Nie trzeba być Salomonem ani wielkim znawca koszykówki, żeby w miare sprawiedliwie i logicznie postarać się porównać, ocenić i pokusić się o ukaranie ostatnich fauli, o których od paru dni głośno w NBA.
Zaczął Rajon Rondo. Ostry faul na Bradzie Millerze. Bez 2 zdań celem Rajona nie była piłka. Decyzja sędziów? Zwykły faul przy rzucie. 2 rzuty osobiste dla Millera. 2 pudła, wygrana Celtów. Szwy na ustach Miellera.
Drugi faul. Dwight Howard i jego łokiec, który nigdy nie wylądował na głowie Samuela Dalemberta. Decyzja sędziów? Przewinienie techniczne dla D-12 a później zawieszenie na jeden mecz.
Jak dla mnie coś jest nie tak. Ewidentny ostry, niesportowy faul Rondo i wymach Howarda. Co jest nie tak?
W moim przekonianiu NBA płaci cene za zbyt dowolną interpretację flagrant faulu szczególnie podczas play-offs. W postseason o brutalnych faulach mówi się "hard play-off foul". Ale czym w zasadzie jest mocny faul play-offowy? Czy to taki faul, który w sezonie regularny byłby faulem niesportowym a w fazie pucharowej może ujść płazem w zależności od okoliczności meczu i interpretacji sędziego? Na to wygląda.
Zawieszając Howarda NBA sama sobie strzela gola. Stróż prawości ligi Stu Jackson oficjalnie ogłosił, iż faul Rajona nie był faulem niesportowym de fecto usprawiedliwiając złą decyzję sędziów.
Ale co ma wisieć nie utonie – jak mawiają w Montanie.
Zdając sobie sprawę z faktu iż "puszczenie" przewinienia Rondo zapewne zaostrzy i tak momentami za ostrą w niektórych parach walkę prawodopodobnie wydał sędziom odpowiednie dyrektywy odnośnie niesportowych zachowań graczy. Na efekty nie trzeba było czekać długo.
O ile nadmierna praca łokciem kwalifikowała się na przewinienie techniczne jakie zresztą otrzymał o tyle zawieszenie na jeden mecz szczególnie w kontekście zachowania Rondo jak na mój gust jest zbyt mocnym dmuchaniem na zimne.
A wystarczyłoby od czasu do czasu spojrzeć nieco dalej. W koszykówkę gra się nie tylko na obszarze między Seattle a Orlando czy Nowym Jorkiem a L.A.
Mówię od czasu do czasu bo jednak przepisy NBA, które różnią się od przepisów FIBA w większości przypadków podążają za dynamicznym rozwojem basketu – fibowskie nie zawsze. Ale czasem…
Moim zdaniem gdyby NBA zaadaptowałaby nowy przepis FIBA o przewinieniu niesportowym uniknęlibyśmy dwolności w interpretacjach i sztuczniego ratowania twarzy po błędnych decyzjach.
Wydawało mi się kiedyś, że fibowski przepis o "niesporcie" spowalnia rozwój gry, sprawia że basket traci na naturalności i dynamice. Brakowało mi tzw. faulu taktycznego – powszechnie stosowanego przecież w NBA. Ale zmieniłem zdanie jakiś czas temu.
Jeśli nie potrafisz zatrzymać kontry w przepisowy sposób zapłać za to. Jeśli bez pardonu przerywasz akcję, która przynisłaby pewne punkty musisz zostać ukarany. Kropka. W końcu o to chodzi w koszykówce – o zdobywanie punktów. Czy nie po to kibice przychodzą do hal, czy nie po to siedzą przed telewizorami? A skoro tak to czemu NBA tak faworyzująca atak nie pójdzie po rozum do głowy i nie zabezpieczy swoich strzelców przed kontuzjami a gry przed przeistoczeniem się w streetballowe zapasy?