Pamiętam jak siedem lat temu zaczynałem współpracę z marką Compressport. Wtedy odzież kompresyjna dopiero wchodziła na salony, a mówiąc dokładnie na parkiety, boiska, stadiony, bieżnie, siłownie oraz wszystkie inne miejsca regularnego treningu. Wtedy facet w rajtuzach, przydługich skarpetach czy zbyt obcisłej koszulce wyglądał, dla niewtajemniczonych, co najmniej dziwnie.
Siedem lat to kawał czasu i wiele się zmieniło.
W ostatnich tygodniach miałem okazję przetestować kilka nowych produktów firmy Compressport. Poniżej moje odczucia z tego, jak mi się w nich trenowało.
Ale wcześniej słowo wstępu:
Znajomi sędziowie czy zawodnicy często pytają mnie czy warto zainwestować w odzież kompresyjną. Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Dlaczego? Uważam, że aby docenić wartość tego typu produktów, trzeba być naprawdę aktywnym fizycznie. Jeśli trenujesz sporadycznie, mało intensywnie, to raczej nie poczujesz większej różnicy. A chyba warto mieć jakiś konkretny powód, żeby za skarpety zapłacić 60zł a nie 6zł.
Tym, którzy trenują regularnie, mogę powiedzieć tylko jedno – polecam. Sam używam tego typu odzieży od ponad siedmiu lat.
To są produkty dla ludzi aktywnych, którzy mają mało czasu na regeneracje między jednym meczem/treningiem a drugim i za każdym razem wymagają od swoich ciał bardzo wiele.
Cudów nie ma. Jeśli nie masz zdrowia ani kondycji, to siłą rzeczy nie pomoże Ci ani odzież kompresyjna ani wypicie basenu napoju izotonicznego – ciężko Ci będzie po jednym intensywnym dniu powtórzyć drugi tak samo intensywny. Choć będąc „uzbrojonym” w odzież kompresyjną, w trakcie lub po wysiłku, lżej znosić będziesz uczucie zmęczenia, a Twoje ciało szybciej wróci do stanu używalności.
Jeśli masz dobrą kondycję, grasz, trenujesz, biegasz kilka razy w tygodniu i szukasz dodatkowych form zadbania o własne zdrowie, to uważam, że warto zastanowić się nad kupnem produktów marki Compressport. Fakt. Nie są to tanie rzeczy, ale jest to inwestycja długoterminowa. Nadal mam w domu swoje pierwsze opaski na łydki, których zacząłem używać w lipcu 2010 roku. Po wielu praniach, po wielu meczach i treningach, cały czas nadają się do użytku. Nie mają dziur ani przetarć. To jest solidna szwajcarska robota.
Od kiedy używam odzieży kompresyjnej, z akcentem na opaski na łydki, nie patrzę na nią jak na dodatek do ubioru. Dla mnie to integralny element mojego sportowego wyposażenia.
Tak, jak zależy mi na tym, żeby grać w kosza i sędziować w dobrych, odpowiednio dobranych butach, tak też zależy mi na tym, żeby odciążyć ciężko pracujące nogi i pomóc im w regeneracji.
Jeśli pytasz mnie co sądzę o odzieży kompresyjnej firmy Compressport i czy ją polecam – odpowiadam raz jeszcze – Tak, jeśli trenujesz regularnie i nigdy nie używałeś/używałaś tego typu produktów, to zauważysz i docenisz ich działanie. Jeśli uprawiasz sport sporadycznie i ze średnią intensywnością, to raczej te rzeczy Ci się nie przydadzą. Choć oczywiście nie zamykam nikomu przed nimi drzwi.
W mojej ostatniej paczce od Compressport znalazły się takie rzeczy:
Opaski kompresyjne na łydki USV2: Opaski na łydki to produkt, od którego zaczęła się moja przygoda z kompresją. Sędziuję w nich mecze, gram, trenuję. Towarzyszą mi też czasem przed komputerem oraz przy długich podróżach samolotem. Moje łydki są mi za to wdzięczne.
TUTAJ szczegółowy opis produktu na stronie producenta.
Biegowe spodenki kompresyjne Run Short: Lekkie, przewiewne, nie krępują ruchów, choć pokrywają sporą część ciała w jego delikatnych miejscach. Nie wiem jak Wy, ale ja tak mam, że podczas długich i wyczerpujących treningów poci mi się ta część pleców, która traci swoją szlachetną nazwę. Mówiąc wprost – w drugich połowach treningów czy meczów, mam mokrą d…pę. Wybacz mój język. Uczucie to nie należy do najprzyjemniejszych uczuć związanych z uprawianiem sportu. Nosząc te spodenki, pozbywasz się tego problemu. To tylko jeden z ich atutów. Producent wymienia całą masę innych.
TUTAJ szczegółowy opis produktu na stronie producenta.
Skarpetki do biegania ProRacing V2.1: Te skarpety są znakomite! Z opaskami na łydki, spodenkami czy koszulkami, miałem już wcześniej do czynienia, więc wiedziałem mniej więcej, czego się spodziewać. Skarpet tego typu używałem pierwszy raz. I to był mały szok dla moich stóp. Pozytywny szok. Po pierwszym treningu, po zdjęciu skarpet, zacząłem z niedowierzaniem dotykać stóp. Były suche, albo prawie suche. A nie „ugotowane” i całe mokre, jak to zwykle po długich treningach bywa. W czasie aktywności miałem, i cały czas mam, wrażenie lepszej stabilności stopy w skarpecie a co za tym idzie także w bucie. O ile dobroczynne działanie kompresji, jeśli chodzi o regenerację, to coś co raczej trudno namacalnie sprawdzić, o tyle efekt suchej, dobrze wentylowanej, stabilnej w bucie stopy, to coś co każdy bez problemu zauważy.
TUTAJ szczegółowy opis produktu na stronie producenta.
Koszulka bez rękawów ON/OFF Multisport: Muszę się mocno napocić, żeby ją spocić. Świetnie wentyluje ciało, bardzo dobrze odprowadza pot. Zwykłe koszulki, gdy nasiąkną potem, przylepiają się do ciała i krępują ruchy. Ta nigdy. Bardzo przyjemny materiał, zupełnie jakby nie miało się nic na sobie. Gdy jest gorąco, izoluje. Gdy jest chłodno delikatnie otula. Moja szara wersja ładnie komponuje się z koszulkami do sędziowania.
TUTAJ szczegółowy opis produktu na stronie producenta.
Jeśli zainteresował Was temat odzieży kompresyjnej, to bardzo zachęcam do przeczytania szczegółów o każdym z produktów na stronie marki Compressport. Znajdziecie tam szczegółowe informacje o technologiach zastosowanych przy produkcji, wykorzystywanych materiałach oraz całym wachlarzu pozytywnego oddziaływania na ciała sportowców.