Miami Heat mistrzami NBA! Byliśmy świadkami…

Heat closing in, lead Thunder 95-71 in Game 5

Miami Heat mistrzami NBA sezonu 2011-2012!
Mecz nr 5 wygrali w stylu, który zamyka usta wszystkim. Wszystkim.
Heat to tylko Wielka Trójka? W tym, decydującym o tytule meczu aż sześciu graczy zdobyło 10 i więcej punktów a w sumie dziewięciu punktowało. Piłka wędrowała z rąk do rąk, w wielu akcjach angażując całą piątkę Miami. To była prawdziwa drużynowa koszykówka.

Tytuł zdobyty w lockoutuwym sezonie nie jest równowarty z tym zdobytym w 82-meczowych rozgrywkach?
Bzdura. Skrócony sezon kondensuje w krótkim czasie i tak ogromną ilość meczów. Żadni zawodowi sportowcy nie grają ligowych meczów back-to-back-to-back. W NBA grają. Skrajny wysiłek, ból, kontuzje. Jeśli to ma być droga na skróty… to ja nie wiem.

Amnestia na Reggie Mike’u Millerze?
Są gracze, których w drużynie trzyma się z jakiegoś powodu. Mike Miller miał pecha przychodząc do Miami. W pierwszym roku połamany przed sezonem kciuk nie pozwolił mu wrócić do swojego rytmu praktycznie przez całe rozgrywki. W tej kampanii Miller był chodzącą mumią. Przepuklina, bóle i stłuczenia całego ciała – przez cały sezon. "To dla Was" – mówi Miller do tych, którzy wiedzieli lepiej niż coach Spo, niż Pat Riley i wysyłali go na księżyc. 23 punkty, 7/8 za trzy punkty w decydującym o tytule meczu. Nieźle jak na chodzącą kontuzję.

Column: LBJ gets a better seat among NBA's greats

Bardzo podobał mi się Dwyane Wade. 6 lat temu
niemal w pojedynkę wygrał finał z Mavs. Zdobywał po 36 punktów na mecz,
wchodził pod kosz kiedy chciał i przy kim chciał. Skakał, mijał, biegał
aż trzeszczały kolana. Sześć lat później po przebiegniętych kilometrach,
po kilku kontuzjach trochę zmienił swoją grę i wręcz idealnie,
naturalnie oddał pałeczkę LeBronowi. Nie mógł nie zrobić tego mając w
składzie u boku najlepszego gracza NBA, przeżywającego swoje najlepsze
chwile w lidze. Wade to inteligentny gość i dał tego wyraz w tych
play-offach, w tych finałach.

Column: LBJ gets a better seat among NBA's greats

Gwiazda Bosha nie świeci tak jak w
Toronto. Z całej trójki on musiał najbardziej rozdrobnić swój status a
ten finał mu to zrekompensował. Bez niego nie byłoby tego mistrzostwa.
Jego talentu ofensywnego nikt nigdy nie kwestionował teraz widać, że
coraz lepiej i pewniej czuje się w obronie a dobra defensywa to coś,
czego w przeciwieństwie do atakowania, można się nauczyć i z roku na rok
poprawiać (powiedz im K.G.).


I na koniec – LeBron James. Nie pękł w najważniejszym w karierze meczu. 26 punktów, 11 zbiórek, 13 asyst, 2 bloki i 1 przechwyt. Klasa. Kropka na "i" świetnego sezonu i niesamowitej formy w play-offach. To był jego czas, najlepszy basket w jego karierze. Po meczu powiedział piękne słowa, które nam kibicom powinny zapaść w pamięci i dać do myślenia a niektórym zrewidować pogląd na temat Jamesa. Powiedział, że rok temu w Finałach grał z myślą o tym, żeby zamknąć usta krytykom, żeby każdemu coś udowodnić. Że umie być liderem, że nie jest egoistą, że to, że tamto. Z tak załadowaną głową, z podwójną presją James nie dźwignął tamtego Finału z Mavs.
W tym roku przyjął inną strategię. Całkowicie odciął się od wszystkiego poza grą, żadnych rozpraszaczy, żadnego udowadniania komukolwiek czegokolwiek – tylko gra. Powiedział, że tak jak rok temu grał ze złością, tak w tym roku grał z miłości do gry. Proste?

Thunder nie istnieli w tym meczu. Już w zasadzie po kilku minutach gry, kiedy Heat uzyskali pierwsze, jeszcze nieznaczne prowadzenie nie widać było po nich że są w stanie w tym meczu poważnie zagrozić Heat. Mieli momenty ale były to bardzo delikatne momenty. Pojawili się w Finałach po naukę, rok może dwa za wcześnie ale nauka wyciągnięta z tej przygody będzie bezcenna. Już za rok, jeśli zachowają ten wyjątkowy skład mogą znów zameldować się w tym samym miejscu i skończyć sezon w zgoła innych nastrojach. K.D. 32 punkty, 11 zbiórek. Westbrook był tylko 4/20 z gry (19 punktów). Czy trzeba go sprzedać, żeby OKC zostali mistrzami? Myślę, że nie. Jest na tyle młody i utalentowany, żeby umieć wyciągnąć wnioski z tego co się właśnie stało i w odpowiedni sposób zmodyfikować swoją grę dla potrzeb drużyny. Jest nieprzeciętnym atletą a tego nauczyć się nie dla. Reszta zależy od niego.
To był nawet mimo lockoutu dobry sezon, fajny finał. Nie można narzekać. Trzeba pogratulować wygranym i podziękować pokonanym. I love this game… i Ty też!

James the MVP of NBA Finals

4:1 – taki był
mój typ przed finałem:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.