Phil Jackson wróci do NBA? Namówi Melo do zostania?

Phil Jackson i New York Knicks w ostatnich dniach zaczęli negocjacje w sprawie posady. Jax zostałby kimś w rodzaju menadżera klubu. Mówię "kimś w rodzaju" bo nie jest to jeszcze dokładnie określone. Mówi się, że ostateczne decyzje zapadną do końca tego tygodnia. Dziś pogadaliśmy m.in na ten temat w MVP.

Główne pytanie brzmi na czym dokładnie miałaby polegać jego rola i ile
faktycznie miałby do powiedzenia w organizacji – szczególnie w kwestiach
kadrowych. Myślę, że Jackson ma charyzmę, żeby z powodzeniem odnaleźć
się w każdej roli w koszykarskim biznesie. Do tej pory mieliśmy okazję
poznać go tylko jako trenera – wprawdzie wybitnego – ale „tylko”
trenera. Zarządzanie organizacją, odpowiadanie za transfery i negocjacje
to inna bajka. „Zen Master” na pewno zaczynałby z innego poziomu niż
przeciętny człowiek na podobnym stanowisku. Przecież to żywa legenda tej
ligi. Zdobyty szacunek na pewno pomagałby mu w pracy. Obawiam się
jednak o dwie rzeczy – Jax we wrześniu skończy 69 lat. Od dłuższego już
czasu zmaga się z problemami zdrowotnymi. Nawet jeśli nadal jest pięknym
umysłem z niegasnącą pasją do gry, to tak przyziemne sprawy jak ból,
mogą skutecznie ograniczać go w codziennej pracy. Podobno jedną z
przyczyn, dla których Jackson nie został trenerem Lakers w tamtym
sezonie było właśnie jego kiepskie zdrowie – chciał mieć zapisaną w
kontrakcie możliwość opuszczania niektórych wyjazdowych meczów. Druga
sprawa – świetny coach nie musi automatycznie znaczyć świetny menadżer.
Niedawno przypomniano pewien fakt z czasów drugie 3-peat Bulls. Podobno
Dennis Rodman – kluczowy element trzech mistrzowskich tytułów Byków, był
dopiero na siódmym miejscu listy transferowych życzeń Jax’a. Przed nim
na tej liście znaleźli się gracze, których nazwiska przyprawiają teraz o
uśmiech. Nie musi to nic oznaczać. W końcu mówimy o New York Knicks –
drużynie, która w ostatnim 15-leciu podpisała wiele bezsensownych umów,
dokonała wielu niezrozumiałych transferów. Nie sądzę, żeby Jackson
menadżer aż tak bardzo różnił się od Jacksona trenera. Jestem na tak.
O co rozbijają się szczegóły negocjacji?

James Dolan, właściciel Knicks w przeciwieństwie do wielu innych właścicieli, lubi trzymać rękę na pulsie wszystkich wydarzeń w klubie. Znany jest z tego, że swoim menadżerom nie daje pełnej swobody i prawie każda decyzja kadrowa musi przejść ostatecznie przez niego. Efekt tego, kibice Knicks oglądają od kilkunastu lat.
Czy pan Dolan wygląda na zmartwionego?
Tylko trochę.
Nawet, gdy Knicks byli pośmiewiskiem ligi, byli i z roku na rok są jedną z najbardziej dochodowych marek dla ligi. Tak to już jest, że bez względu na to co drużyna Knicks zrobi na parkiecie, marka Knicks będzie się miała nadzwyczaj dobrze. Szeroko rozumiana kultura hip-hop, magia miasta, Spike Lee, tradycja – you name it.
Dolan chciałby dobrej drużyny i chciałby mistrzostwa ale w takiej a nie innej sytuacji geopolitycznej, wie doskonale że fani zapewnią mu finansowe miękkie lądowanie. Z dobrą drużyną byłoby na pewno ale ze słabą i tak jest nieźle – wiele drużyn z mniejszych miast mogą tylko pomarzyć o pieniądzach generowanych przez ten klub.
Dlatego właśnie nie jest jeszcze do końca zdefiniowana rola Jacksona w Knicks i jego kompetencje.
Zen Master nic nie musi – jest żywą legendą koszykówki. To Knicks powinno zależeć na stwarzaniu pozorów poważnej organizacji a ich decyzje powinny to potwierdzać.

Melo za parę miesięcy będzie wolnym agentem. Pod koniec maja skończy 29. lat. Zegar powoli zaczynać tykać. Patrzy w jedną stronę – Miami, patrzy w drugą – Indiana, patrzy na Knicks – coś jest nie tak.
Knicks, jako macierzysty klub mogą mu dać najwięcej. 5-letni kontrakt za $129.1mln podczas gdy każdy inny klub "tylko" $95.8mln płatne w 4 lata.
Przykład Dwighta Howards pokazuje, że nie musi to być czynnik decydujący.
Melo musi mieć pewność, że to co dzieje się w klubie ma jakiś długofalowy plan. Nowy Jork to wspaniałe miejsce do grania w koszykówkę. Jestem pewny, że jego pierwszą i drugą opcją jest zostanie. Ale może nie mieć wyboru a pokus będzie wiele.
Chicago?
W Knicks cały czas się buduje. W Chicago już jest drużyna i trener z potencjałem na wygrywanie już teraz. Z Anthony’m w składzie to byłoby coś. Melo to bystry chłopak i dobrze o tym wie. Jak długo ma czekać, żeby Knicks zaczęli być poważną organizacją?
Być może w najbliższych dniach sprowadzenie Jacksona będzie wyraźnym sygnałem dla Melo i potencjalnych wolnych agentów zainteresowanych grą w Knicks, że klub chce iść w dobrym, profesjonalnym kierunku.

Mówi się, że Jax chce otoczyć się wartościowymi ludźmi, jednymi z lepszych w tym biznesie (jeśli dostanie na to pozwolenie). Poważnym kandydatem do objęcia stanowiska trenera byłby Steve Kerr, kiedyś podopieczny Jacksona w Bulls. Knicks mogą być klubem tak wielkim, jak wielki jest Nowy Jork. Panie Dolan, niech pan tego nie sp..doli…

http://dubsism.files.wordpress.com/2011/05/phil-jackson-as-a-knick.jpg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.