Scottie Pippen: Nie mogłem uwierzyć w to, że ktoś może pracować tak ciężko jak Malone

Intrygujące, nieznane, zaskakujące – wspomnienia gwiazdy Chicago Bulls, Scottiego Pippena, rozpalają fanów koszykówki. Amerykański zawodnik w autobiografii zdradził kulisy najważniejszych momentów swojej kariery. Książka „Bez krycia” właśnie ukazała się w Polsce nakładem Wydawnictwa SQN.

Zamów książkę „Scottie Pippen. Bez krycia” już teraz TUTAJ

Fragment:

Dream Team miał swoją określoną hierarchię, tak jak jest w każdej drużynie. Wyglądała ona tak: na samej górze Magic i Larry, a Michael o jeden stopień niżej. Trzeba oddać tu sprawiedliwość Michaelowi. Ustąpił Magicowi i Larry’emu, pozwolił im podzielić się zaszczytem bycia dwoma kapitanami drużyny. Michael był wtedy najlepszym koszykarzem na świecie, ale to Magic i Larry utorowali mu drogę na szczyt. Kiedy przyszli do NBA w 1979 roku, liga nie była specjalnie popularna. Finały – powtarzam: finały – były często pokazywane w telewizji z opóźnieniem, po zakończeniu wieczornych wiadomości o jedenastej. I nie zmieniło się to aż do czasów, kiedy Lakers zmierzyli się w finałach z Sixers w 1982 roku.

Oglądanie Magica na boisku, czyli tam, gdzie powinien być, sprawiło, że wszyscy byliśmy podniesieni na duchu. A przecież był taki czas, kiedy myśleliśmy, że nie będzie to już możliwe.

Był tym samym Magikiem sprzed diagnozy o zakażeniu wirusem HIV. Nakręcał kolegów z drużyny. Prowokował wszystkich trash-talkingiem. Wykonywał celne podania za plecami, których nie potrafiłby wyprowadzić nikt inny. Widać było, że gra w koszykówkę sprawia mu tyle radości, że nie da się tego z niczym porównać.

Tymczasem po Larrym widać było, że koszykówka sprawia mu ogromny ból. Zdarzały się takie dni, że ledwo mógł się ruszać. Sam też miałem problemy z plecami i uważałem, że to cud, że Larry w ogóle jest w stanie grać. Jeszcze tego samego lata zakończył karierę w wieku 35 lat.

Larry, podobnie jak Magic, był mistrzem trash-talkingu. Jego prowokacje często kręciły się wokół tego, kto z nas ma już na koncie mistrzowski pierścień, a kto go nie ma. Dzięki Bogu ja już swoje miałem, więc nie zostałem jedną z jego ofiar. Siedmiu z 11 członków Dream Teamu nie zdobyło jeszcze pierścieni, a jednym z nich był Patrick Ewing.

Ale Larry i Patrick bardzo się zaprzyjaźnili. Biały facet z Indiany budujący więź z czarnym facetem z Jamajki. Sami widzicie. Codziennie rano siedzieli we dwóch w hotelowym bufecie przy śniadaniu, rozśmieszając się wzajemnie i opowiadając sobie najgłupsze możliwe rzeczy. Z czasem zaczęliśmy ich nazywać Harry and Larry Show. I nie mam pojęcia, jak to się stało, że Patrick dorobił się przydomka Harry.

Ja też zyskałem nowego przyjaciela: Karla Malone’a.

Wiele naszą dwójkę łączyło. Karl też pochodził z małego miasteczka na Południu (z Summerfield w Luizjanie), był najmłodszym dzieckiem w wielodzietnej rodzinie – miał ośmioro braci i sióstr – no i też poszedł na uczelnię, Louisiana Tech, do której nie ustawiały się kolejki skautów NBA.

Był najlepszym silnym skrzydłowym w NBA i nie było to dziełem przypadku. Nigdy nie widziałem kogoś, kto miałby takie ciało jak on – wyglądało, jakby było wykute ze skały. Karl nigdy nie brał sobie dnia wolnego. Spędzając wspólnie z nim czas na siłowni, nie mogłem uwierzyć w to, że ktoś może tak ciężko pracować. Nie mogłem przygotowywać się do rywalizacji lepiej, niż przebywając w jego towarzystwie.

