To tutaj mają bić się giganci
koszykówki i to po tej stronie mapy mamy oglądać prawdziwy obraz NBA –
ten niepozostawiający żadnych złudzeń, iż mamy do czynienia z najlepszą
ligą świata. Zachód ma kilku pretendentów nie tylko do wygrania
konferencji, ale do zdobycia mistrzostwa. Nawet walka z tyłu tabeli może
być pasjonująca. Po raz kolejny ten nieprzebrany ocean talentu,
umiejętności i szaleństwa wyleje się prosto na naszą twarz. Jak sytuacja
się ułoży? Swoje zdanie ma na ten temat nasz panel ekspertów…
ZACHODNIA KONFERENCJA
NAJLEPSZA DRUŻYNA:
KAROL ŚLIWA: Tutaj muszę
wybrać dwie ekipy. Clippers będą drużyną z najlepszym bilansem po
rundzie zasadniczej. Przy czym klubem, który wygra play-offy będą Spurs,
którzy tradycyjnie przebimbają rundę zasadniczą.
1. Los Angeles Clippers, 2. Houston
Rockets, 3. Golden State Warriors, 4. Oklahoma Thunder, 5. San Antonio
Spurs, 6. Memphis Grizzlies, 7. Sacramento Kings, 8. Los Angeles Lakers.
Na Zachodzie jest sześć żelaznych ekip na
play-offy. O dwa miejsca zagra pięć drużyn. Blazers, Wolves, Nuggets i
Suns nie będzie wśród tych walczących. Będą tam Pelicans, Jazz, Mavs,
Lakers i Kings. Nie widzę powodu by twierdzić, że ktoś z tej piątki ma
coś zagwarantowane, że góruje nad pozostałymi. Jazz zaliczyli świetną
drugą cześć sezonu. Grali imponująco w obronie i to jest fakt. Pamiętać
trzeba jednak, że marzec i kwiecień rządzą się swoimi prawami. Jedni
tankują na całego, inni czekają już na postseason. Grać tak intensywnie
przez całe rozgrywki byłoby sporą sztuką.
Pelikany nie mają zdrowia. Na dzień dobry
stracili Evansa może nawet na 2 miesiące. Holiday ma porcelanowe nogi.
Antony Davis będzie robił bardzo dużo, pewnie znów zagra sezon z linijką
statystyczną na poziomie wymieniania go w gronie walczących o MVP. Jego
koledzy to jednak duży znak zapytania.
Mavs mają na papierze skład na play-offy.
Pytanie brzmi jakich Matthewsa i Parsonsa będziemy oglądać po poważnych
operacjach oraz ile basketu zostało w nogach D-Willa no i rzecz jasna
37-letniego Dirka.
W Sacramento ma się wszystko sp…ć bo to
jest Sacramento. A dlaczego miałoby się nie udać? Jest najlepszy
środkowy ligi, jest skrzydłowy pokroju kadry USA, jest inteligentny
rozgrywający który chce coś udowodnić światu oraz całkiem niegłupia
ławka. Wreszcie jest trener, który lubi eksperymentować i ma całą
historię pozytywnych dla swoich drużyn rezultatów.
Dlaczego zakładamy, że Kobe się posypie i
w potencjalnie ostatnim roku w lidze będzie karykaturą samego siebie?
Czy naprawdę sądzicie, że tak chce przegnać się z NBA? Krzycząc na
wszystko i wszystkich, po przegranych meczach, w których był 8/27 z gry?
Nie sądzę. Kobe ma wokół siebie ciekawy skład, który ma potencjał dużo
większy, niż wielu się wydaje.
Podsumowując podeprę się matematyką – 6
ekip zagra na pewno w play-offach. 4 na pewno nie. Zatem o 2 pozostałe
miejsca zagra 5 drużyn. W tym momencie, jak dla mnie, może być to każdy.
Dziś, na dzień przed rozpoczęciem sezonu wybieram Kings i Lakers być
może bardziej, żeby dać bodziec do ciekawej dyskusji, niż próbując na
100% przewidzieć, to co wydarzy się w ciągu najbliższego półrocza.
PIOTR ZARYCHTA:
Zdecydowanie Oklahoma City Thunder. Na papierze mają najwięcej talentu w
lidze i mają ten talent po obu stronach parkietu. Duet Serge Ibaka –
Steven Adams może szybko znaleźć się w moim prywatnym top 3 duetów
podkoszowych po bronionej stronie parkietu. Russell Westbrook i Kevin
Durant to moim zdaniem najlepszy duet w ataku. A jeśli dodamy do tego
zabójczo skutecznego po pick’n’rollach Enesa Kantera, trafiającego
wszystko z rogów Anthony’ego Morrowa, czy nieobliczalnego Diona
Waitersa, to zabraknie nam miejsca i czasu na to, żeby zająć się D.J.
