Najciekawsze ruchy transferowe tego lata, cz. 1

Jesteśmy na finiszu wolej agentury. Tegoroczne okno transferowe w NBA było bardzo ciekawe. Aż sześciu zawodników z najlepszej piętnastki za ostatni sezon, zmieniło klub. Po raz pierwszy od przynajmniej czterech lat, zaczniemy rozgrywki bez jednego, murowanego faworyta do mistrzowskiego tytułu. Z ery wielkich trójek, dość płynnie przeszliśmy w erę wielkich duetów. Zapraszam do mojego przeglądu najciekawszych ruchów wolnej agentury 2019.

Kawhi Leonard i Paul George w Los Angeles Clippers.
Chyba nie mogę nie zacząć mojego zestawienia od tego ruchu. W całej historii NBA nie zdarzyło się przedtem, żeby panujący MVP Finałów zmienił klub, żeby świadomie zrezygnował z szansy na obronę mistrzowskiego tytułu. Jedynie Michael Jordan w roku 1993 oraz 1998, jako mistrz i MVP Finałów, nie grał z Bulls w kolejnych rozgrywkach. Ale w obu przypadkach MJ kończył karierę. Oczywiście dodać trzeba tutaj, że Kawhi nie przychodzi do Clippers sam. Udało mu się namówić Paula George’a na połączenie sił, a temu z kolei udało się namówić Thunder na wytransferowanie go właśnie do Los Angeles. Clippers będą jednym z faworytów do zdobycia mistrzowskiego tytułu w 2020 roku, ale jednocześnie jest wokół tego super duetu jeden znak zapytania, lub raczej powód do pewnego niepokoju. Jest to zdrowie. 29-letni George wraca do formy po operacjach obu barków. Mówi się, że może stracić kilka pierwszych tygodni nowego sezonu. Leonard będzie zapewne kontynuował sprawdzony w Toronto „load management”. W barwach Raptors zagrał w 60 meczach, i jak sam przyznał, gdyby nie to, nie byłby w stanie fizycznie sprostać trudom play-offów. Miałem okazję widzieć go na żywo podczas moich dwóch wyjazdów do Toronto w minionym sezonie. Potwierdzam plotki, według których Kawhi „dziwnie chodzi.” To prawda. Wygląda, jakby lekko utykał na prawdą nogę. Tę samą, która zabrała mu prawie cały sezon 2017-18. Gdzieś z tyłu głowy trzeba mieć też fakt, że Kawhi podpisał z Clippers kontrakt trzyletni, nie czteroletni, jak początkowo podawały amerykańskie serwisy. Jest to umowa w formacie 2+1, więc on jak i PG mogą wejść na wolny rynek już za dwa lata. Bardzo ciekawy ruch sportowy, a być może jeszcze ciekawszy pod względem biznesowym.

Kevin Durant w Brooklyn Nets.
Gdyby KD nie odniósł poważnej kontuzji w Finałach, byłby to prawdopodobnie ruch tego lata. Zdrowy Durant w parze z Kyrie Irvingiem, w schematach Kenny’ego Atkinsona mogliby zachwiać dotychczasowym układem sił w lidze. Niestety, na taki scenariusz będziemy musieli poczekać rok. Zerwane ścięgno Achillesa prawej nogi Duranta będzie potrzebować wielu miesięcy żmudnej rehabilitacji. To fatalna kontuzja. W zawodowym sporcie gorszej nie ma. Zabiera eksplozywność, pierwszy krok czyli wszystko to, co w koszykówce robi różnicę. Ale wierzę, że KD sam w sobie jest taką właśnie różnicą. Nie mam wątpliwości, że nawet 75%-80% dawnego Duranta, to nadal będzie top10 ligi. To nadal będzie gracz, z którym będzie można iść i walczyć o tytuł. KD jest tą różnicą, bo przed nim w historii nie było gościa mierzącego siedem stóp, jak centrzy, który kozłuje, biega i porusza się jak obrońca. Póki co, Kyrie będzie szykował grunt. No właśnie. Po dobrym, ale nie rewelacyjnym sezonie w Bostonie, usianym większymi i mniejszymi dramatami, skupianiu się na własnych uczuciach. Wreszcie, po słabej serii z Bucks, Kyrie ma do zamknięcia wiele ust krytyków. Ale czy to zrobi? Widzieliśmy, że potrafi być idealną drugą opcją w mistrzowskim składzie. Widzieliśmy już (chyba) też, że nie jest w stanie być pierwszą. Pytanie czy do niego samego to dotarło. Pytanie jak potraktuje ten „przejściowy” sezon w oczekiwaniu na Duranta.

Russell Westbrook w Rockets.
Ten ruch mnie intryguje. Głównie dlatego, że Westbrook i Harden lubią grać z piłką w dłoniach i na papierze nie wygląda to na idealną sytuację do maksymalizowania ich talentów. Obaj też mają swoje niechlubne historie w play-offach. Obaj lubią zapełniać statystyki. Ale przecież obaj też mają już na kontach niezliczone indywidualne rekordy. Obaj są po trzydziestce, więc może wreszcie zrozumieją, że ich kariery będą oceniane przez pryzmat sukcesów ich drużyn, a nie indywidualnych linijek. Najciekawsze jest to, że obaj będą musieli jednocześnie dojrzeć do tej myśli. Obaj będą musieli dokonać pewnych zmian w swojej grze. To znaczy, nie będą musieli, a powinni. To może sprowadzić się do karykatury grania w zorganizowaną koszykówkę. Ale z drugiej strony, zapewne obaj zdają sobie z tego sprawę, i żaden z nich nie chce znaleźć się na wysypisku historii NBA obok innych „zapychaczy” statysty, którzy co raz przewijają się przez ligę. Sama zamiana CP3 na Westbrooka była moim zdaniem dobrym ruchem. Paul jest lepszym rozgrywającym, ale na tym etapie swojej kariery nie jest już w stanie być regularnym dostarczycielem punktów, który nęka obronę rywali. Westbrook to potrafi, ale to może być miecz obosieczny. Wszyscy dobrze pamiętamy sposób, w jakim Thunder żegnali się z play-offami w 2018, w serii z Jazz, oraz w tym roku z Blazers. Westbrook dominuje piłkę, zjada posiadania, chorobliwie poluje na triple-double. Problem dla Rockets jest taki, że styl Hardena jest bardzo podobny. Czy dwa stare psy będą w stanie nauczyć się nowych sztuczek?

