#PoniedziałkoweInspiracje – Moje odpowiedzi

Dzięki stokrotne za pozytywny odbiór "PoniedziałkowychInspiracji. Ta inicjatywa była a raczej cały czas jest jedną ze skuteczniejszych, jakie udało mi się zrealizować. To był bardzo dobry pomysł. Dzięki za komentarze pod konkretnymi wpisami oraz mailami i wiadomościami na FB, które przychodzą nie tylko w poniedziałki. Cały czas zachęcam do nadsyłania propozycji tematów do dyskusji, pomysłów na nowe teksty. To dla mnie prawdziwa kopalnia.

Poniżej wybrane zagadnienia, które uznałem za najciekawsze oraz takie, które najczęściej przewijały się w mailach, komentarzach i wiadomościach FB.

* O kontrakcie Wesley’a Matthewsa (4 lata, $70mln). 
Początkowo, Wesley
Matthews zgodził się dołączyć do Mavs na mocy
czteroletniego kontraktu wartego $57mln. Po "cyrku" z DeAndre
Jordanem w kasie klubu na nowy sezon zostało trochę
pieniędzy. W związku z tym Mark Cuban postanowił dorzucić do umowy
Matthewsa dodatkowe $13mln. I tak z rozsądnych $57mln zrobiło się $70mln, co jest max dealem

Wes zdmuchnie w przyszłym miesiącu 29 świeczek z urodzinowego tortu. W teorii jest w swoim najlepszym okresie od strony fizycznej ale pamiętamy też, że na początku marca zerwał ścięgno Achillesa lewej nogi. Sami wiecie, jak poważny jest to uraz, jakie żniwo zbiera wśród zawodowych sportowców. Matthews jest tytanem ciężkiej pracy i jestem pewny, że rehabilituje się i trenuje tak ciężko, jak tylko się da ale mówimy o jednej z najpoważniejszych kontuzji sportowych. Dlatego właśnie podzielam zdanie wielu z Was i też twierdzę, że był to dość ryzykowny ruch Marka Cubana. Po pierwsze nie ma gwarancji, że zobaczymy 100% gracza jakiego znaliśmy. Po drugie, nawet przy założeniu, że kontuzji nigdy nie było, nie jestem pewny czy Matthews to gracz formatu max deal. Owszem jest świetnym obrońcą na dystansie, jest twardzielem, gra bardzo inteligentnie, dysponuje bardzo dobrym rzutem z dystansu ale czy naprawdę warto było dać mu $17.5mln za sezon? Moim zdaniem nie.

* Ten dobry wujek David West.

To nie do końca było tak, że David West tak bardzo chciał tytułu, że położył na stole $10mln i wziął tylko $1.4mln od Spurs by dać sobie jak największe szanse na grę o mistrzostwo. Nie patrzcie na niego jak na dobrodusznego filantropa, który powinien być przykładem dla zachłannych. Przypadek Westa to raczej złe badanie rynku zakończone w sumie dość miękkim lądowaniem. 35-letni West odstąpił od ostatniego roku swojego kontraktu licząc na 2-3 letni deal, który wzbogacałby go o jakieś 7-8 milionów dolarów każdego sezonu. Przeliczył się. Nikt nie oferował umowy o takiej strukturze. Pojawiały się pojedyncze oferty jednorocznych umów za max 4-5mln. W takiej a nie innej sytuacji pan West wybrał ofertę Spurs. Uznał, że u schyłku kariery zamiast grać za $5mln w klubie z potencjałem na II rundę, woli wziąć minimum dla weterana i realnie powalczyć o mistrzostwo NBA.

* Czy Tim Duncan jest cyborgiem/kosmitą/tajną bronią CIA?
Nie wiem kim/czym jest ale wiem, że człowiekiem na pewno nie jest 🙂 W wieku 39-lat, w czasie ostatnich play-offs miał lepsze statystyki, niż w postseason roku 1998. Homo sapiens tak nie ma.

* Czy Clippers graliby lepiej bez
Griffina?

