Chciałem napisać ćwierć wieku temu, ale poczułem się staro. Trzymajmy się więc suchych liczb. Wczoraj, 8 sierpnia, minęło dokładnie 25 lat od dnia, kiedy koszykarze Stanów Zjednoczonych sięgnęli po złote medale Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie. Po raz pierwszy w historii, i najprawdopodobniej ostatni, udało się zmontować skład złożony z późniejszych członków Galerii Sław. Amerykanie, owszem, mieli w swojej historii międzynarodowych występów, imponujące składy, w których grali mistrzowie i późniejsi członkowie Galerii Sław, ale nigdy w takiej liczbie. Wyjątek stanowił jedynie Christian Laettner, który dopiero kilka miesięcy po turnieju w Barcelonie zaczął swoją karierę w NBA.
W skład Dream Teamu weszli: Michael Jordan, Magic Johnson, Larry Bird, Charles Barkley, Karl Malone, John Stockton, Patrick Ewing, David Robinson, Clyde Drexler, Scottie Pippen oraz Chris Mullin.
Każdy z nich został członkiem Hall of Fame za wspaniałe kariery w NBA a od sierpnia 2010 roku Dream Team 1992 znalazł się tam również jako drużyna.
Amerykanie nie przywieźli do domu złotych medali z Igrzysk Olimpijskich w Seulu (1988). David Stern po latach negocjacji, w końcu doszedł do porozumienia z FIBA i Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim, w sprawie dopuszczenia do Igrzysk graczy z NBA. Ostatecznie zadano śmiertelny cios hipokryzji, według której w turnieju mogli brać udział tylko amatorzy, podczas gry od lat dla większości z nich, koszykówka była źródłem utrzymania i już wtedy konkretnego dochodu. Amerykanie, przez niezdrowe regulacje, na kolejne międzynarodowe imprezy wysyłać musieli studentów, którym przychodziło walczyć z dorosłymi i doświadczonymi zawodnikami.
W Barcelonie w końcu się to zmieniło.
Dla wszystkich rywali Dream Teamu konfrontacja z gwiazdami NBA była „kosmicznym” przeżyciem. W dobie braku internetu, telefonów komórkowych, oraz masowego i błyskawicznego przepływu informacji, wszystko co działo się wtedy w NBA, wydawało się jeszcze bardziej magiczne, kolorowe, telewizyjne, tajemnicze, niedoścignione. Za oceanem grano w koszykówkę tak niesamowicie dobrze, że wielu zastanawiało się czy aby na pewno mecze nie są tam reżyserowane. W Barcelonie nadarzyła się pierwsza prawdziwa okazja do sprawdzenia tej teorii.
Dość szybko okazało się, że dla reszty świata, będzie to walka tylko o srebrny medal. Rywale Stanów Zjednoczonych nie grali o wygrane, a o jak najniższe porażki. Powiedzieć, że była to różnica klas, to nic nie powiedzieć. Koszykówkę w wydaniu NBA i koszykówkę reprezentowaną przez wszystkich innych dzieliły lata świetlne.
To był basket zbliżony do perfekcji. Trener Chuck Daily ani razu nie poprosił o czas. Nie musiał. A skoro o nim mowa, to trzeba mocno podkreślić jego ogromną rolę w prowadzeniu tej drużyny. To była piekielnie trudna praca. Żeby pogodzić takie indywidualności, tyle talentu, ogromne ego, trzeba było samemu reprezentować odpowiedni poziom inteligencji, sprytu, analitycznego myślenia.
Amerykanie grali szybko, widowiskowo, intuicyjnie. Tamta drużyna stała się zjawiskiem. Zjawiskiem nie tylko w historii Igrzysk Olimpijskich, nie tylko koszykówki i nie tylko sportu. Efekt Dream Teamu był jak wirus – akurat tu w pozytywnym znaczeniu – zainteresowanie koszykówką rozlało się po całym świecie i zaraziło miliony. Dirk Nowitzki, Manu Ginobili, Tony Parker, Pau Gasol i wielu, wielu innych znakomitych graczy z tego pokolenia, są tego świetnym przykładem. Wówczas 10-12 letni chłopcy z wypiekami na twarzach oglądali wirtuozów koszykówki robiących cuda na parkiecie w Barcelonie. Potem wychodzili na swoje boiska i zapragnęli robić to samo. Wielu zwykłych fanów koszykówki, swoje zainteresowanie tym sportem datuje właśnie na lato 1992 roku. Wrażenie po Barcelonie przetrwało do jesieni, do początku kolejnego sezonu w NBA.
Z okazji 25-lecia Dream Teamu, NBA przypomniała fragmenty świetnego dokumentu o tej drużynie.
Jest też dwuminutowy materiał, w którym Draymond Green opowiada o swoich odczuciach związanych z tamtą ekipą. Ma kilka bardzo ciekawych spostrzeżeń.
A tutaj sam dokument. Gorąco polecam. Znakomity film. Wiele ciekawych historii (np. ta, kiedy Daily celowo sabotował pierwszy sparing Dream Teamu z ekipą studentów).
Oto kilka statystyk z tamtego turnieju olimpijskiego:
– 32 – Najniższa przewaga Dream Teamu w finale przeciwko Chorwacji (117:85).
– 43.8 – Średnia przewaga w całym turnieju olimpijskim.
– 51.5 – Średnia przewaga amerykanów podczas turnieju kwalifikacyjnego do IO.
– 117.3 – Średnia punktowa Dream Teamu w turnieju olimpijskim.
A skoro rozmawiamy o reprezentacji Stanów Zjednoczonych, to przypomniały mi się moje dwa teksty z przeszłości – pierwszy sprzed roku o kadrze USA w Rio. Drugi z 2014 po mistrzostwach świata w Hiszpanii, które miałem okazję oglądać na żywo.