Memphis Grizzlies w środową noc, zamknęli w piątym meczu serię przeciwko Oklahomie Thunder i po raz pierwszy w historii klubu awansowali do Finału Konferencji Zachodniej.
Niedźwiadki były w orbicie mojego zainteresowania od początku sezonu, ponieważ przed rozgrywkami postawiłem $$$, że wygrają więcej niż 48 meczów w rundzie zasadniczej. Trzymałem więc rękę na pulsie wydarzeń z Tennessee trochę bardziej niż większości drużyn a ich kalendarz znałem prawie na pamięć (if you must know -zakład wygrałem:) znalazły się na nim jeszcze takie zdarzenia: Clippers, Nuggets +49 wygranych oraz Nets +44 wygrane). Taka mała dygresja.
Kiedy pod koniec stycznia klub pociągnął za spust wymiany z udziałem Rudey’ego Gay’a dla wielu był to sygnał, że ludzie w Memphis świadomie decydują się na przymusowe oszczędności kosztem zrobienia kroku do tyłu w sferze sportowej.
Ja to widziałem inaczej.
31. stycznia napisałem o wymianie:
"W lipcu 2010 roku Gay podpisał maksymalną,
pięcioletnią umowę o wartości $82 mln. Na jej mocy zarobi w tym sezonie
$16.5 mln oraz $37 mln w kolejnych dwóch latach [… ]
Średnie
Gay’a z tego sezonu (17.2 punktu, 5.9 zbiórki, 2.6 asysty, 1.3
przechwytu) niemal pokrywają się z tymi za całą karierę [a nawiasem
mówiąc są porównywalne do tych, które osiąga 10 lat starszy K.G.].
Niecałe 3 lata po podpisaniu max dealu
klub po cichu przyznał to, co niektórzy wiedzieli już wtedy – Gay to
świetny zawodnik ale nie jest to pierwszy garnitur gwiazd i nie jest
warty maksymalnego kontraktu.
Warto też pamiętać, że najlepszy w historii klubu play-off run miał miejsce w 2011 roku. Grizz wyeliminowali
w I rundzie "jedynkę" Spurs a w drugiej przegrali dopiero po siódmym
meczu z Thunder. Wszystko to z siedzącym na ławce z kontuzją ramienia
Gay’em.
Jak by nie patrzeć, Grizzlies w ciągu ledwie dziewięciu dni, przy pomocy
dwóch transferów zaoszczędzili ok. $40 mln na najbliższe 3 lata.
A sportowo?
32-letni Tay Prince, ostatni pamiętający mistrzowskie czasy w Detroit
to nadal klasowy zawodnik, który ostatnie sezony wegetował w Pisotons
grając o nic. W nowym środowisku, grając o coś spodziewam się, że dobrze
wpasuje się w system Grizzlies – całkiem podobny do tego, który
pozwalał Pistons rządzić na Wschodzie przez ładnych parę lat."
I tak też się było…
Prince zadebiutował w barwach Grizzlies 1. lutego w meczu z Wizards. Memphis przed tym meczem miało bilans 29:16 a rozgrywki skończyli z bilansem 56:26. Jak widać gołym okiem nie tylko nie stracili pod względem sportowym ale też wynieśli swoją grę na inny poziom. Nie powiem, że lepszy – po prostu inny. Skrajnie zespołowy, poukładany atak (czterech graczy zdobywało średnio ponad 10 punktów, a kolejnych pięciu więcej niż 7) oraz dusząca obrona, z której uczynili swoją wizytówkę. Zaczęli przypominać mi starych dobrych Pistons, którzy parę lat temu rozdawali karty na Wschodzie. Przypadek? Nie sądzę.
Kevin Durant w serii z Rockets zdobywał średnio 32.5 punktu na mecz przy skuteczności z gry na poziomie 48% oraz 87% z linii. W serii z Grizzlies, gdzie kryty był głównie przez Prince’a każda z tych wartości poszła w dół. Punkty – prawie o 4, skuteczność z gry o ponad 6%, z osobistych o prawie 10%. K.D. dodatkowo notował 4.4 straty tej serii.
W ostatnim meczu, kończącym serię Durant spudłował 16 ze swoich 21 rzutów i zanotował 7 strat. Nikt wcześniej w historii nie zaliczył meczu na poziomie poniżej 25% z gry w połączeniu z 7 stratami, w meczu play-off którym kończy sezon danej drużyny.
W ostatnich dwóch meczach serii K.D. zanotował łącznie 15/48 z gry i 11 strat. 67% z jego rzutów było bronionych przez Prince’a właśnie.