O książce:

Bezkompromisowe wspomnienia sześciokrotnego mistrza NBA!

Scottie Pippen nie bez powodu był nazywany jednym z najlepszych koszykarzy ligi. Mówiąc wprost, bez niego nie byłoby mistrzowskich banerów, które wiszą pod kopułą hali United Center. Ani serialu dokumentalnego Ostatni taniec. Nie byłoby też takiego Michaela Jordana, jakiego znamy, i drużyny Chicago Bulls, jaką pamiętamy.

Jak młody chłopak, będący najmłodszym z dwanaściorga rodzeństwa, przezwyciężył rodzinne tragedie? W jaki sposób poradził sobie z brakiem zainteresowania ze strony skautów uniwersyteckich, by zostać piątym wyborem w drafcie NBA w 1987 roku? Jak został jednym z filarów najwspanialszej koszykarskiej dynastii ostatnich pięćdziesięciu lat? Czy dobrze wspomina relacje z Michaelem Jordanem? Dlaczego w starciu z New York Knicks w trakcie play-offów w 1994 roku tuż przed końcem spotkania odmówił powrotu na boisko?

W książce Bez krycia Pippen otwarcie dzieli się ostrymi, szczerymi opiniami, między innymi na temat Phila Jacksona czy Dennisa Rodmana, i zdradza nieznane dotychczas informacje na temat jednego z najsłynniejszych meczów w historii NBA. Wspomina, jak bardzo nienawidził nazywania go pomocnikiem Jordana, oraz tłumaczy, dlaczego powinien być bardziej szanowany przez zarząd klubu z Chicago i dziennikarzy.

Ponad trzy dekady po zdobyciu przez Bulls pierwszego tytułu mistrzowskiego Pippen w końcu daje kibicom to, czego tak łaknęli – surowy, nieupiększony wgląd we własne życie i w rolę, jaką odegrał w jednej z najwspanialszych i najbardziej popularnych drużyn w historii koszykówki.

Tytuł: Scottie Pippen. Bez krycia
Autor: Scottie Pippen, Michael Arkush
Premiera: 23 lutego 2022
Liczba stron: 400
Cena okładkowa: 54,99 zł

Dwa słowa ode mnie na temat tej książki: Wiele już osób pytało mnie, co sądzę o tej książce, czy ją polecam. Polecam. Ale nie mogę napisać polecam i kropka. Bardziej, niż jako książkę faktu, polecam ją jako psychologiczne studium postaci Pippena. Powtórzę to, co możecie przeczytać na okładce tejże książki. Dla mnie, to kilkupoziomowa opowieść, którą należy czytać „między wierszami”. Ciekawi, śmieszy, gdzie indziej aż chce się zakląć „co ty pier…sz, Scottie!?” W gruncie rzeczy jest to bolesna historia człowieka dotkniętego przez życie. Wybitny koszykarz, arcyważna postać sześciu mistrzowskich drużyn Bulls, który nie do końca umiał pokierować siebie samego w życiu prywatnym.
Przez pierwszych 70-90 stron, co raz łapałem się za głowę ze śmiechu, oburzenia, wk…ienia, niedowierzania, że ktoś w ogóle zdecydował mu się to wydać, że człowiek z którym tę książkę pisał, nie zasugerował mu, że pisze głupoty. Ale później robi się ciekawiej. Powtarzam, w wielu miejscach Scottie pisze bzdury, ale nie można powiedzieć, żeby kłamał czy przekręcał fakty. Po prostu jego wersja pewnych wydarzeń, jego konkluzje i tezy, są tak odjechane, tak sprzeczne ze stanem rzeczywistym, że aż dziw bierze, że po tylu, jakby nie było, udanych latach w Bulls, Pippen nadal żywi w sobie tyle żalu, tyle złych uczuć wobec Bulls, Jordana i innych. Tak czytaną i tak postrzeganą książkę polecam serdecznie. Jeśli jednak jesteście bardzo wrażliwi na bullshit, a Wasze barometry zażenowania nie mają zbyt wysokiej skali, to może być to dla Was pozycja nie do przejścia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.