Pogadaliśmy: Dikembe Mutombo

Odkładając na bok żarty o jego zachrypniętym głosie, Dikembe Mutombo jest bardzo kulturalnym i inteligentnym człowiekiem z ogromnym poczuciem humoru i dystansem do siebie samego jak i do świata. Przyjemnie się go słucha, ma bardzo szerokie zainteresowania i wiedzę z różnych dziedzin. Zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Miałem okazję widzieć go na żywo już kolejny raz, ale po raz pierwszy on sam miał dla mnie więcej, niż tylko chwilę.
Zapomniałem zapytać czy pamięta, że był moim trenerem od rzucania za trzy punkty, i że dzięki jego cennym wskazówkom wygrałem, swego czasu, konkurs trójek.  

O swoim talencie do bloków i bronienia obręczy. Na ile jest to swego rodzaju instynkt, na ile coś, czego można się nauczyć.

Tak jak do wszystkiego, tak i do tego potrzeba trochę talentu ale to jest umiejętność, której możesz być nauczonym. Musisz to zaakceptować i zacząć rozwijać w sobie. Rozwijać do tego stopnia, że granie w obronie stanie się dla Ciebie przyjemnością, że obudzisz w sobie instynkt zabójcy. Będziesz stawiać sobie za cel stopowanie najlepszych graczy rywali, będziesz myśleć o określonej ilości bloków czy zbiórek w każdym meczu.

Czy są obecnie w NBA zawodnicy, którzy przypominają Ci siebie samego sprzed lat?

Wielu! Jeśli chodzi o NBA, to trzeba pamiętać, że ta liga ma to do siebie, że żadna z gwiazd nie może myśleć o sobie, że była pierwszą, jedyną i ostatnią osobą, która grała w pewien określony, unikatowy sposób, że już drugiej takiej nie będzie. Każdego roku napływają do ligi nowe młode talenty. Znają przeszłość, wzorują się na graczach od siebie starszych, na graczach, którzy już odeszli. Czasem okazuje się, że uczeń przerasta mistrza. Kolejne pokolenia nie tylko są w stanie skopiować najlepsze wzorce z poprzednich, ale też dodać od siebie jakiś nowy element gry i go udoskonalić. Koszykówka ewoluuje. Młodzi też chcą zapisać się w historii. Chcą blokować, zbierać piłki. Chcą, żeby ktoś powiedział o nich, że przypominają Dikembe Mutombo, Billa Russella czy Patricka Ewinga. To oczywiście jest bardzo miłe dla nas byłych zawodników.

Coś o słynnym finger wag.

Kiedy pojawiłem się w NBA, od razu postawiłem sobie cel – chciałem zostać zapamiętany jako jeden z najlepiej blokujących w historii ligi. Starałem się w obronie, blokowałem rzuty, ale nie czułem, żeby rywale okazywali mi szacunek, na jaki moim zdaniem zasługiwałem. Wiadomo, że zawodnicy skupieni na blokach, prędzej czy później, trafią na czyjś plakat. Gdy już to się stanie, dunkujący lubią sobie pogadać. Ze mną nie było im tak łatwo. Nawet Michael Jordan musiał poczekać 9 lat na swój pierwszy wsad nade mną. Więc myślę, że należało mi się trochę uznania za grę pod bronionym koszem. Im lepszy byłem w obronie, im więcej blokowałem, tym bardziej kolejni zawodnicy chcieli próbować dunków nade mną. Zaliczyłem w karierze ponad 3000 bloków (dokładnie 3289 – drugi na liście wszech czasów tylko za Hakeemem Olajuwonem 3830) i z każdego z nich jestem bardzo dumny i zadowolony. Rywale uczynili mnie tym, kim przez lata byłem w NBA. Gdyby nie próbowali wyzywać mnie na pojedynki, gdyby nie próbowali wsadów nade mną, nie byłbym tym Mutombo, którego znacie. Nie miałbym okazji, żeby kiwać na nich palcem.

Kto jest najlepszym podkoszowym w obecnej NBA?

(Długa chwila zastanowienia) DeMarcus Cousins. W ataku jest dużo lepszy, niż ja byłem. W obronie cały czas się poprawia. Góruje siłą i agresywnością nad pozostałymi podkoszowymi ligi.

I jeszcze raz…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.