Kto mąci wodę?

Jeszcze niedawno wydawalo sie ze saga Stephona Marburego w Nowym Jorku powoli zmierza ku pozytywnemu koncowi. Pozytywnemu dla klubu, ktory z nowym trenerem idzie w innym kierunku i dla zawodnika, ktory po wykupieniu kontraktu o ktorym zaczeto rozmawiac w koncu zagra w innym klubie. W piatek jednak zarzad Knicks postanowil pohandlowac (czytaj ostatecznie pozbyc sie ludzi Isiah Thomasa a przy okazji a moze przede wszystkim zaoszczedzic pieniadze na lato 2010 kiedy to kontrakty koncza sie takim zawodnikom jak LeBron James, Dwyane Wade, Chris Bosh). Sprzedano Jamala Crawforda,  po paru godzinach jego los podzielil Zach Randolph. Knicks tym czasem szykowali sie do meczu z Milwaukee Bucks. Zawodnicy pozyskani w wymianach rzecz jasna zagrac z Bucks nie byli w stanie. W Nowym Jorku zaczelo brakowac ludzi do gry. Nagle Stephon, persona non grata stal sie potrzebny przynajmniej na ten jeden mecz. Coach D’Antoni w obliczu utraty dwoch graczy z pierwszej piatki i chwilowym braku ich nastepcow zaproponowal Stephowi 30-35 minut w meczu, ktory mogl byc jego debiutem w tym sezonie. I o dziwo zaskakujacy do tej pory profesjonalizmem Marbury odmowil wejscia na parkiet…….

To byla wersja wydarzen wedlug trenera Knicks Mike’a D’Antoniego. Z punktu widzenia niezadowolonego, nieaktywnego do tej pory zawodnika wygladalo to nieco inaczej. Zaprzecza on, jakoby odmowil trenerowi wejscia na parkiet, jednoczesnie jest zszokowany wersja, ktora podzielil sie z mediami D’Antoni.

" Powiedzial, ze ma dla mnie 20-25 minut (w meczu z Bucks) jesli chce" – opowiadal Marbury. "Odpowiedzialem: 'Powiedziales mi, ze idziecie w kierunku, w ktorym mnie nie potrzebujecie’. Nie odmowilem gry." – relacjonowal. " Tylko sie usmiechnal i odpowiedzial: ’ Doskonale cie rozumiem’." – dodał Stephon.

Pare tygodni temu Mike D’Antoni porownal swoja prace w Nowym Jorku do plywania w metnej wodzie, ktorej on nie zmacil. Czy mial na mysli pozostalosci po erze Thomasa czyli zawodnikow o gigantycznych kontraktach i sredniej reputacji? Jesli tak to wlasnie Marbury jest ostatnim  uosobieniem zmierzchu "starego systemu" nie dziwi wiec determinacja z jaka chce sie go pozbyc.

A jesli nie wiadomo o co chodzi to w wiekszosci przypadkow chodzi o pieniadze. D’Antoni moze stanac na glowie, biegac nago po Manhattanie – nic nie wskora. Kontrakt Marburego jest gwarantowany i juz! Na transfer nikt w Nowym Jorku juz sie nie ludzi. Pozostaje wykupienie kontraktu przy czym Stephon jest trudnym negocjatorem bo co zrozumiale chce wszystko lub jak najwiecej z tego co ma zagwarantowane. Jemu sie nie spieszy, nie ma nad soba presji. Bez watpienia irytuje to zarzad Knicks, ktory wszystkimi sposobami szuka alternatywnego rozwiazania problemu. Starbury na przestrzeni lat dorobil sie w NBA opinii awanturnika, czlowieka trudnego do wspolpracy. Czy D’Antoni i zarzad Knicks probuja nieczystych gier w stosunku do zawodnika? Czy chca wyprowadzic go z rownowagi dajac sobie prawo do zastosowania kar i zawieszen? I komu tu wierzyc? O co tu chodzi?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.