Nie! Po prostu nie. I właściwie to nie wiem, co mógłbym tu dodać. Wiem, że jest spore grono fanów NBA, którzy Blake’a z jakichś powodów nie lubią. Nie można jednak nie zauważyć postępu jaki poczynił w praktycznie każdym elemencie gry. Jest coraz lepszym strzelcem z półdystansu, jest jednym z lepiej podających wysokich w lidze. Nic nie stracił ze swojego atletyzmu.

* Czy Lakers są w stanie stanąć na
szczycie jeszcze w erze Kobego?

Przy założeniu, że nadchodzący sezon będzie ostatnim w karierze Bryanta, to nie. Jeśli Kobe będzie grał jak Kobe, jeśli wszystko zagra tak, jak ma zagrać to ten skład może powalczyć o play-offy (powalczyć czyli niekoniecznie tam wejść) ale jest to bardzo optymistyczna wersja wydarzeń bo przecież rozmawiamy o Konferencji Zachodniej. Jeśli Kobe skończy karierę po tym sezonie, to będzie nadal pięciokrotnym mistrzem NBA.

* Gdybyś był mistrzowskim pierścieniem
to na palcu czyjej ręki chciałbyś się
znaleźć? (wybierasz ze wszystkich graczy i trenerów w historii
NBA)
.

Fajne pytanie. Na przestrzeni lat było wiele Finałów, które z różnych przyczyn były dla mnie emocjonalne i bardzo mi bliskie. Gdy myślę o konkretnych seriach, myślę też o konkretnych zdarzeniach w moim życiu, które akurat w danym okresie równolegle się odbywały. Zdaje mi się, że kiedyś o tym pisałem. Teraz nie mogę odszukać tego tekstu. To bardzo trudne pytanie. Odpowiadam – Chciałbym być mistrzowskim pierścieniem z 2008 roku na długim i czarnym palcu Kevina Garnetta. Tyle lat czekania, tyle lat frustracji a przy tym nieustającej, ciężkiej pracy. I ten wybuch emocji K.G. To było coś! Jestem pewny, że ten tytuł i ten pierścień mają wyjątkowe znaczenie dla niego. Tak wyjątkowe, jak dla mnie ten okres w 2008 roku. 

* O sytuacji z Tristanem Thompsonem pisałem jakiś czas temu. Pisałem też co sądzę o pomysłach na reorganizację rozgrywek w związku z dysproporcją talentu między Wschodem a Zachodem. Tutaj.

* Czy Russel Westbrook jest już lepszy
od Kevina Duranta?

Nie. Zakładając, że K.D. wróci do 100% zdrowia i formy sprzed kontuzji, to nie. Durant jest inteligentniejszy na boisku, ma lepszy rzut. Westbrook jest większym atletą.

* Jakie buty do
kosza byś wybrał, gdybyś miał do wyboru wszystkie możliwe
serie, modele i kolorystki all-time?

Do gry Nike Kobe VI ewentualnie VIII. Do codziennego chodzenia (ze względu na styl i wygląd) rzecz jasna jakieś Jordany. Bardzo pasują mi "jedynki". Przez moje stopy przewinęło się już kilka par w różnych kolorach. Obecnie chodzę w czerwonych. Poza nimi oczywiście każdy inny model od Jordan I do Jordan XIII z "dwunastkami" na czele.

* Larry Bird czy Magic Johnson?
Na szczęście grali na różnych pozycjach więc mogę wziąć obu. Jeśli muszę jednak wybrać jednego, to biorę Birda. Dlaczego? Bardziej go lubię, względy czysto sportowe nie były decydujące. Choć przecież Larry’emu niczego na parkiecie nie brakowało – może nie licząc dobrego fryzjera.

* Co jest większym wyczynem – dwa
three-peaty Jordana czy to że Tim z rozrzutem 15 lat zdobył 5
tytułów za każdym razem będąc czołową postacią zespołu?

