Co teraz z Bulls? Co teraz z Rosem?

W meczu otwarcia serii Bulls-76ers Derrick Rose, MVP poprzedniego sezonu doznał poważnej kontuzji, która wyłączy go z gry na co najmniej pół roku. Czy wraz z trzaskającym więzadłem w lewym kolanie zawodnika, pękają marzenia Bulls o mistrzostwie w tym roku?

Do urazu doszło na 1:22 min. przed końcem meczu przy wyniku 99:87 dla Bulls. Rose pojawił się na parkiecie 6.30 min wcześniej przy wyniku 86:70 dla Byków. Zasadne zatem jest zapytać retorycznie co on tam jeszcze robił w tym wygranym pojedynku i czy w ogóle powinien był grać w IV kwarcie?

Najłatwiej byłoby zrzucić winę na coacha Thibodeau i przy okazji wytknąć mu jeden z niewielu mankamentów jego trenerskiego warsztatu – tendencję do zbytniego eksploatowania starterów w czwartych kwartach meczów.
Z drugiej jednak strony, przykładów na to że w NBA żadna przewaga nie jest bezpieczna do ostatniego gwizdka, jest wiele. Już następnego wieczoru w serii Grizzlies-Clippers goście z L.A. odrobili aż 27 punktów straty (21 na rozpoczęcie IV kwarty) i wygrali mecz 99:98! Kiedy comeback gości nie miał jeszcze realnych kształtów, trener Del Negro zbierał na Twitterze "razy" od ekspertów za (zdawało się wtedy) bezsensowne trzymanie na parkiecie Chrisa Paula. Cienka jest granica między geniuszem a szaleństwem, między uwielbieniem a pogardą.
 
To nie był dobry sezon dla 23-latka z Chicago. Przez pierwsze trzy lata swojej kariery, stracił zaledwie 6 meczów. W tych, skróconych rozgrywkach słowa "zdrowie" i "Rose" nie szły w parze. Derrick stracił aż 27 z 66 meczów ze względu na cały wachlarz różnych dolegliwości – duży palec lewej stopy, bóle pleców, naciągnięta pachwina, skręcona lewa kostka. Od 12 marca nie udało mu się zagrać dwóch meczów z rzędu!

Co teraz? Na pewno operacja, żmudna rehabilitacja i modlitwy o to, żeby wrócił do bycia Derrickiem Rosem. To, że wróci do gry jest więcej niż pewne ale, to czy wróci do bycia "kotem" zależy od kilku czynników. Operację rekonstrukcji więzadła przejdzie za ok. 2-3 tygodnie po przejściu specjalnego programu ćwiczeń wzmacniających mięśnie lewej nogi. Wszystko po to, żeby skrócić okres rehabilitacji i utrzymać nogę w możliwie jak najlepszej kondycji.

Co z Bulls i ich marzeniami?
Byki były 18:9 bez Rose’a w tym sezonie. Pokazali, że potrafią wygrywać regularnie, nawet z klasowymi rywalami (np. na wyjeździe z Heat). Ze zdrowym Rosem byli w ścisłym gronie faworytów do tytułu ale przecież nie inaczej było też sezon temu, kiedy odpadli w Finale Konferencji z Heat.
Bez swojego lidera ten zespół traci co najmniej jedną klasę ale także zdejmuje z siebie ogromną presję wyniku. Odpadną z 76ers? Cóż z tego, w końcu stracili swojego lidera. Bulls nic już nie muszą w tym sezonie… a mogą nadal wiele.
Wciąż mają przewagę własnego parkietu na całe play-offy i każdy, ewentualny siódmy mecz serii grać będą w United Center. Nawet bez Rose’a to ciągle kompletny skład, który grozi na wszystkie możliwe sposoby. Dystans – Korver, Hamilton, Watson. Penetracje – Deng, Brewer. Pod koszem – Boozer, Noah, Asik, Gibson. No i firmowa, dusząca obrona markowana nazwiskiem trenera.
 
Historia NBA pokazuje, że osłabione brakiem lidera zespoły, niczym zranione zwierzę potrafią groźnie kąsać (np. Knicks w 1999 roku, w sezonie też skróconym o lockout, doszli do Wielkiego Finału, mimo że w większości spotkań radzić musieli sobie bez kontuzjowanego Patricka Ewinga).
Z kolei ekipy naszpikowane talentem i wielkimi nazwiskami nigdy nie dostają gwarancji na końcowy sukces (np. Lakers z 2004 roku. Mieli w składzie Shaq’a, Kobego, Karla Malone, Gary Paytona, na ławce Phila Jacksona a przegrali Finał 4:1 z Detroit Pistons). 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.