„LeBron James. Biografia”. Rusza przedsprzedaż nowej koszykarskiej książki

Kompletna biografia LeBrona Jamesa, najlepszego koszykarza XXI wieku i jednego z najwybitniejszych sportowców w historii, którego można postawić obok Micheala Jordana, Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. James nosi koronę, jakby się z nią urodził, prawda jest jednak zupełnie inna. To absorbująca opowieść o talencie, charakterze, walce, szczęściu i długowieczności.

 

Książka jest dostępna TUTAJ

Jeszcze zanim oddał pierwszy rzut na parkietach NBA, zarobił pierwsze 100 milionów dolarów. Fortuna go jednak nie zmieniła i wciąż otacza się najlepszymi przyjaciółmi z dzieciństwa. By przedstawić niesamowitą historię LeBrona, Jeff Benedict przeprowadził setki rozmów z osobami, które towarzyszyły mu podczas podróży na koszykarski olimp. Na stronach tej książki widać jego przemianę z przestraszonego i samotnego chłopca, który wychowywał się bez ojca i tułał się od domu do domu, w człowieka, z którego zdaniem liczy się cały świat.

 

LeBron jest dziś nie tylko czynnym zawodnikiem, ale i producentem filmów i programów telewizyjnych. Dzięki temu jako pierwszy aktywny koszykarz w historii został miliarderem. Legendarny sportowiec wykorzystuje majątek, by pomagać potrzebującym rodzinom, a o opinie w niektórych sprawach pytał go sam Barack Obama. Ta książka to coś więcej niż opowieść o czterech mistrzostwach, dwóch złotach olimpijskich i wielu statuetkach MVP. Jeff Benedict zagłębia się w relacje LeBrona ze sławą i władzą: jak je kultywował i wykorzystywał, ale i często cierpiał z ich powodu. Amerykanin na zawsze zmienił to, jak postrzega się współczesne ikony sportu. Jego wieloletni przydomek „King” jest w pełni zasłużony.

 

Fragment książki:

Kolumna czarnych SUV-ów ruszyła spod lotniska Westchester County w stronę Connecticut, następnie sunęła wzdłuż zalesionych dróg, aż zjechała na utwardzony podjazd, po którego obydwu stronach znajdowały się kamienne mury oraz zielone dęby i klony. Z tyłu jednego z samochodów siedział 25-letni LeBron James. Obok niego znajdowała się matka jego dwóch synów, 23-letnia Savannah Brinson, licealna miłość koszykarza. Przykuwała jego uwagę bardziej niż bajkowa sceneria, którą mogli podziwiać zza szyb auta właśnie zatrzymującego się przed domem wybudowanym na rozległej posiadłości w Greenwich. James miał na sobie okulary przeciwsłoneczne, biały T-shirt i czarne spodenki typu cargo. Kiedy wysiadał z SUV-a, złociste promienie popołudniowego słońca przechodziły przez biały płotek posiadłości, oświetlając gęsty, zielony trawnik, różowe i fioletowe niecierpki oraz ściółkę w kolorze czekolady. Do domu zbudowanego w stylu kolonialnym wiodła kamienna ścieżka. Był czwartek, 8 lipca 2010 roku, a James przyjechał tu na próbę, kolację i odpoczynek. Za kilka godzin miał wystąpić w specjalnym programie na antenie ESPN i ogłosić, czy pozostanie graczem Cleveland Cavaliers, czy też dołączy do jednej z pięciu drużyn, które od ponad roku próbowały go ściągnąć do siebie. Najbardziej rozpoznawalny koszykarz tej ery nie mógł przewidzieć, że nim ta noc się skończy, stanie się również najbardziej znienawidzonym sportowcem świata.

 

