Śliwki vs Robaczywki 2019-20 Vol. 9

Dzień dobry! Zapraszam do Twojego ulubionego segmentu o NBA. Dziś Śliwki. Spinam klamrą okres dłuższy, niż dwa tygodnie. Wyjazd do Paryża i parę innych spraw, zaburzyło mój rytm. Wybaczysz? Dzięki za podsyłanie własnych propozycji i przemyśleń.

– Russell Westbrook, Rockets. Zanim słowa uznania, wcześniej przypomnę, co napisałem na temat fali krytyki (i żartów), jaka spotkała Houston za transfer Clinta Capeli. „Nie rozumiecie. Rockets nie brzydzą się wysokimi. Rockets chcieliby mieć wartościowego wysokiego. Ale w ich systemie, trener D’Antoni nie mógł pozwolić sobie na dwóch graczy w piątce, którzy nie potrafią rzucać. Ten ruch daje Westbrookowi jeszcze więcej miejsca na atakowanie (Śliwka już w drodze). Capela jest dobrym graczem, ale historia ostatnich dwóch-trzech lat pokazała, że w play-offach często nie da się nim grać. Pamiętajcie, że jest jakiś powód, dla którego jedni pracują w NBA i podejmują decyzje, a inni tylko krytykują je z pozycji domowej kanapy.”
I widzisz? Tucker nie potrzebuje szczudeł, żeby grać na środku. W długiej perspektywie, brak klasowego, lub przynajmniej przyzwoitego wysokiego, to nie jest komfortowe rozwiązanie dla tego klubu, ale to jest jak zatamować krwawienie na wojnie i dalej iść się bić. Morey i D’Antoni uznali, że skoro i tak przyjdzie moment w postseason, że Capelą nie będzie można grać, to może lepiej wymienić go za kogoś, kim będzie można grać. Poza tym Capela cały czas leczy prawą piętę, nie gra od 29 stycznia. Rockets z nim w składzie byli zaledwie 12:17 w tym sezonie.
Ale wróćmy do wyróżnienia. Kto, wie, może oglądamy właśnie najlepszą wersję Russella Westbrooka w jego karierze. Nadal efektowny, ale co ważniejsze, bardzo efektywny. To taka mniejsza wersja Giannisa. On, atakujący obręcz i czterech strzelców wokół. Wśród nich rzecz jasna James Harden. Westbrook miał taką serie 10 meczów w lutym, kiedy zdobył  234 punkty z pola trzech sekund. W ostatnim 20-leciu w NBA zrobił to tylko Shaq. R.W. zna tylko jeden tryb w swojej grze. To jest tryb najwyższy. Stety i niestety. Rockets, zamiast z tym walczyć, zamiast to zmieniać, postanowili zmaksymalizować tę cechę. Pozwolili mu być sobą, zdjęli obowiązek rzucania za trzy punkty, i co ważne, dają mu odpocząć w niektórych meczach. Westbrook oddawał w listopadzie po prawie sześć zrzutów zza łuku. W grudniu ponad cztery. W styczniu i lutym już tylko po dwa z małym kawałkiem. Jego skuteczność z gry skoczyła z 42.8% z grudnia do aż prawie 55% w lutym. Jego liczby za luty sięgają 33.4 punktu, 7.3 zbiórki, 6 asysty oraz 1.8 przechwytu. Takiego Westbrooka chce się oglądać. Być może Rockets ratują mu karierę. Zobaczymy w play-offach.

– Jayson Tatum. Czy to już jest ten moment, w którym Thomas A. Anderson zmienia się w Neo? Tatum gra swój trzeci sezon w NBA. W tym czasie zdarzało mu się okazjonalnie wygiąć jakąś łyżkę (play-offy 2018), parę razy uchylić się lecącej kuli, ale generalnie raczej nie zdawał sobie sprawy z drzemiącej w nim mocy. Pozdrawiam fanów filmu “Matrix”. Czy ta przemiana już się dokonała, albo dokonuje się właśnie na naszych oczach? 22-latek został Graczem Lutego, w którym notował po 30.7 punktu (49.4% z gry, 48% zza łuku), 7.9 zbiórki, 3.2 asysty, 1.3 bloku oraz 1.2 asysty. W ostatnich pięciu meczach nie zszedł poniżej 32 punktów. W ostatnich 11 meczach tylko trzy razy nie przekroczył 30 punktów. Fascynujące, a zarazem przerażające w jego grze jest to, że póki co zaczyna dominować w zasadzie tylko czystym talentem i fantastyczną techniką użytkową. Pomyśl, co będzie się dziać, jak zacznie częściej i chętniej atakować obręcz (to już powoli zaczyna się dziać), jak zacznie zdobywać doświadczenie i nabierać boiskowego cwaniactwa (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Jeszcze ze dwa miesiące temu, powszechnie wydawało się, że Celtics są o jedną gwiazdę od włączenia się do walki o tytuł. Teraz ta optyka się zmienia. Może są już tylko o trochę szczęścia, o trochę lepszą ławkę i o więcej konsekwencji od Jaylena Browna?

