Czy Los Angeles Clippers powinni wziąć udział w wymianie z udziałem DeAndre Jordana? To pytanie zadawane jest od przynajmniej ubiegłego sezonu, a od kilku tygodni przybrało na sile. Dlaczego? Dlatego, że rozgrywki Clippers przebiegają według fatalnego scenariusza, który zbyt dobrze znamy. Z pierwszej piątki, która wybiegła na parkiet w meczu otwierającym ten sezon, zdrowy do dziś został już tylko DeAndre Jordan. Blake Griffin znów nie jest w stanie grać. Ekipa Doca Riversa ma w tej chwili bilans 8:13, co daje jej dziesiąte miejsce na Zachodzie. Czekać na Teodosica i Gallinari’ego, potem Griffina i próbować wycisnąć z tego sezonu tyle, ile się da? Czy może rozwalić wszystko w cholerę i zacząć budować coś na przyszłość?
28-letni Blake podpisał minionego lata pięcioletni, maksymalny, kontrakt z Clippers o wartości $173 mln. Jeśli drużna wejdzie w etap przebudowy, najprawdopodobniej oznaczać będzie to, że ich lider przejdzie przez swój prime nie walcząc o nic. Choć można głośno zapytać czy przypadkiem o fizycznym prime Griffina, nie powinniśmy mówić już w czasie przeszłym? Jeśli tak się stanie, jeśli taką decyzję podejmie klub, jego kontrakt stanie się niepotrzebnym balastem. Mając na uwadze wiek Griffina i przebyte kontuzje, będzie niezwykle ciężko go zutylizować za coś wartościowego.
DeAndre ma 29 lat. W przyszłe wakacje, będzie mógł odstąpić od ostatniego roku swojej umowy ($24.1 mln) i wejść na rynek wolnych agentów. Pytanie brzmi ile będą kosztować jego usługi przez najbliższych pięć lat? D.J. gra swój dziesiąty sezon w NBA. Oznacza to, że maksymalna umowa w jego przypadku będzie wynosić jakieś $205 mln płatne w pięć lat. W takim scenariuszu, w sezonie 2021-22, 34-letni Jordan i 33-letni Griffin kosztowaliby klub ok $80 mln. Jordan jest, póki co, jednym z najlepszych centrów w NBA, ale w związku z swoimi ograniczeniami w ataku, w związku z tym, że jego gra opiera się głównie o nieprzeciętną fizyczność, jego starzenie się, może nie wyglądać dobrze i może nie przebiegać łagodnie. Wraz ze stopniową utratą atletyzmu, jego przydatność i wartość będą drastycznie spadać. Na miejscu Clippers starałbym się uniknąć scenariusza, w którym starzejący się Jordan i Griffin grają razem na mocy gigantycznych umów.
Menadżerowie pozostałych drużyn NBA doskonale znają położenie Clippers, dlatego zapytania o dostępność Jordana nasiliły się ostatnio. Pozyskaniem go zainteresowani są m.in. Toronto Raptors, Washington Wizards, Minnesota Timberwolves, Cleveland Cavaliers i Milwaukee Bucks.
Clippers wydadzą w tym sezonie $120.3 mln na kontrakty swoich swoich zawodników. Tylko siedem innych ekip zapłaci swoim zawodnikom więcej. Jeśli obecne rozgrywki będą dla tej drużyny katastrofą. Jeśli przyszłego lata nie uda się dojść z Jordanem do porozumienia w sprawie nowej umowy, to chyba już teraz warto nacisnąć czerwony przycisk.
Sytuacja Clippers nie jest łatwa. Mam wrażenie, że są o jakiś rok za późno od decyzji o pozbyciu się swojego centra. Z jednej strony, mogą ryzykować i przyjąć założenie, że maksymalna umowa Jordana to marzenie ściętej głowy i z takiego poziomu zacząć rozmowy. Ale muszą pamiętać o dwóch rzeczach – po pierwsze Jordan nie będzie zastrzeżonym wolnym agentem. Clippers nie będą mieli komfortu ostatniego słowa. Po drugie, Jordan nie ma agenta, negocjuje sam. Przynajmniej na ten moment. Wysokość kontraktu dla graczy NBA, to nie tylko pieniądze same w sobie. Dla większości z nich, to wyraz szacunku klubu. Nigdy nie wiadomo, co siedzi komu w głowie. Czasem z byle powodu, dany zawodnik może poczuć się nieszanowany przez organizację i zwyczajnie odejść. Przypominam, że D.J. był dwa lata temu dogadany z Dallas w sprawie kontraktu. Poza tym czy zatrzymanie Jordana powinno być jakimkolwiek priorytetem Clippers? Moim zdaniem raczej nie.
Jordan jest w trakcie dziesiątego sezonu w NBA. W lipcu zdmuchnie z urodzinowego tortu 30 świeczek. Gdyby miał się nauczyć rzucać, albo przynajmniej na przeciętnym poziomie grać tyłem do kosza, to już by to zrobił. Jego atletyzm będzie systematycznie spadał. To jest ostatni moment, żeby dostać za niego coś wartościowego od drużyn z mistrzowskimi aspiracjami. Bo, co by nie mówić, DeAndre Jordan może być brakującym elementem mistrzowskiego składu w tym sezonie i jeszcze przez jakiś czas w przyszłości. To jest ostatni moment, żeby wyciągnąć od negocjujących drużyn wartościowe wybory w drafcie, młode talenty i od tego zacząć odbudowę/przebudowę.
Clippers mają sentyment do tej drużyny, bo odczucie cały czas jest tam takie, że ten skład w zasadzie nigdy nie miała szansy na prawdziwe sprawdzenie się. Za każdym razem na ich drodze stawały kontuzje. Moim zdaniem, przyszedł jednak moment, kiedy decyzja o zamknięciu pewnego rozdziału jest po prostu nieunikniona. Jordan nadal przedstawia rynkową wartość, a Clippers cały czas mają kontrolę nad jego przyszłością. Już za pół roku mogą zostać z niczym.
W obecnej erze koszykówki tacy centrzy, jak Jordan (dynamiczni, biegający, skaczący, blokujący rzuty) nie są unikatami. Na miejscu Clippers dobrze bym go sprzedał, a wcześniej serdecznie podziękował mu za dekadę razem.
That was quite a show
Very entertaining
But it’s over now
Go on and take a bow