Przygarnij Boozera

Miał odstąpić od kontraktu i szukać większych pieniędzy niż $12 mln. za sezon. W porę stuknął się jednak w swoją skrzętnie ogoloną głowę, że w dobre kryzysu i z historią swojego średniego zdrowia na większe pieniądze raczej nie ma co liczyć. Zrezygnował wiec z gołębia na dachu decydując się na wróbla w garści – czyli 12 baniek od teraz do czerwca przyszłego roku. Delikatnie mówiąc lekko pokrzyżował plany na przyszłość ludziom z Utah, którzy na jego następcę na pozycji silnego skrzydłowego już dawno namaścili Paula Millsapa. OK, pomyśleli, do tej pory grali ze sobą razem i nie wychodziło to źle, jakby co mogą tak grać nawet do lutego a my będziemy starać się sprzedać Boozera bądź co bądź złotego medalistę z Pekinu za kogoś nie mniej wartościowego. Prawdziwy problem pojawił się jednak 2 dni temu kiedy (nie)spodziewanie Millsap, przyszłość Jazz zdecydował się przyjąć ofertę czteroletniego kontraktu za $32 mln od Portland Trail Blazers. Jazz mają tydzień na wyrównanie oferty i zatrzymanie swojej przyszłej gwiazdy w Salt Lake City.
Rozmawiali z Chicago i Portland na temat wymiany z udziałem Boozera – nic z tego. Wczoraj chcieli wymienić Boozera na Taya Prince’a z Detroit – też nic z tego.
Z obozu Jazz dochodzą słuchy, że ci (w osobie Grega Millera) jasno dali do zrozumienia Carlosowi, iż nie ma go w planach na przyszłość klubu.
Nie spodziewali się, że zawodnik który od dłuższego już czasu był nieszczęśliwy w Utah zdecyduję się jednak zostać w klubie. W takiej sytuacji ich pula wynagrodzeń za następny sezon wynosić będzie $73 mln. A jeśli dodać do tego nowy kontrakt Millsapa (bo raczej na 100% wyrównają ofertę Blazers) wtedy pułap sięgnie $81 mln. To dużo, szczególnie dla klubu, który znany był zawsze z oszczędności i rozsądku w wydawaniu grubych milionów.
Co sprawia, że Carlos Boozer choć świetny koszykarz stał się niechciany w Utah a inne kluby boją się podjąć ryzyko związane ze sprowadzeniem go?
Otóż za chłopakiem z Alaski ciągnie się reputacja człowieka niesłownego, mówiąc delikatnie, a mówiąc wprost – zdrajcy łasego na pieniądze. Tak przynajmniej widzą go w Cleveland gdzie wspólnie z LeBronem Jamesem miał tworzyć tandem XXI wieku i prowadzić klub do sukcesów. Miał ale w dość niemiłych okolicznościach pożegnał się z Cavs wybierając tłustą ofertę z Utah mimo, iż obiecał włodarzom Cleveland, że zostanie w Ohio.
I tak już zostało, zła reputacja ciągnie się za Carlosem od tamtego incydentu i zawsze przypominana jest przy okazji rozmów o pieniądzach. W międzyczasie okazało się, że Boozer mimo iż wygląda jak gladiator to raz po raz trapią go różne kontuzje. Biorąc pod uwagę, że jego talent daje mu zarobki wyrażone siedmiocyfrową liczbą ryzykiem jest wypłacanie takich pieniędzy komuś, kto nie jest tytanem zdrowia. Na 410 możliwych do rozegrania meczów w sezonie regularnym w barwach Jazz, Carlos wystąpił zaledwie w 276. Wszystko to sprawia, że posiadanie Boozera w składzie jest ryzykiem. Ryzykiem, które jednak w odpowiednich okolicznościach może się opłacić. Gdy zdrowy jest zawodnikiem na poziomie przynajmniej 20 punktów i 10 zbiórek. Kto zagra "va banque" i pozyska nieprzewidywalnego skrzydłowego? A może Jazz zdecydują się jednak zostawić go u siebie mając bogactwo na pozycjach podkoszowych? Kto przygarnie Boozera?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.