CJ McCollum i Damian Lillard zostają w Blazers na lata.
To był jeden z moich ulubionych ruchów tego lata. W czasach, kiedy słowem “lojalność” ludzie wycierają sobie buty. W czasach, kiedy kupowanie koszulek zawodników powoli zaczyna nie mieć sensu, kiedy wszystkim spieszy się, żeby wygrać już jutro, albo lepiej jeszcze wczoraj. W czasach, kiedy amerykańskie media aż piszczą nawet na samą myśl o migracjach wielkich graczy, Lillard, McCollum i Blazers idą swoją drogą. Drogą cierpliwości, zaufania, lojalność. Backcourt Portland jest pod kontraktami do wakacji 2024 roku. Jeśli obaj skończą swoje kariery w Portland, dostaną szacunek i dozgonną wdzięczność ludzi z Oregonu, nawet jeśli nie będzie im dane zaznać smaku mistrzowskiego tytułu. Cel, owszem jest ważny, ale ważniejsze jest jak szło się swoją drogą. Tak uważam. Sportowo obaj już nieraz udowodnili, że z takim obwodem można bić się o tytuł. Teraz klub musi dać im wartościowych partnerów.

Nowe kontrakty dla Klay’a Thompsona i Draymonda Greena.
Warriors dokonali jedynej, słusznej decyzji i zakontraktowali na mocy maksymalnych umów Klay’a Thompsona i Draymonda Greena. No i oczywiście, potrafili dogadać się z Nets, żeby pozyskać D’Angelo Russella, kiedy KD zdecydował się iść w przeciwnym kierunku. Zgadzam się z Greenem i Curry’m, którzy przekonują, a raczej ostrzegają koszykarski świat, żeby jeszcze ich nie skreślać. Klay leczy lewe kolano. Do gry wróci w okolicach marca 2020 roku. W dzisiejszych czasach, po zerwanym ACLu, wraca się do 100% sprawności, nie mam więc cienia wątpliwości, że będzie tym samym graczem, którego znamy. Green był niezwykle ważnym elementem wszystkich trzech mistrzowskich ekip Dubs. W tegorocznych play-offach grał być może swoją najlepszą koszykówkę w karierze. Ma dopiero 29 lat, więc jest bardzo prawdopodobne, że fizycznie będzie sobą przez cały okres trwania nowej umowy. W podobnym wieku jest Thompson. Steph jest od nich starszy od dwa lata. Ta trójka jeszcze przez ładnych kila lat jest w stanie grać koszykówkę na poziomie, który daje prawo do realnego myślenia o mistrzowskim tytule.

Jimmy Butler w Miami Heat!
Przede wszystkim, kolejny raz trzeba uchylić kapelusza dla Pata Riley’a! To jest David Blaine NBA. Potrafi zdobić coś z niczego. Kiedy wydawało się, że Heat są zaczopowani wysokimi kontraktami dla średnich graczy, że w najbliższym sezonie niewiele da się z tym zrobić, Brylantynowy Pat wyciągnął z talii kartę z napisem Butler. I to jest coś! Naprawdę. Riley znany jest ze swoich płomiennych przemów motywacyjnych. Nie wiem, co powiedział Jimmy’emu, ale najwidoczniej poskutkowało. W aspekcie sportowym, wszyscy wiemy, co do stołu przynosi Butler. W klubie uwielbiającym fitness i ciężką pracę, Jimmy będzie uwielbiany. Pytania mam tutaj dwa – po pierwsze czy Jimmy będzie szczęśliwy w tej drużynie, czy przypadkiem za rok lub dwa, nie poprosi wymianę? Po drugie czy Heat są przekonani, że budowanie czegoś wielkiego na barkach gościa, który we wrześniu skończy 30 lat, jest opłacalne. Tak po prostu czy Riley będzie miał czas, żeby zagrać z ligą w szachy i dać Jimmy’emu wartościowych kolegów, z którymi ostatecznie pójdzie bić się o tytuł. Bo chyba to jest ich celem nadrzędnym. Co do samego Butlera. Moim zdaniem kierunek nieco niespodziewany. Było co najmniej kilka klubów, gotowych do włączenia się do walki o mistrzostwo już w najbliższych rozgrywkach, chętnych zapłacić mu podobne pieniądze. Heat nie zagrają o tytuł w 2020 roku. Zatem już z automatu odpada nam rok. A Jimmy zdrowszy i młodszy już nie będzie. Nie zszokowałbym się, gdyby był w stanie przez te cztery lata utrzymać swoje ciało w obecnej formie, ale też wcale nie zdziwiłoby mnie, gdyby w roku trzecim czy czwartym zaczął pokazywać oznaki starzenia się. Nie możemy zapominać, że Floryda jest jednym z tych stanów w USA, gdzie nie odprowadza się podatku stanowego. Za mało mówi się o tym w kontekście NBA.

* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet. Opublikowany został tam kilkanaście dni temu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.