Tony Allen. "Szwajcarski scyzoryk" na parkiecie. Robi wszystko, czego drużyna potrzebuje a jego wizytówką jest obrona – prawdopodobnie najlepsza obrona "na piłce" w NBA. Powtarzam to od wakacji 2010, powtórzę jeszcze raz – Jego odejście z Bostonu latem 2010 roku uważam za jeden z największych, jeśli nie największy menadżerski błąd Danny’ego Ainge’a. Nie poszło o pieniądze, bo te były porównywalne. Chodziło o to, że Ainge nie do końca był pewien kolan Allena, szczególnie lewego, które dwa sezony wcześniej było operowane. Grizz wzięli go z pocałowaniem ręki. Kolana Allena, od tamtej pory nigdy nie były tematem.
Mike Conley. 25-latek gra od kilku tygodni swój najlepszy basket w dotychczasowej, 5-letniej karierze. 17.6 punktu, 7.6 asysty, 4.8 zbiórki oraz 1.6 przechwytu na mecz i tylko 1.9 straty. Świetnie reguluje tempo gry, idealnie realizuje filozofię coacha Lionela Hollinsa a co ważniejsze nie znika w decydujących momentach meczu, serii co niestety dla Grizz zdarzało mu się we wcześniejszych latach.
Zach Randolph. Z-Bo podobnie jak dwa lata temu włączył kolejny bieg na play-offy (4.3 punktu więcej niż w sezonie regularnym). Patrzysz na jego grę i zastanawiasz się czy dałby radę przeskoczyć książkę telefoniczną. A on robi swoje. Nie polatał przy nim Blake Griffin, nie skakał nad nim Serge Ibaka. "Ruszyła maszyna po szynach ospale".
Marc Gasol. Hiszpan też ma w domu internet i wie doskonale, że ludzie robią żary z jego wyboru na najlepszego obrońcę a jeszcze większe z tego, że jako "najlepszy obrońca" sezonu załapał się dopiero do drugiej piątki defenzorów. Co on na to? Ciężko jest wybić po bronionej stronie parkietu w najlepszej defensywie ligi. Gasol zaczął więc brać na siebie więcej w ataku z powodzeniem dla drużyny. 18.3 punktu w play-offach do 14.1 w sezonie regularnym. A co ważne – dając więcej w ataku nie oddał nic w obronie. Zbiera i blokuje więcej niż w sezonie.
Grizzlies na 11 rozegranych meczów w tegorocznych play-offach tylko dwa razy tracili 100 punktów (jeden z tych meczów wygrali). Aż 4 razy udało im się zatrzymać przeciwnika poniżej 90 punktów. Póki co są 5:0 u siebie i 3:3 na wyjazdach.
Jedną z tajemnic ich niewątpliwego sukcesu w tych play-offach jest fakt, że liderzy drużyny weszli na jeszcze wyższy poziom niż w sezonie regularnym. Nie jest sztuką nakręcać statystki w rundzie zasadniczej przeciwko Bobcats i im podobnym. Trzeba grać dobrze, kiedy przychodzi na to czas, a to już udaje się tylko nielicznym.
Uwielbiam poukładane systemy, gdzie każdy zna swoją rolę, gdzie twarda obrona nakręca inteligentny atak.
To będzie świetna seria bo Grizzlies i Spurs prezentują niemal identyczną szkołę grania. Twarda obrona, poukładany atak, inteligenty trener i nawet 10-osobowa rotacja. Nie spodziewam się, że po 100 punktów będzie padać na porządku dziennym ale spodziewam się a raczej jestem tego pewny, że przed nami niesamowita seria, która do wyłonienia zwycięzcy może potrzebować nawet siedmiu meczów.
Plan wygląda tak:
Niedziela, 19. maja w San Antonio
Wtorek, 21. maja w San Antonio
Sobota, 25. maja w Memphis
Poniedziałek, 27. maja w Memphis
* Środa, 29 maja w San Antonio
* Piątek, 31. maja w Memphis
* Niedziela, 2. czerwca w San Antonio
* – jeśli będzie trzeba.
Ciekawostka: W ostatnich trzech sezonach, ci którzy mieli na swojej drodze w play-offach Oklahomę, ostatecznie sięgali po mistrzowskie tytuły.
2010: L.A. Lakers wyeliminowali Oklahomę w I rundzie, zdobyli tytuł.
2011: Mavs wyeliminowali Oklahomę w Finale Zachodu, zdobyli tytuł.
2012: Heat pokonali Oklahomę w Wielkim Finale.
2013: Grizzlies wyeliminowali Oklahomę w II rundzie…