W drugiej połowie maja do publicznej wiadomości trafiła informacja o tym, że James Harden nie podejmie swojej opcji gracza na nadchodzące rozgrywki ($35,6 mln) i stanie się wolnym agentem. Dziś okazuje się jednak, że 33-latek opcję podejmie, a zrobi to tylko po to, żeby zostać wytransferowanym do innego klubu.
„Gdzie nie wiadomo o co chodzi…”
Harden był uprawiony do podpisania z Filadelfią czteroletniego kontraktu wartego $213 mln. Ze względu na „over-38 rule” nie mogła być to umowa pięcioletnia. W myśl tej zasady, jeśli dany zawodnik skończy 38 lat na jakimś etapie trwania nowej umowy, to nie może być ona pięcioletnia. I to działało na niekorzyść Sixers, mimo że mieli jego prawa Birda. Inne kluby bowiem, były też uprawnione do zaoferowania mu czteroletniego kontraktu za około $201,7 mln.
Ale też sami 76ers nie palili się do dania Hardenowi maksymalnych pieniędzy w maksymalnym wymiarze czasowym. I najprawdopodobniej dlatego właśnie jesteśmy tu gdzie jesteśmy z tą historią, czyli w miejscu, w którym po niecałych dwóch sezonach w Filadelfii, James Harden szuka nowego klubu.
Co teraz?
Sixers z Darylem Moreyem na czele, wspólnie z Hardenem i jego agentem, poszukają drużyny zainteresowanej pozyskaniem Brodacza. Rzecz w tym, że Szóstki muszą cały czas mieć na uwadze, że 29-letni Joel Embiid, ich najlepszy gracz, MVP minionego sezonu, nie ma ani chęci, ani za dużo czasu na choćby częściowe wyhamowanie z celami i ambicjami swojej drużyny. 76ers muszą i chcą pozostać zatem drużną z mistrzowskimi aspiracjami. To zapewne nie ułatwia poszukiwania destynacji, która zadowoliłaby zarówno Hardena, jak Moreya. Głównie Moreya.
Wśród zainteresowanych ściągnięciem Hardena wymienia się m.in. Los Angeles Clippers i New York Knicks. Wcześniej plotki łączyły go z Houston Rockets, w barwach których spędził osiem sezonów z kawałkiem.