Z samochodów, które jechały wraz z Jamesem, wysiadali kolejni ludzie, w tym dwóch jego najlepszych przyjaciół, 29-letni Maverick Carter i 28-letni Rich Paul. Należeli do niewielkiego grona osób, które znały jego plany. Carter i Paul oraz 31-letni szef sztabu Jamesa, Randy Mims, byli z LeBronem od ostatniego roku liceum w Akron w stanie Ohio, kiedy to koszykarz poprosił wszystkich trzech, żeby dla niego pracowali. Mądrzy, ambitni i niesamowicie lojalni wobec siebie, wraz z Jamesem tytułowali się Czterema Jeźdźcami Apokalipsy. Tym razem Mimsa z nimi nie było. Carter i Paul pewnym krokiem podążali za Jamesem kamienną ścieżką. Carter był szczególnie pewny siebie. To właśnie on, partner biznesowy Jamesa i potencjalny potentat, wpadł na pomysł, żeby koszykarz właśnie tak ogłosił swoją decyzję. LeBron był jedynym amerykańskim sportowcem, który mógł nakłonić prezesa ESPN, Johna Skippera, by ten udostępnił mu godzinę czasu antenowego na własny program. Carter chciał skorzystać z możliwości zrobienia czegoś bardziej rewolucyjnego niż po prostu ogłoszenie, do której drużyny dołączy James. Zamiast tego pragnął wygłosić swoistą deklarację niepodległości z ekonomicznego ucisku właścicieli drużyn, wyswobodzenia z filtrów nałożonych na graczy przez dziennikarzy tradycyjnych mediów i ogólnego porządku dziobania, pokazującego sportowcom – szczególnie czarnoskórym – ich miejsce w szeregu.

 

Pomysłowy i przedsiębiorczy Paul szykował się do roli agenta sportowego i nie czuł się dobrze ze sposobem ogłoszenia decyzji. On i Maverick zgadzali się jednak co do jednej rzeczy: LeBron miał właśnie zburzyć status quo.

 

James cieszył się wspólną chwilą z przyjaciółmi, wciąż emanując pewnością siebie. Wiedział, jak wielką ma władzę. Podczas siedmiu sezonów w Cleveland dokonał rzeczy, których żaden gracz w historii – wliczając w to Michaela Jordana – nie zdołał zrobić. W trzeciej klasie liceum ochrzczony „Wybrańcem” przez magazyn „Sports Illustrated”, z opiewającym na 90 milionów dolarów kontraktem z Nike podpisanym jeszcze przed maturą, 18-letni James wpadł do NBA jak kometa i wkrótce został najmłodszym, a zarazem tym, który najszybciej tego dokonał, graczem ligi, który zaliczył 10 000 punktów, 2500 zbiórek, 2500 asyst, 700 przechwytów i 300 bloków w karierze. Zapowiadał się na najlepszego strzelca, zbierającego i rozgrywającego wszech czasów. W 2004 roku, jako 19-latek, został najmłodszym reprezentantem USA w koszykówce, a w 2008, jako 23-latek, sięgnął po złoto igrzysk olimpijskich. W tym samym roku jego własna firma wyprodukowała pierwszy film, a on sam podpisał umowę na pierwszą książkę i nawiązał współpracę z Dr. Dre i Jimmym Iovine’em z Beats Electronics, firmą, którą później kupiło Apple. Podtrzymywał też znajomości z dwoma z najbogatszych ludzi na świecie, Warrenem Buffettem i Billem Gatesem. Obydwaj byli pod wrażeniem kadry bankierów i prawników doradzających Jamesowi i jego zespołowi, a Buffett powiedział o nim: „Gdyby był notowany na giełdzie, kupiłbym jego akcje”.

 

W lipcu 2010 roku 50 milinów rocznego dochodu Jamesa w ramach kontraktów sportowych i reklamowych było tylko częścią jego rozrastającego się portfolio. Wartość koszykarza miała w ciągu najbliższej dekady wzrosnąć do miliarda dolarów. Jeszcze żaden miliarder w historii nie był aktywnym zawodnikiem amerykańskich sportów drużynowych. James chciał być pierwszym.

 

W Nike przyćmił Tigera Woodsa jako najbardziej wartościowego ambasadora marki odzieżowej. Kiedy poprzedniej jesieni Woods rozbił swoje auto na drzewie sąsiada, a jego reputacja utonęła w skandalu dotyczącym niewierności, korporacje rozwiązały kontrakty z golfistą i skierowały swoją uwagę na Jamesa. American Express, McDonald’s, Coca-Cola i Walmart doceniły autentyczność oddania rodzinie i wierność swoim korzeniom w Akron.

 

Do tego czasu jego popularność dawno wykroczyła poza sport. Występował z Jayem-Z, wspomagał na kampanijnym szlaku Baracka Obamę, jadał z Anną Wintour, pozował dla Annie Leibovitz i z Gisele Bündchen, a także założył własną fundację. Przed 25. urodzinami James zaangażował się w politykę, modę, mass media i filantropię. Rok wcześniej poświęcono mu program publicystyczny 60 Minutes, ponadto pojawił się na okładkach takich magazynów, jak: „Vogue”, „Time”, „Esquire”, „Fortune”, i „GQ”. Według największych rankingów popularności celebrytów James był bardziej rozpoznawalny niż Jay-Z. Nike uczyniło z niego globalną ikonę dzięki reklamom rodem z Hollywood, które pokazały jego talent aktorski i komediowy. James był znany na całym świecie, od Chin po Europę.

