Jak dziecko w sklepie z cukierkami

Ten wyjazd chyba nie mógł być bardziej udany. Poznałem NBA od kuchni, miałem kontakt z ludźmi których do tej pory mogłem podziwiać tylko w TV lub czytać o nich. Sheed był ostatnią osobą, z którą poza zdjęciem udało mi się chwilę pogadać.
Samych fotek mam więcej.

Jason Kidd spieszył się na rozgrzewkę ale do zdjęcia stanął. Powiedziałem mu, że od lat mam na drzwiach szafy jego plakat i że równie długo jestem jego wielkim fanem. Ucieszył się, podziękował i powiedział że musi iść – bo faktycznie musiał.

 

J.R. Smith wspiera komunikację miejską. Zdziwiłem się. Wracałem już z meczu metrem, patrzę a tam J.R. Anglicy na NBA chyba znają się średnio bo za bardzo nikt nie zwracał na niego uwagi. Podszedłem, zapytałem czy ma czas na zdjęcie. „Sure” odpowiedział. Wyglądał na zmęczonego więc już nie męczyłem go pytaniami. A chciałem zapytać czym kierował się, gdy wrzucał na Twitter zdjęcie gołego tyłka swojej dziewczyny.

Z Billem Laimbeerem dyskusji nie było. Szybka fotka i adeus. Bałem się, że wypłaci mi łokcia a po co mi to? Na zdjęciu niby uśmiechnięty ale lewy łokieć w gotowości. Bad Boys

James White też akurat był w trakcie rozgrzewki. Pytam o zdjęcie. James proponuje, że może po meczu. Uznał jednak za całkiem logiczny mój argument, że po meczu to już się możemy nie zobaczyć. Zapozował. Powiedziałem mu, że niezły z niego dunker. Ameryki nie odkryłem…


Jonas sprawia, że kobiety zaczynają interesować się basketem – nawet gdy nie gra. Rzuciłem parę słów po szwedzku, czym przyciągnąłem jego uwagę. Na dłuższe rozmowy nie było czasu, bo w kolejce do zdjęcia stały jakieś studentki – na oko z pierwszego roku. Zmuszony byłem powiedzieć „tack så mycket” i iść dalej. 

Jaki on niski pomyślałem, gdy do niego podszedłem. Potem dotarło do mnie, że mam chwilowo skrzywioną perspektywę po tym jak postałem trochę z Sheedem i innymi. Bacary Sagna. Rozmów nie było tylko good luck dla Arsenalu, jako umiarkowany fan tego klubu.

Łukasz Fabiański – człowiek klasa. Rozmawialiśmy jakbyśmy się znali od podstawówki. Zdradził, że od lat jest fanem Chicago Bulls.

Tysona Chandlera spotkałem już po pierwszej rozgrzewce a tuż przed tą ostatnią bezpośrednio przed meczem. Na pytanie czy ma chwile na zdjęcie odpowiedział w biegu, że niestety nie bo coach już go woła, że zaraz mecz. To akurat była prawda.
Filmik sprzed pierwszej rozgrzewki.

i na koniec…

Gdy zasiedli przy stole w powietrzu zaczął unosić się zapach drogich perfum. Melo i Amare = $39.4mln za ten sezon, $43mln za przyszły i $47mln za sezon 2014-2015.
Udało mi się zadać kilka pytań a przez jedno zostałem bohaterem New York Daily News 🙂

„Carmelo Anthony joined Amar’e Stoudemire at the podium late Thursday at O2 Arena, just in time for a Polish journalist to ask a question that nearly made Anthony do an about-face and bolt for the team bus.” Cały tekst TUTAJ.

„It was an amusing exchange” – to była tylko z pozoru zabawna wymiana zdań. Zapytałem czyj to jest zespół teraz. Melo chyba już dawno nie jadł Snickersa bo zaczął gwiazdorzyć. Że to drużyna pana Dolana itp. (haha dobry żart) Korzystając okazji, że miałem do dyspozycji mikrofon postanowiłem śladem ministra Sikorskiegododefiniować” swoje pytanie. Mówię – wiesz o co mi chodzi. Kto jest teraz liderem tego zespołu – na boisku rzecz jasna. Melo dalej cwaniaczył. Z klasą zachował się Amare, który widząc że kolega gubi się w zeznaniach powiedział „to drużyna Melo”. Potem obaj strzelili formułkę, że nie chodzi o indywidualności tylko o dobro zespołu. OK – pamiętajcie o tym w sezonie pomyślałem.

Moje wrażenia odnośnie Amare i Melo są takie:
Amare – człowiek z klasą. Widać, że prawdą jest to co mówi się o nim. A mówi się, że chłonie wiedzę. Dużo czyta, jest osobąposzukującą„. Jest gwiazdą i zdaje sobie z tego sprawę ale wygląda na gościa, który ma do tego dystans. Na pytania odpowiada skupiony, starając się wyczerpać temat. Lubi zażartować sam z siebie (ktoś zapytał co sądzi o pomyśle ekspansji ligi o miasta europejskie w najbliższym dwudziestoleciu i czy ewentualnie chciałby reprezentować jeden z takich nowych klubów – Amare odpowiedział, że to ciekawy pomysł ale nie jest do końca pewny czy za 20 lat jeszcze będzie grał w NBA).

Melo – To mnie akurat nie zdziwiło. Mój odbiór jego pokrył się z tym, jaki mam jego obraz ukształtowany przez lata. Gwiazda – ale raczej nie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. I żeby była jasność. Koszykarsko Anthony jest wśród najlepszych tej ligi, rzekłbym nawet w bardzo wąskim gronie. Ale jako człowieka obieram go jako gościa z bardzo przerośniętym ego. Telewizja nie oddaje tego, na żywo było to bardzo widoczne. Melo niemal po każdej akcji „na kontakcie” miał coś do powiedzenia sędziemu. Często sytuacje te były wręcz żenujące. Na konferencji prasowej odpowiadał na pytania w dziwny sposób, jakby od niechcenia. Ktoś spytał jak widzi szanse Knicks w tym sezonie czy „sky is the limit”„wyjąłeś mi te słowa z ust przyjacielu” – odpowiedział w swoim stylu Melo.
Być może pokłosiem mojego nie-na-miejscu-pytania była sytuacja po konferencji. Wszyscy już wyszli, do Melo nie było kolejki po zdjęcia i autografy. Podszedłem i zapytałem czy mogę zrobić sobie z nim zdjęcie. Mówi, że musi gdzieś iść. Tłumaczę mu, że przecież to zajmie tylko kilka sekund. On odpowiada, że naprawdę nie ma czasu. Ja na to, że już byśmy przez ten czas zrobili sobie zdjęcie, i że szkoda bo taka okazja może mi się nie powtórzyć. On na to (już idąc), że musi iść. I poszedł…

Niech idzie. I bez fotki z nim wyjazd uważam za bardziej niż udany. Delikatnie marzyłem o tym, żeby spotkać Kidda, złapać jeszcze raz Sterna, pogadać z kimś. W najjaśniejszych scenariuszach nie sądziłem, że uda mi się dostać do aż tylu ludzi. Było super.
I Love This Game!
…i jeszcze jedno.

NBA Cares ma teraz dla mnie więcej wymiarów 🙂

1 comment on “Jak dziecko w sklepie z cukierkami

  1. Pingback: NBA London 2016 – Relacja z wyjazdu – Karol Mówi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.