Rozpoczynam cykl, w którym będę wybierał najlepszą pierwszą piątkę każdej drużyny NBA z ostatniego 30-lecia. Dlaczego akurat trzydziestolecia? Bo oglądam NBA od sezonu 1990-91. Myślałem nad zrobieniem składów All-Time, ale po pierwsze i najważniejsze NBA lat 40′, 50′ i 60′ znam w większości z książek. Całych meczów z tamtego okresu widziałem tylko garstkę. I nie chodzi o to, że nie czuję się na siłach. Czuję się i to bardzo, ale myślę, że i dla mnie i dla polskich fanów NBA ciekawszą klamrą czasową będzie 30 lat, bo w tym mniej więcej czasie zaczęło się zainteresowanie tą ligą w naszym kraju.
Wybieram nie jakąś konkretną piątkę, z konkretnego sezonu, tylko po jednym składzie z zawodników, którzy przewinęli się przez dane organizacje na przestrzeni lat. Pozostając w klimacie „The Last Dance” zaczynam od Chicago Bulls i Utah Jazz.
Chicago Bulls:
1. Derrick Rose.
2. Michael Jordan.
3. Scottie Pippen.
4. Horace Grant.
5. Joakim Noah.
Komentarz: Zakładam, że obecności Jordana i Pippena nie trzeba komentować i uzasadniać. Jeśli trzeba, jeśli ktoś ma kogoś innego na tych pozycjach, to chętnie usłyszę kogo i dlaczego. Rose, to najmłodszy MVP ligi. Gdyby nie kontuzje, to na jego nadludzkim atletyzmie można by było zbudować coś ciekawego. Nie było lepszej jedynki w Bulls. Noah jest lepszy od wszystkich innych centrów, którzy przewinęli się przez szatnię Byków ostatnich trzech dekadach. Był czwarty (!) w głosowaniu na MVP za rozgrywki 2013-14. Za te same rozgrywki zgarnął statuetkę najlepszego obrońcy ligi. Longley i Cartwright, mimo że mają po trzy mistrzowskie tytuły, nie byli na tym poziomie. Na koniec zostawiłem sobie pozycję, co do której mogą być kontrowersje łamane przez dyskusje, łamane przez wątpliwości. Dlaczego Horace Grant, a nie Dennis Rodman? Rodman był znakomitym zbierającym i świetnym obrońcą, ale za to miernym strzelcem. Za trzy sezony w Bulls notował średnio 5.2 punktu, 15.3 zbiórki oraz 2.8 asysty. Grant spędził w Chicago siedem lat. Jego średnie w Bulls to 12.6 punktu, 8.6 zbiórki, 2.4 asysty, 1.1 bloku oraz 1.1 przechwytu. Zakładając, że Rodman był 10/10, jeśli chodzi o zbiórki I obronę, ale za to jakieś 3/10 jeśli chodzi o atak, to ja wolę mieć w swoim składzie kogoś, kto jest dajmy na to (przynajmniej) 8/10 w zbiórkach i obronie i jakieś 6/10 w ataku z piłką. To, co (ewentualnie) stracę na deskach i w kryciu, mając w składzie Granta, odzyskam z nawiązką w ataku. Poza tym, z graczem dysponującym rzutem, atakowanie reszty zespołu jest łatwiejsze przez lepszy spacing. Trzeba pamiętać, że Bulls przy pierwszym 3-peat wygrywali 61,67 i 57 meczów w sezonie regularnym, a Grant był ważnym punktem ich rotacji oraz filarem w defensywie. Więc jeśli coś tracę, a w mojej ocenie nie aż tak wiele, jak mogłoby się wydawać, to zyskuję w ataku. Grant również świetnie bronił i zbierał. Rodman zagrał w Bulls tylko trzy sezony, z których tylko pierwszy był bardzo dobry. Drugi był OK, a trzeci taki sobie, mówiąc delikatnie. Grant spędził w Chicago siedem lat, które udekorował wyborem do Meczu Gwiazd w ostatnim sezonie.
Utah Jazz:
1. John Stockton.
2. Donovan Mitchell.
3. Andrei Kirilenko.
4. Karl Malone.
5. Rudy Gobert.
Komentarz: Tak, jak nie powinno być wątpliwości przy Jordanie i Pippenie w Bulls, tak nie powinno też być ich w Jazz przy nazwiskach Stocktona i Malone’a. Ale za to dalej robi się ciekawie. Moim rzucającym obrońcą jest Mitchell. Wprawdzie ma za sobą niecałe trzy lata w NBA, ale jego sufit jest dużo wyżej, niż ten Jeffa Hornacka czy Matta Harpringa. Można się na chwilę zatrzymać i zapytać czy przypadkiem, na ten moment siedem lat Hornacka w Jazz, w tym dwa Finały, to nie jest więcej, niż to, co do tej pory przyniósł Mitchell. Jeśli tak jest, to ja odwrócę pytanie – czy prime Hornacek zrobiłby z Jazz to samo, co Mitchell robi z nimi od ostatnich prawie trzech lat? Trzy razy play-offy, sezony z 48, 50 i gdyby nie pandemia też pewnie 50+ wygranymi? Podejrzewam, że nie, choć jako kontrargument można by przytoczyć tu jego sezon w Suns w sezonie 1991-92. Drużyna wygrała 53 mecze, a Jeff był ich liderem punktowym (20.1). Kontrargumentem do tego kontrargumentu mógłby z kolei być jego kolejny sezon w 76ers, więc zostawmy to. Moim skrzydłowym jest AK-47 ponad Gordonem Haywardem. Dlaczego? W osobie Kirilenki mam w składzie gościa, który był wybitnym defensorem, a niejako przy okazji, bardzo wszechstronnym koszykarzem, który umiał rzucić, podać, rozegrać, wejść pod kosz. Hayward był dla Jazz, w mojej ocenie, w wielu aspektach gry dobry, nawet bardzo dobry, ale w żadnym wybitny. Rosjanin miewał sezony, w których blokował po 2.2, 2.8, 3.3, 3.2, 2.1 rzutu na mecz. Obok Hakeema Olajuwona, jest jedynym zawodnikiem w historii ligi, który zaliczył więcej, niż jeden mecz „5×5” (przynajmniej 5 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst, 5 przechwytów i 5 bloków w jednym spotkaniu). The Dream miał ich sześć, Kirilenko trzy. Inni na tej liście tylko po jednym.
Również niewiele wątpliwości powinno być wokół Goberta. All-Star, dwukrotny najlepszy defensor ligi. Gdyby chodziło o skład all-time, wtedy silnym konkurentem dla Francuza byłby Mark Eaton. Również All-Star oraz dwukrotny najlepszy defensor ligi, ale akurat lata jego świetności przypadły na lata 80′ tamtego wieku.
Na zdjęciu zegarek Tissot Chrono XL NBA Collector, który można kupić TUTAJ
A Butler Bulls? 🙂 Ciężko go wcisnąć, ale mimo wszystko. Poza tym, z całym szacunkiem, Rodman dużo lepszy od Noah
Butler za kogo? Na pewno nie za Jordanem albo Pippenem.
Noah na centrze. Gra o Rodmana toczyła się na pozycji PF. Wygrał Grant z przyczyn, o których piszę.