Książka „Larry vs Magic. Kiedy rządziliśmy NBA” 18

"Larry vs Magic. Kiedy rządziliśmy NBA". Rusza przedsprzedaż książki o dwóch legendach NBA.

Lata 80. w koszykówce były erą dwóch wielkich graczy: Larry’ego Birda i Earvina "Magica" Johnsona. To właśnie ich rywalizacja elektryzowała kibiców na całym świecie, to właśnie ich gra wpłynęła na poprawę wizerunku NBA, to właśnie ci zawodnicy przeszli długą drogę od największych rywali do najlepszych przyjaciół. Rusza przedsprzedaż książki „Larry vs. Magic. Kiedy rządziliśmy NBA”, w której bohaterowie przy udziale dziennikarki Jackie MacMullan opowiadają swoją niesamowitą historię.

Miło mi poinformować, że zostałem jednym z patronów medialnych tejże książki. We współpracy z wydawnictwem SQN mam dla Was kod rabatowy do wykorzystania na stronie internetowej księgarni LaBogita. Tajemniczy kod brzmi KAROLVS i da Wam 25% zniżki. Ważny będzie przez miesiąc. Książkę zamówicie POD TYM ADRESEM.

O książce:

Różniło ich niemal wszystko – charakter, pochodzenie, sposób gry, a nawet kolor skóry. Łączyło jedno: perfekcjonizm i niepohamowana żądza zwyciężania. Moment, w którym po raz pierwszy stanęli naprzeciwko siebie, wyznaczył nową erę koszykówki. Ich wzajemna rywalizacja stała się symbolem lat 80., odmieniając zdruzgotany narkotykowymi skandalami wizerunek NBA.
Larry Bird kontra Earvin „Magic” Johnson, Celtics kontra Lakers, Wschód kontra Zachód, siła kontra finezja, Old School kontra Showtime… Kiedy rządziliśmy NBA to niezwykle osobisty portret najsłynniejszego duetu rywali w historii koszykówki. Od pierwszego finału w lidze uniwersyteckiej, przez zacięte boje o mistrzowskie pierścienie, po wsparcie w najtrudniejszych momentach.
Kiedy zaczynali, byli największymi wrogami. Skończyli jako przyjaciele na całe życie.

Fragment książki:

"9 KWIETNIA 1978
Lexington, Kentucky
Zbłąkany rzut odbił się pod ostrym kątem od tablicy, ale Larry Bird, odczytując lot piłki, zebrał ją i bez wahania działał dalej, obracając głowę i rozważając opcje.
Earvin Johnson rozpoczął bieg w kierunku przeciwnego kosza jeszcze w momencie, kiedy piłka leciała w stronę kosza jego drużyny. Dopiero od sześciu dni grał razem z Birdem w drużynie gwiazd uniwersyteckich w międzynarodowym turnieju koszykarskim, ale już zdążył się zorientować, że to Bird jest najlepszym specjalistą od zbiórek, jakiego mają w drużynie.
Bird ruszył środkiem, Magic już pędził prawą stroną, czekając na podanie, ale skrzydłowy patrzył gdzie indziej, jakby miał inne plany. Przez ułamek sekundy Magic był rozczarowany. „Chyba mi nie poda”, mruknął.
I wtedy to nastąpiło: pocisk zza pleców, który wylądował dokładnie w prawej dłoni Magica. Pozostał tam na tyle długo, że Johnson mógł rozbroić obrońcę, Andrieja Lopatowa, mijając go kozłem, po czym oddał piłkę ponad ramieniem Birdowi, nawet nie spoglądając w jego kierunku.
Gwiazdor uczelni Indiana State nie zdążył nawet dobrze chwycić piłki, a już oddał ją z powrotem do Magica, nie dając radzieckiemu zawodnikowi czasu na reakcję. Johnson trafił łatwy layup, a tłum zgromadzony w hali Rupp Arena oszalał z radości.
Magic się odwrócił i ruszył w kierunku Birda, żeby przybić z nim piątkę. Bird odwzajemnił gest, po czym obaj ruszyli truchtem pod swój kosz, jeden obok drugiego. Jeden podskakiwał, bił brawo i świętował udaną akcję, drugi biegł ze spuszczoną głową, nie okazując emocji, tak jakby nic szczególnego się nie wydarzyło.
Tak oficjalnie rozpoczęła się historia dwóch wielkich koszykarzy, Earvina „Magica” Johnsona i Larry’ego „Joego” Birda. Wtedy byli jeszcze kolegami z drużyny. Przed tamtym turniejem Johnson nigdy nie spotkał Birda. Był pod wrażeniem tego, jak dobrze skrzydłowy podał mu piłkę, a kiedy Bird oddał mu ją, nie patrząc w jego kierunku, Magic poprzysiągł sobie: „Nie pozwolę, żeby ten gość mnie przyćmił”.
„To były niesamowite trzy sekundy koszykówki – wspominał Johnson. – To było jak bum! bum! bum! Pomyślałem wtedy: »O rany, jak ja uwielbiam grać razem z tym gościem!«. I uwierzcie mi: kibice też to uwielbiali”.
Jakieś 30 lat po tym spektakularnym koszu zdobytym w meczu przeciwko reprezentacji Związku Radzieckiego, kiedy Magic miał tylko 18 lat, a Bird 21, obaj nadal dokładnie pamiętali tę akcję.
„Obrońca się potknął, próbując za nami nadążyć – wspominał Bird. – Pędziliśmy w jego kierunku tak szybko, że tylko ruszał głową w tę i we w tę; kompletnie się pogubił. Zacząłem się śmiać, bo ten biedny chłopak nie miał pojęcia, co powinien zrobić”.
Nie tylko on. Nikt nie wpadł na pomysł, żeby zachować ujęcia tamtych wspólnych czarodziejskich zagrywek Birda i Magica. W ówczesnych porannych gazetach próżno było szukać poetyckich opisów ich wspólnych akcji i genialnych podań. W 1978 roku, choć obaj udowodnili, że mają papiery na poważną grę w koszykówkę, nikt nie myślał jeszcze o nich jako o elitarnych zawodnikach. W tamtym momencie żaden nie miał na koncie tytułu mistrzowskiego, żaden nie był MVP ligi, nie zdobyli jeszcze nawet mistrzostwa uniwersyteckiej ligi NCAA. Nikt jeszcze nie dostrzegał ironii w tym, że Bird i Magic rozpoczynają swoją niesamowitą relację jako koledzy z drużyny, bo nikt nie wiedział, że stworzą wkrótce jedną z najbardziej fascynujących rywalizacji w historii koszykówki."


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.