Pascal Siakam odchodzi z Toronto do Indiany. Analiza wymiany

Kluby Indiana Pacers i Toronto Raptors porozumiały się w sprawie wymiany, na mocy której Pascal Siakam przeniesie swoje talenty do Indianapolis. W przeciwnym kierunku, do Toronto, powędrują Bruce Brown, Jordan Nwora oraz trzy wybory w pierwszej rundzie draftu. W osobnym ruchu, ale powiązanym z tym głównym, New Orleans Pelicans wyślą do Indiany Kirę Lewisa oraz wybór w drugiej rundzie draftu. Lewis następnie dołączy do pakietu za Siakama i wyląduje w Toronto. Ruch ten pozwoli zejść ekipie z Nowego Orleanu poniżej progu podatku od luksusu (będą ok. $2 mln poniżej progu) i zaoszczędzić im jakieś $18 mln. Otwiera im to też wolne miejsce w składzie.

Dwa z trzech pierwszorundowych wyborów w drafcie będą pochodzić z tegorocznego naboru. Jeden bezpośrednio od Pacers, drugi trafi do Toronto od Jazz, Rockets, Clippers lub Thunder. Będzie nim ten wybór, który ostatecznie znajdzie się najniżej. Trzeci wybór (chroniony w top 4) będzie pochodził bezpośrednio od Indiany, a tyczyć się będzie roku 2026. Pacers mają teraz wolne miejsce w składzie oraz do wydania ok $7 mln w postaci „wyjątku”, który wygenerowali sobie ruchem z Pelicans. Raptors będą musieli zwolnić jednego ze swoich zawodników, żeby ostatecznie dopiąć całą transakcję. Będzie to Christian Koloko.

Siakam gra w tym sezonie na poziomie 22,2 punktu, 6,3 zbiórki oraz 4,9 asysty. Jest w ostatnim roku swojego czteroletniego kontraktu. Za ten sezon zarobi niecałe $38 mln. 29-letni Kameruńczyk był 27. wyborem draftu 2016 roku. W 2019 roku zdobył z Raptors mistrzowski tytuł. Ma na koncie dwa występy w Meczach Gwiazd (2020 i 2023) i tyle samo nominacji do składów All-NBA (w 2020 roku druga piątka, w 2022 trzecia). W 2019 roku został wybrany graczem, którym poczynił największe postępy (MIP). W 2017 roku został mistrzem oraz MVP finałów w D-League, w drużynie Raptors 905.

27-letni Brown notował dla Pacers po 12,1 punktu, 4,7 zbiórki, 3 asysty oraz 1,1 przechwytu. 25-letni Nwora z kolei, w ograniczonym czasie (10 minut na mecz), zdobywał po 5,2 punktu, 1,8 zbiórki oraz 1 asyście. 22-letni Lewis, 13. pick draftu 2020 roku, grał dla Pelikanów na poziomie 2,9 punktu i 1,2 asysty (9,6 minuty na mecz, w 15 występach).

Komentarz: Nie do końca jestem fanem tej wymiany z obu perspektyw. Zaczynając od Pacers. Dostają wprawdzie zawodnika formatu All-Star, ocierającego się nawet o All-NBA, gracza z mistrzowskim doświadczeniem, który z miejsca czyni tę rotację lepszą, szczególnie po bronionej stronie parkietu, ale… już niedługo, bo na początku kwietnia, Siakam zdmuchnie z urodzinowego tortu 30 świeczek.

Rozumiem i przyklaskuję pomysłowi Pacers o przyspieszeniu naturalnego procesu rozwijania się tej młodej drużyny, patrząc jaką eksplozję talentu zalicza w tym sezonie 23-letni Tyrese Haliburton. Nie jestem jednak przekonany, czy akurat Kameruńczyk, to optymalny wybór dla tej organizacji. I sam jego wiek nie jest tu dla mnie największym problemem.
Siakam był jednym z najlepszych zawodników mistrzowskiej rotacji Raptors 2019 roku, ale też historia ostatnich lat (także i obecnego sezonu) pokazała, że z nim jako liderem, ekipa z Toronto jedynie walczyła o play-offy. Podkreślam, nie była ich pewna, a rokrocznie jedynie o nie walczyła. Z różnym skutkiem.