Augustinem czy Mitchem McGarym. Na papierze jest wszystko, czas
przełożyć to na boisko.
1. Thunder, 2. Warriors, 3. Clippers, 4. Rockets, 5. Spurs, 6. Grizzlies, 7. Pelicans, 8. Kings
MICHAŁ GÓRNY:
Odpadnięcie z tegorocznych PO bolało. Na kanwie tego bólu Gregg Popovich
ze swoim oddziałem do zadań specjalnych zrobi wszystko by odzyskać
„twarz” w tym sezonie. Z nowym członkiem tego elitarnego oddziału,
LaMarcusem Aldridge’em, nie powinno to być trudne zdanie aczkolwiek
wdrożenie go do systemu Generała Popsa może chwilę zająć.
1.Spurs, 2.Warriors, 3.Thunder, 4.Rockets, 5.Clippers, 6.Grizzlies, 7.Mavericks, 8.Pelicans
NAJLEPSZY ZAWODNIK:
KŚ: To jest trudne
pytanie. Myślę, że spokojnie można tu wymienić koło siedmiu nazwisk a
swój wybór mocno poprzeć dobrymi argumentami. Ja stawiam na Jamesa
Hardena. Nie ma w ataku rzeczy, której by nie umiał zrobić. Nie ma na
niego obrońcy 1×1. Rok temu sam zaprowadził Rakiety do Finału Zachodu. O
tym za mało się mówi bo ogólnie Harden, z jakiegoś powodu, nie ma
dobrej prasy. Fakt, w obronie nadal nie jest tytanem ale wiecie jak to
działa – każdy w ciągu sezonu ma swoje „momenty”. Te Hardena są
najśmieszniejsze bo… należą do Hardena.
PZ: Anthony Davis, który
będzie zbliżał się do walki o przejście na miejsce numer 2 w lidze.
Póki jest dla mnie jeszcze za LeBronem Jamesem i Kevinem Durantem, ale
już niedługo może się mocniej rozpychać w ich towarzystwie. W tym
sezonie dodaje do swojego repertuaru rzut za 3 punkty, przez co będzie
jeszcze trudniejszy do krycia. Oczywiście to spowoduje spadek jego
skuteczności z gry, ale nikt się tym nie powinien przejmować poza
graczami lig fantasy. Davis przy pladze kontuzji w swoim zespole nie
będzie miał przez jakiś czas z kim grać, więc szykujmy się na popisy
strzeleckie w jego wykonaniu.
MG: Kevin Durant. Jest
głodny gry, ma dość dyskusji na temat tego co stanie się po tym sezonie,
chce po prostu grać w kosza. Kevin Durant w zdrowiu w tym sezonie może
po raz kolejny udowodnić, że na mapie gwiazd NBA jest cały czas ten sam
szczudłowaty gość, przypominający fryzurą Clyde’a Drexlera, który
potrafi rzucić z 1,5 km słodziutki „jumper”.
NAJWIĘKSZA NIESPODZIANKA:
KŚ: Kobe zaliczy zdrowy i
dobry statystycznie sezon i nie skończy kariery przyszłego lata. Tym,
którzy sklasyfikowali go pod koniec pierwszej setki najlepszych graczy
NBA będzie zwyczajnie głupio. Lakers nie będą tak słabi, jak wielu się
wydaje. To samo tyczy się Mavs i Kings. Z kolei Jazz i Pelicans nie będą
tak dobrzy, jak powszechnie się sądzi, że będą.
PZ: Zaryzykuję jeszcze
bardziej niż przy konferencji wschodniej i postawię na Sacramento Kings.
To jest największa niewiadoma dla mnie. Jeśli wszystko tam zagra, to
mogą nawet powalczyć o przewagę parkietu w pierwszej rundzie playoffs.
Ale równie dobrze mogą skończyć rozgrywki z 25 zwycięstwami. Ja
obstawiam, że będzie to coś po środku, czyli około 40-45 zwycięstw i
powrót do meczów posezonowych po 10 latach. Wystarczy tej posuchy.
MG: (negatywna) Los
Angeles Clippers. Kolejny sezon, bez konkretnych wzmocnień czy zmian in
plus w składzie. Chris Paul może powoli mieć dość a jeśli on będzie miał
dość to Blake Griffin również może „pasować”. Pytanie brzmi czy ten
sezon będzie gwoździem do trumny czy haustem świeżego powietrza po 2
minutowym przebywaniu pod wodą.