycji Ainge’a. Tu nie będzie chodzić o pieniądze. Za rok 37-letni gracz, który przez 17 lat gry w NBA zarobił… ponad $291 mln! będzie chciał usłyszeć, że nadal ma szansę gry o coś więcej niż tylko I czy II runda play-offs. Dla poważnego wzmocnienia składu może być skłonny zagrać nawet za ligowe minimum.
Ray Allen przejdzie jutro operację prawej kostki ale jak sam podkreśla, w jego nogach zostało jeszcze trochę dobrej koszykówki. Jest najstarszy z Wielkiej Trójki ale dzięki profesjonalnemu reżimowi treningowemu od lat utrzymuje swoje ciało w formie, o której niejeden dużo młodszy gracz może tylko pomarzyć. Mówi się, że Allen poszuka większych pieniędzy od klubów z dużymi szansami na tytuł (Miami, Chicago?), że woli wybrać ławkę rezerwowych w lepszym klubie niż ławkę w Bostonie za szykowanym do pierwszej piątki Avery Bradley’u. Ale również i on siądzie najpierw do rozmów z menadżerem Celtów.
Klub marzy o tym, żeby Jeff Green wrócił do formy po operacji serca i pełnił rolę dla jakiej sprowadzono go do Massachusetts. Ma grać na pozycjach 3-4 i dawać odpoczynek K.G. i Pierce’owi a w dalszej perspektywie (może już nie tak dalekiej) grać pierwsze skrzypce w wyjściowym składzie.
Pieniądze jakimi będą dysponować tego lata Celtowie są duże, w zasadzie największe biorąc pod uwagę drużyny z najlepszych ósemek obu Konferencji.
Danny Ainge zwykł był ostatnie lata obserwować swoją drużynę w ważnych meczach przyczajony gdzieś za koszem w TD Garden. Teraz to oni i reszta koszykarskiego świata będą obserwować jego. Ma szansę pokazać, ze ruchy jakich dokonał w 2007 roku nie były dziełem przypadku, że jest człowiekiem który ma plan. Wielka Trójka tylko i wyłącznie na własnych ramionach fizycznie nie jest już w stanie dźwignąć ciężaru sezonu a potem walki o mistrzostwo. Ale mądrze wkomponowana w młodych, atletycznych, silnych i głodnych gry zawodników może swoim doświadczeniem wskazać im odpowiednią drogę a na boisku jeszcze nieraz zaskoczyć. Piłka po stronie pana Ainge’a. Początek "meczu" 1 lipca.