Ja chyba bym postawił znak równości między tymi wyczynami. Oba są imponujące, oba wielkie, oba z ogromnym udziałem dwóch legend NBA. Zdobycie trzech tytułów z rzędu udało się tylko Celtom, Lakersom i Bykom właśnie. Niech sam ten fakt świadczy, że zadanie jest niełatwe. Zdobyć tytuł jest trudno, obronić go jeszcze trudniej. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak trudno jest znaleźć w sobie tyle motywacji, zdrowia i determinacji, żeby zrobić to trzy lata z rzędu. Jordan i Bulls zrobili to i to dwa razy.
Co do Duncana – jest fenomenem pod każdym względem. Jego lewe kolano od dawna nie prostuje się do końca a mimo to cały czas pozostaje w czołówce ligi na swojej pozycji. Miał szczęście, że trafił do jednej z najprofesjonalniej prowadzonych organizacji sportowych świata. A oni, Spurs, mieli szczęście wybrać w drafcie talent, który zdarza się raz na kilka dekad. Drużyny przychodzą i odchodzą. Składy buduje się na dziś, na jutro, na konkretny cel. A Spurs nieprzerwanie od ponad 15 lat walczą o tytuł. Nie zawsze się da go zdobyć, to jasne, ale być w stanie każdego roku zaczynać rozgrywki jako jeden z kandydatów z realnymi szansami na mistrzostwo, to jest coś niesamowitego i imponującego. Zwróćcie uwagę jak w San Antonio płynnie następują zmiany pokoleniowe. Robinson w naturalny sposób oddał stery Duncanowi. Ten we wzorowy sposób podzielił się nimi z Parkerem i Ginobilim. Teraz powoli zaczynają przechodzić w (wielkie) ręce Leonarda i (być może) Aldridge’a. W San Antonio nic nie dzieje się przypadkiem.

* Co sądzę o całym tym "cyrku" z DeAndre Jordanem?

Pomijam czynnik ludzki. Nie chcę oceniać graczy na poziomie ich uczuć i emocji. D.J. zrobił głupio to fakt ale co działo się przez ten tydzień (od decyzji związania się z Mavs do podpisania umowy jednak z Clippers) w jego sercu i głowie, wie tylko on sam. Jestem pewny, że nie było mu łatwo. Nie bronię go. Ale też chyba nie czuje się upoważniony by go atakować. Zdaje się, że już to robiłem na początku. Przeszło mi.
W kwestii czysto technicznej by w przyszłości uniknąć tego typu dramatów, Adam Silver powinien – albo A) wolną agenturę otworzyć nie wcześniej, niż w dniu końca moratorium (w tym roku 9 lipca. W ostatnich latach trwało to od 7 do 11 dni). Albo B) skrócić moratorium by zbiegło się w czasie z 1 lipca czyli otwarciem wolnego rynku. Taki okres zawieszenie nie jest dobry. Ustne umowy są tylko ustne.
A wracając jeszcze do Jordana to problem nie leżał tylko na linii Mavs-Clippers, Jordan-kontrakt. Ta decyzja zamieszała w lidze. Bo kiedy jeden klocek domina się przewrócił i pchnął inne, nagle tenże klocek zmienił zdanie i postanowił znów wstać…ale tamte już przewrócone wstać nie mogły. Gracze z najwyższej półki robią falę a ci mniejsi gracze po prostu na niej pływają.
Gdyby Cuban wiedział, że nie dostanie Jordana może tak łatwo nie dałby odejść Ellisowi? Może zdecydowałby się na sign and trade z Pacers i w zamian wziął Hibberta? Może zaproponowałby kontrakt innemu wysokiemu? Może Matthews nie zdecydowałby się przenieść do Dallas, gdyby wiedział, że Jodana na środku jednak tam nie będzie? To poważny temat, którym liga powinna się zająć.

Jeszcze raz dzięki za wszystkie inspiracje. Ślijcie je cały czas na maila, wrzucajcie w komentarzach tu i na FB, w grę wchodzi też Twitter, który ostatnio założyłem. Nie potrzebujecie do tego poniedziałków, specjalnej okazji i specjalnych wpisów. Piszcie kiedy chcecie, kiedy ciekawy temat przyjdzie Wam do głowy.
Do następnego…      
 

     

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.