Mike Brown nie jest już trenerem L.A. Lakers! Po tym jak klub przegrał aż cztery z pierwszych pięciu meczów nowego sezonu, czym wyrównał niechlubny rekord sprzed 17 lat, Brown znalazł się na "gorącym krześle".
Mówiło się, że uratować może go już tylko komplet zwycięstw w 6-meczowej mini-serii przed własną publicznością. Swoje poparcie dla Browna i wiarę w jego warsztat wyrazili publicznie Kobe Bryant i Mitch Kupchak.
Przez ostatnie dwa dni fala krytyki wobec Browna i słabej gry Lakers była jednak na tyle silna by zmusić zarząd klubu do drastycznych rozwiązań.
Wśród tymczasowych następców wymienia się kogoś z obecnych asystentów – Bernie Bickerstaffa lub Chucka Persona.
Z głośniejszych nazwisk trenerskich najczęściej padają kandydatury Jerry’ego Slone’a i Mike’a D’Antoni’ego.
Sloan latem rozmawiał w sprawie pracy z Portland Trail Blazers, Charlotte Bobcats i Orlando Magic ale ludzie z jego otoczenia twierdzą, że w zasadzie żadną z tych posad nie był do końca zainteresowany. Coach z jego stażem potrzebuje prawdziwych wyzwań i walki o najwyższe cele. Nash do Howarda i Gasola jak kiedyś Stockton do Malone’a. Nie jest to niemożliwe.
D’Antoni z kolei jest bez pracy od połowy ubiegłego sezonu. Po tym jak New York Knicks grali "w kratkę" a Carmelo Anthony klął pod nosem, D’Antoni postanowił zrezygnować z funkcji.
Latem pracował z kadrą USA podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie i od tamtego czasu jest wolny.
Za min przemawia wieloletnia znajomość ze Stevem Nashem z pracy z Phoenix oraz z Dwightem Howardem i Kobe Bryantem z meczów kadry. Jego atutem może być też ultra-ofensywny styl prowadzenia swoich drużyn a właśnie zdobywania punktów i pomysłu na grę w ataku Lakersom najbardziej brakuje w tym sezonie.
Są dopiero na 14 miejscu w lidze jeśli chodzi o zdobycze punktowe (97.2 na mecz) i na odległym 23 jeśli chodzi o średnią asyst (19.6).
Wymieniani wśród kandydatów do odebrania Miami Heat mistrzowskiej korony, Lakers póki co zamykają tabelę Zachodu. Gorsi w NBA są w tej chwili tylko Detroit Pistons (0:5). Jedyna wygrana "Jeziorowców" pochodzi właśnie z meczu z "Tłokami".