Pacers bez wątpienia będą lepsi z nim na pokładzie, ale jakby spojrzeć teraz na tabelę wschodu, to raczej niewiele się zmienia, jeśli chodzi o układ sił. Ekipa z Indiany jest obecnie poniżej Bostonu, Milwaukee, Filadelfii, Cleveland, Nowego Jorku i Miami. Czy ten transfer winduje ich ponad którąś z tych drużyn? Nie mam przekonania. Siakam byłby dla Pacers, lub kogokolwiek innego, idealną trzecią opcją, która wiele może, ale niewiele musi. Rola lidera czy współlidera, to rola ponad jego kwalifikacje, talent i możliwości. Oczywiście jeśli mówimy o ambicjach sięgających wyżej, niż sama walka o postseason.

W idealnym scenariuszu, Pacers musieliby dodać jeszcze do składu kogoś, kto talentem niewiele ustępowałby Haliburtonowi, co naturalnie ustawiłoby Siakama na pozycji trzecich skrzypiec. Problem w tym, że za parę miesięcy Kameruńczyk będzie wolnym graczem. On i jego agent będą chcieli osiągnąć coś, czego nie udało im się osiągnąć w Kanadzie, czyli mieć dobrze zapłacone. Pacers nabyli praw Birda do Siakama. Oznacza to, że mogą zaoferować mu pięcioletni kontrakt o wartości aż $247 mln. Opcjonalnie, mają też czas do 30. czerwca tego roku, na podpisanie dwuletniego przedłużenia umowy, której wartość wynosiłaby jakieś $82 mln. Brak porozumienia w sprawie wielkości i długości umowy, był jedną z przyczyn dla których Siakam opuścił klub, który w 2016 roku wybrał go w drafcie.

Jak pisałem wyżej, ruch ten, to mocne przyspieszenie procesu rozwoju młodej drużyny pod wodzą młodego rozgrywającego. Z początkiem przyszłych rozgrywek w życie wejdzie nowy, maksymalny kontrakt Haliburtona, który może być jeszcze okazalszy, jeśli 23-latek zostanie wybrany do którejś z piątek All-NBA po tym sezonie (to może być $260 mln płatne w pięć lat).

Pacers przestają więc być ekipą z toną wolnych środków w salary cap. Idą walczyć o wysokie cele z (mniej więcej) tym, co mają. Przestają też być beztroską organizacją, która chce „namieszać”, ale jak nie „namiesza”, to nic się nie stanie. Ten ruch, to sygnał, że chcą wygrywać tu i teraz.

To jest idealny przykład nowego modelu budowania drużyn od strony finansów, w ramach nowych postanowień umowy zbiorowej – masz dwie gwiazdy na mocy maksymalnych umów oraz całą resztę składu z kontraktami minimalnymi, wyjątkami, oraz paroma umowami w granicach $20 mln za sezon.

Z tego właśnie względu, gdybym był fanem, lub jednym z włodarzy Pacers, miałbym delikatny ból głowy po tym ruchu. Czy z tym składem, który za parę miesięcy stanie się dość kosztowny, jestem dużo lepszy, niż przed tym ruchem? Czy włączyłem się właśnie do walki o wygranie wschodu? Jeśli o mnie chodzi, to odpowiedź brzmi chyba raczej nie do końca.

Jeśli chodzi o Raptors, to moim zdaniem, ten transfer wydarzył się przynajmniej o rok za późno. Gdy jasnym stało się, że ze Siakamem jako liderem, drużyna grzęźnie w przeciętności, gdy wiadomo było, że latem 2024 roku skończy mu się kontrakt, trzeba było wymienić go do drużyny „o jednego Siakama od walki o tytuł” za draftowe dobra i/lub młodych graczy. W tym sezonie, w związku ze zbliżającą się wolną agenturą, jego rynkowa wartość nie była taka, jaka mogła być, gdyby był pod kontraktem jeszcze rok, czy dwa.

