Obrońca Monta Ellis w końcu znalazł nowy klub. 27-latek dogadał się z Dallas Maveicks w sprawie trzyletniego kontraktu o wartości $30mln.
Sfrustrowany obrotem
spraw na rynku wolnych agentów, Ellis dwa dni temu zwolnił swojego wieloletniego agenta
Jeffa Frieda. To on pomógł mu pięć lat temu wynegocjować z Golden
State, sześcioletni kontrakt za $66mln. Jego sprawami zajął się Dan Fegan. Czy kontrakt od Dallas można uznać za negocjacyjny sukces? Ciężko powiedzieć.
Kilka tygodni temu Ellis odrzucił propozycję
kontraktu od Bucks, która w ciągu najbliższych trzech sezonów
wzbogaciłaby go o $36mln. Być może przecenił swoją wartość a może to
jego agent zbyt wiele mu obiecał.
Pod presją czasu, wraz ze znikającymi z rynku kolejnymi nazwiskami a co za tym idzie kończącymi się możliwościami wyboru, Ellis nieco spuścił z tonu. Dotarło do niego, że nie tylko może nie dostać ponad $10mln za sezon, ale też może być zmuszony do podpisania umowy za połowę tego (J.R. Smith zgodził się na czteroletnią umowę o
wartości $24.7mln od Knicks). Umowa od Maverics jest najlepszym (pod względem finansowym) co mogło go spotkać na tym etapie wolnej agentury. Poza Mavs już tylko Bobcsts, Hawks i Kings mogli zaoferować mu podobne pieniądze.
Monta grał w tamtym sezonie na poziomie 19.2 punktu, 3.9 zbiórki, 6.1
asysty oraz 2.1 przechwytu (czwarty w lidze). Jego Bucks po trzech
latach przerwy awansowali do play-offs ale w dość kiepskim stylu odpadki w czterech meczach
z Miami Heat. Dla Ellisa była to zaledwie druga wizyta w postseason w karierze. Grał dużo gorzej niż w sezonie regularnym.