Król jest jeden

Michał przypomniał wczoraj coś o czym zapominać nam nie wolno, szczególne tym młodszym kibicom NBA, którzy nie mieli możliwości śledzić kariery Michaela, kiedy ten regularnie zachwycał swoją grą. Poniższy film prezentuje masę niesamowitych zagrań Jordana, a przecież to tylko maleńki ułamek tego co robił i kim był nie tylko dla NBA, nie tylko dla koszykówki, nie tylko dla światowego sportu ale także dla popkultury XX i XXI wieku. Wiele z tych akcji wykonał grubo po trzydziestce – czyli tam gdzie mało który sportowiec doprowadza swoją karierę, nie mówiąc już o utrzymaniu ciała w najwyższej gotowości i sprawności. Warto podkreślić, że 15-20 lat temu metody treningowe, suplementy diety nie stały na takim poziomie jak dziś. Mimo to M.J. wyniósł swoją grę na poziom ponadczasowy. Ze swoimi warunkami fizycznymi, atletycznością i stylem gry i dziś w dobie sportu coraz bardziej idącego w atletyzm dominowałby jak kiedyś. Dodatkowo zmiany w przepisach faworyzujące zarówno atak jak i gracza będącego w posiadaniu piłki dałyby Michaelowi jeszcze więcej możliwości na zdobywanie punktów.

To nie tylko gra, ciało, sukces sportowy i medialny to także (a może przede wszystkim) osobowość. Mike sporadycznie karany był faulami technicznymi (faworyzowany przez sędziów? nie sądzę). Wzór sportowca, żywy dowód na to, że tylko ciężka, systematyczna praca i odpowiednie nastawienie psychiczne pozwalają na sukces w zawodowym sporcie.

Michael nigdy nie zszedł z parkietu jako pokonany nie gratulując wygranym. Nie obrażał się na dunkujących nad nim amatorów (a byli tacy bo M.J. nie stronił od podwórkowych mini gier w czasie lata) tylko brał piłkę i kończył żarty.

W jednej z książek o Jordanie przeczytałem, że to co czyniło go tak wyjątkowym było nastawienie, iż mimo bycia na szczycie zawsze znajdą się tacy, którzy zakwestionują jego status. Dlatego bez względu na to czego nie dotyczyłaby rozmowa z M.J-em prędzej czy później z jego ust padało słowo "wyzwanie". Taki był.

Nawet jeśli dziś ktoś dorównuje mu (bądź nawet przewyższa) w jakimś aspekcie koszykarskiego rzemiosła czy cechach charakteru to całościowo próżno szukać sportowca jego półki – półki, która zajmuje tylko on.  

Król był jeden, Jordan był jeden. Nie ma, nie było i nie będzie następnego Jordana, następnego króla koszykówki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.