Trzy wybory w pierwszej rundzie draftu brzmią okazale, ale najprawdopodobniej, nie będą to znakomite wybory. Pacers, jako organizacja, tak historycznie, nie tankują. W ostatnich 35 latach tylko raz (!), dwa sezony temu, nie przekroczyli progu 30 wygranych. Wybory, które Raps otrzymali tyczą się teraźniejszości, w której Pacers zapewne będą dobrzy. Po stokroć bardziej wolałbym jeden pick z roku 2029 czy 2030 od leciwych Warriors czy Lakers, niż trzy teraźniejsze od młodych Pacers, którzy są na fali wznoszącej.

Dodatkowo, Masai Ujiri nie był w stanie wyciągnąć od Pacers żadnego z ich młodych i tanich zawodników. 24-letni Andrew Nembhard (Kanadyjczyk) jeszcze przez dwa lata będzie zarabiał tylko po $2 mln. 21-letni Bennedict Mathurin (też Kanadyjczyk) rozbudza wyobraźnię swoim talentem i atletyzmem. Pozyskani przez Raptors Nwora i Brown są w porządku, szczególnie Brown ma dużo sportowej wartości, ale raczej długo miejsca w Toronto nie zagrzeją.
Raptors, dostają zatem za swojego wychowanka, All-Stara, mistrza NBA, trzy wybory w drafcie, które prawdopodobnie nie będą wysokie, oraz dwóch graczy, którzy w Toronto mogą nie zagrzać miejsca.

Napisał to Karol realista, racjonalista. A co na to Karol optymista? Posłuchaj tego:
Pacers pozyskali gwiazdę i zapłacili za nią stosunkowo niewiele. Jak pisałem wyżej, te trzy wybory w drafcie zostaną spłacone w całości do 2026 roku. Siakam będzie miał wtedy 32 lata, a Haliburton 25. Zakładając, że drużyna grać będzie w play-offach, będą to wybory z najwyżej z końca drugiej dziesiątki. To nie jest szalona cena za All-Stara z potencjałem nawet na All-NBA.

Pacers mogli czekać do lata i po prostu namówić Siakama na związanie się z nimi. Wtedy nie straciliby swoich picków, ale wtedy też czekałoby ich kilka technicznych zabiegów, które wcale łatwe by nie były. Ekipa z Indiany, by zrobić miejsce na umowę Kameruńczyka, musiałaby nie podjąć opcji w umowie Bruce’a Browna, zrzec się praw do Obi Toppina i Buddy Hielda oraz zwolnić T.J.’a McConnella. A wszystko to musieliby zrobić przed rozpoczęciem wolnej agentury. No i najważniejsze – nie mieliby żadnej gwarancji, że Siakama, czy inną gwiazdę, na kontrakt namówią. Teraz, gdy Siakam już jest ich graczem, Pacers mają możliwości, żeby go przedłużyć, ale też zatrzymać Toppina, Hielda i McConnella. Ta finansowa elastyczność, to prawdziwy skarb dla każdej drużyny NBA, a szczególnie dla klubów z małych rynków, do których wolni agenci z własnej woli nie przychodzą.

Pacers mogliby stworzyć dziesiątki milionów dolarów wolnych środków, ale co im po tym, skoro nikogo mogliby na nie nie skusić? Teraz mają swoją drugą gwiazdę. A to nie jest nic.

