LeBron i Steph wybrali swoje składy All-Star

LeBron James i Stephen Curry ustalili składy na tegoroczny Mecz Gwiazd, który 18 lutego zostanie rozegrany w Los Angeles.

Jako pierwszy wybierał James. W jego pierwszej piątce znajdą się Kevin Durant, Anthony Davis, DeMarcus Cousins i Kyrie Irving. Skład uzupełniają LaMarcus Aldridge, Bradley Beal, Kevin Love, Victor Oladipo, Kristaps Porzingis, John Wall oraz Russell Westbrook

Steph z kolei, do wyjściowego składu wybrał sobie Jamesa Hardena, DeMara DeRozana, Giannisa Antetokounmpo i Joela Embiida. Zmiennikami tej ekipy zostali Jimmy Butler, Draymond Green, Al Horford, Damian Lillard, Kyle Lowry, Klay Thompson oraz Karl-Anthony Towns. 

Pierwsze piątki, wybrane zostały tradycyjnie głosami fanów (50%), wybranej grupy dziennikarzy (25%) oraz samych zawodników (25%). To od nich właśnie swój draft musieli zacząć LeBron i Steph. Rezerwy, też tradycyjnie, wybrali trenerzy wszystkich drużyn NBA. Zmieniona od tego sezonu formuła ustalania składów do Meczu Gwiazd miała na celu uatrakcyjnić widowisko, które kiedyś uważane było za święto koszykówki, a w ostatnich latach mocno straciło na swojej wyjątkowości.

Już za niecały miesiąc przekonamy się czy był to ruch w dobrą stronę. Składy na papierze wyglądają ciekawie. Teraz wszystko w nogach zawodników. Pozostaje nam wierzyć w to, że nasi ulubieńcy nie będą gasić świateł w sobotnią noc, w klubach w Los Angeles i z w miarę trzeźwymi umysłami, oraz z chęciami, podejdą do zawodów. Liczę również, że Adam Silver pójdzie za ciosem, i że w przyszłym roku w Charlotte zobaczymy na parkiecie 24 najlepszych koszykarz NBA, bez podziału na Konferencje. Przy całej mojej sympatii do Ala Horforda i zrozumienia dla jego roli w Bostonie, której nie wyrażają statystyki ani akcje TOP10, to nie uważam go za jednego z 24 najlepszych graczy tej ligi. Moim zdaniem jego miejsce powinien był zająć choćby Paul George, który gra bardzo dobry, acz mało medialny, sezon. Jest filarem defensywy Thunder, która to defensywa jest w elicie NBA. Z kolei po atakowanej stronie boiska cały czas jest groźny. Chciałbym też, żeby gwiazdy schowały swojego ego i pozwoliły fanom obejrzeć kolejny draft. W tym roku wyglądało to tak, że Steph dokonywał swoich wyborów z własnego domu, przez telefon. Z kolei LeBron siedział akurat w hali treningowej Cavs.

W zawodniku, który zostałby na oczach fanów wybrany jako ostatni, powinna się rozbudzić sportowa złość, która znalazłaby potem ujście w czasie Meczu Gwiazd. W żadnym wypadku nie powinno się patrzeć na to w kategoriach wstydu czy zażenowania. W końcu bycie w gronie 24 najlepszych zawodników ligi, to jest coś. Tak ja to widzę. Spodziewam się też, że przez następne dni zalewać będą nas spekulacje odnośnie kolejności draftu. Ktoś pewnie pokusi się o przewidywanie przyszłości LeBrona, na podstawie jego wyborów. Pewnie i sami zawodnicy zaczną mówić. 

Podstawowe pytanie brzmi teraz – jesteście Team LeBron czy Team Steph?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.