Jedynym, czego mu brakowało, był mistrzowski pierścień. Ale teraz postanowił to zmienić. Od ponad roku podkreślał, że wraz z wygaśnięciem kontraktu z Cavaliers po sezonie 2009/10 rozważy wszystkie możliwości i zwiąże się z organizacją mającą największe szanse na zbudowanie mistrzowskiej drużyny. Każdy chciał mieć go u siebie. Burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg (a wraz z nim całe miasto) rozpoczął kampanię „C’mon LeBron”, opartą na wyświetlaniu cyfrowych komunikatów na Times Square oraz miniekranach taksówek, licząc, że James dołączy do Knicks. Rosyjski miliarder będący właścicielem Brooklyn Nets próbował zwabić koszykarza, oferując mu pomoc w zostaniu miliarderem. Nawet prezydent Obama włączył się do negocjacji i z Białego Domu namawiał Jamesa, aby dołączył do Chicago Bulls, drużyny z jego rodzinnego miasta. Billboardy w Cleveland błagały LeBrona, by został, billboardy w Miami namawiały go, żeby przyjechał.

 

Jak każdy wielki artysta James chciał, żeby każdy go pragnął. Czasem wręcz obsesyjnie przejmował się tym, jak go odbierano, szczególnie w świetle pozostałych wielkich graczy. Dzień przed tym, nim dotarł do Greenwich, inny zawodnik bez obowiązującego kontraktu, Kevin Durant, za pośrednictwem Twittera, w mniej niż 140 znakach ogłosił, że przedłuża kontrakt z Oklahoma City Thunder, dodając: „Nie jestem typem gościa, który zawsze chce być w centrum uwagi i szczególnie o nią zabiega”. Jeśli chodzi o talent, Durant był największym rywalem Jamesa. Do tego jego skromność była powszechnie chwalona przez dziennikarzy sportowych, a wielu wręcz ją wykorzystywało, żeby dowalić LeBronowi i jego show na ESPN.

 

„Godzinny program? WTF?” – napisał jeden z komentatorów Fox Sports. Do dyskusji włączali się też gracze NBA. Jeden z nich powiedział anonimowo dziennikarzowi: „LeBron myśli tylko o sobie. Mówi o byciu jednym z najlepszych koszykarzy wszech czasów, jak Jordan albo Kobe, ale ani Jordan, ani Kobe nigdy by czegoś takiego nie zrobili. On chce być ważniejszy od gry”.

 

James czytał każde słowo, które o nim napisano. Przyzwyczaił się do nieustannych porównań do Jordana i Bryanta, ale nic nie bolało go bardziej niż nazywanie samolubnym. Uważał, że traktuje koszykówkę tak jak właściciele drużyn – jak biznes. Drużyny chciały o niego walczyć, więc czemu ich nie wysłuchać? I czemu nie zadbać o własne interesy, rozmawiając z innymi graczami o potencjalnym połączeniu sił? To nie było samolubne, tylko sprytne.

 

Nikt nie doceniał podejścia Jamesa bardziej niż prezes Miami Heat, Pat Riley. Podczas tygodnia poprzedzającego program ESPN James spotkał się z ponad tuzinem działaczy drużyn widzących go u siebie w składzie. Riley przyjechał ze swoimi mistrzowskimi pierścieniami – namacalnym dowodem tego, że wie, czego potrzeba, by po nie sięgnąć. Nie przeszkadzał mu też fakt, że James wziął na siebie rekrutację innych świetnych koszykarzy, żeby połączyć z nimi siły w walce o najwyższe cele.

 

Dla kariery LeBrona najrozsądniejsze było przejście do Miami, jednak perspektywa opuszczenia Cleveland bardzo go męczyła. Ohio było jego domem. Nigdy nie mieszkał poza tym stanem. Tu czuł się dobrze. Do tego z powodów, które poza jego matką rozumiało niewiele osób, czuł się zobowiązany wobec swojego rodzinnego Akron; to było miejsce, które go uformowało. Rozum nakazywał mu iść do Miami, serce – zostać w Akron. Nie chcąc rozczarować matki, zadzwonił do niej na kilka godzin przed wylotem do Greenwich i zwierzył się z decyzji, którą podjął. Odpowiedziała, że to on będzie musiał żyć z jej konsekwencjami, i zachęciła, żeby zrobił to, co będzie najlepsze dla niego samego.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.