A co z ryzykiem, że Siakam, jako wolny agent, odejdzie latem za darmo? Myślę, że fani Pacers nie mają czego się bać. W tego typu sytuacjach, przy tego typu transferach, dochodzi najpierw do rozmów na linii nowy klub – agent zawodnika. Rzadko kiedy takie ruchy robi się w ciemno. Jestem przekonany, że Pacers i Siakam są już wstępnie dogadani w sprawie nowej umowy. Będę w szoku jeśli Kameruńczyk odejdzie z Indiany po zakończeniu tych rozgrywek. Przykład Kawhi Leonarda i Raptors nie jest tu najlepszym przykładem, jeśli ktoś chciałby wysunąć takowy. Masai Ujiri zapłacił stosunkowo niewiele za „wynajęcie” go na rok. Liczył się z konsekwencjami. Stąd też Spurs nie dostali w zamian ani Anunoby’ego, ani Siakama, a Raptors wysłali do San Antonio tylko jeden wybór w drafcie.

Drużyna z Kanady za nic w świecie nie chciała powtórzyć scenariusza z ostatnich lat, w którym klub opuszczali wartościowi zawodnicy, a w zamian nie napływało nic lub prawie nic wartościowego. Jeśli chodzi o Kawhi Leonarda, to jego odejście było wkalkulowane w koszta zdobycia tytułu, ale już odejścia Marca Gasola, Serge’a Ibaki, a ostatnio Freda VanVleeta, musiały boleć. Wybory w drafcie od Pacers zapewne loteryjne nie będą, ale przecież Raptors pokazali w ostatniej dekadzie, że potrafią wyławiać perły z końca draftu, lub nawet spoza niego. Wspomniany VanVleet nie był wybrany w drafcie 2016. Siakam był 27. wyborem tego samego draftu. O.G. Anunoby był z kolei 23. pickiem naboru 2017 roku.
Idealnie dla Raptors byłoby pozyskać od Warriors 21-letniego Jonathana Kumingę i wybór w drafcie z 2030 roku, gdy Steph będzie miał 42 lata i zapewne w NBA już go nie będzie, ale jak się nie ma co się lubi…

Z tego pakietu od Pacers też można coś ulepić. Nie jest wcale powiedziane, że to Raptors będą wybierać dla siebie w każdym z tych draftów. Te trzy wybory można w dowolnej konfiguracji ponownie spakować i wysłać gdzieś za coś, co faktycznie, w aspekcie sportowym interesowałoby Raps.

Bruce Brown ma wręcz idealnie do dalszego transferowania skonstruowany kontrakt. W tym sezonie zarobi $22 mln, z których połowa już została mu wypłacona. Przyszły rok ($23 mln) jest opcją klubu. Można więc śmiało powiedzieć, że mówimy tu o schodzącej umowie bardzo wartościowego gracza. Jestem więcej, niż pewny, że do Ujiri’ego już dzwonią GMowie drużyn NBA z zapytaniem o cenę za Browna, który był przecież ważnym ogniwem mistrzowskiego składu Denver Nuggets rok temu.

Raptors idą w młodość i po raz kolejny wysyłają w świat sygnał, że ta drużyna należy teraz do Scottie’ego Barnesa. Jestem arcyciekawy, jaką strategię przyjmą Raps na dalszą część tego sezonu. Z jednej strony są tylko półtora meczu poniżej dziesiątych obecnie Hawks na wschodzie. Ale jednocześnie są siódmą od końca ekipą w skali całej ligi. To bardzo ważna wiadomość w kontekście ich własnego wyboru w tegorocznym drafcie. Jeśli wypadnie on poza top 6, zgarną go San Antonio Spurs. Pytanie więc czy Raptors spróbują być tak dobrzy, jak tylko się da z tym nowym i młodym składem, czy raczej coach Darko Rajakovic dostanie zielone światło na eksperymenty z rotacjami oraz sugestię kontrolowanego wyhamowywania w dalszej części tych rozgrywek.

W Toronto kończy się pewna era. Z mistrzowskiego składu został w Raptors już tylko Chris Boucher. Idzie nowe, idzie młode. Na dobre i na złe. Twarzą tej organizacji staje się rozczochrany, szeroko uśmiechnięty 22-latek o jamajskich korzeniach.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.