– Końcówka meczu Celtics-Rockets. Jak z gry komputerowej!

– Zion Williamson. Przede wszystkim, dobrze jest widzieć go zdrowego. Jest dobrze, a będzie tylko lepiej. Pelicans, bardzo słusznie, bacznie monitorują jego minuty i zmęczenie. On sam gra jakby trochę zachowawczo. To też dobrze! W wakacje, bogatszy o nową wiedzę, jak to faktycznie jest grać w NBA, bogatszy o nowe doświadczenia, zacznie pracować nad swoim ciałem pod kątem kolejny rozgrywek. Nie jestem wśród tych, którzy twierdzą, że mu schudnąć. Nie badałem jego kolan i innych stawów. Nie jestem lekarzem, nie będę wydawał opinii na podstawie tego, co widzę. A co widzę? Widzę kogoś, kogo w sferze fizycznej, najprawdopodobniej nigdy wcześniej w NBA nie było. Silny jak Shaq, zbudowany jak LeBron, eksplozywny jak kiedyś Barkley, skoczny jak Jordan. Podziwiam go już teraz, ale oczami wyobraźni rysuję sobie to, z czym przyjdzie na następne rozgrywki, i kolejne, i kolejne. Gdy stale będzie dodawał do swojej gry. W 17 meczach, w jakich do tej pory wystąpił, tylko raz nie zdobył 20 punktów. A to tylko dlatego, że grał ograniczone minuty. Był to jego drugi mecz po powrocie po kontuzji. 24 punkty, 6.8 zbiórki, 2.2 asysty, 58% skuteczności z gry. Jest dobrze, będzie tylko lepiej.

– Damian Lillard. Dame miał fantastyczny okres na przełomie stycznia i lutego. Mecze kończył kolejno z 34, 34, 61, 47, 50, 36, 48, 51 punktami. Był to tylko wycinek meczów, bo gracz Blazers przed występem na 34 punkty, zaliczył siedem spotkań, w których ani nie zszedł poniżej 20 punktów, a trzy razy osiągał pułap 30. Pisałem i mówiłem wiele razy, że to nie obwód jest problemem w Portland. Problemem w tym klubie jest w zasadzie wszystko poza nim. Poza nim oraz trenerem Stottsem, którego warsztat cenię bardzo wysoko. Z obwodem Lillard McCollum można iść walczyć o tytuł. Nie można jednak oczekiwać, że para obrońców będzie nieść przez sezon całą drużynę na swoich plecach. 29-letni Lillard gra najlepszą koszykówkę w swojej karierze. Drogi klubie z Oregonu – nie spie…olcie tego! Blazers potrzebują wzmocnień!

– LeBron James. Tak się ostatni złożyło, że LBJ miał naprzeciwko siebie młode talenty. Tatuma, Moranta, Ziona, wcześniej Doncica. Podoba mi się to, że James komplementuje młodych rywali. Nie bawi się w leśnego dziadka i nie mówi, że „kiedyś, to było”, nie umniejsza ich dokonaniom. Odwrotnie, mówi że liga z nimi za sterami jest w dobrych rękach. I bardzo dobrze, że to robi. Znaczy, że ma pełną świadomość swojej własnej wartości. A sportowo? Szesnasty rok z rzędu (!) nie schodzi poniżej 25 punktów na mecz. Do tego dokłada 7.8 zbiórki i 1.2 przechwytu. Lideruje lidze w asystach (10.7) i najpewniej wygra tę kategorię za te rozgrywki, po raz pierwszy w karierze. Zaczyna już brakować słów, żeby opisać to zjawisko. Bo, tak właśnie jest. LeBron James jest zjawiskiem na skalę całego sportu, nie tylko koszykówki. Ciesz się jego grą, jego geniuszem. Zdejmij filtr z napisem „Michael Jordan” i ten drugi z napisem „jego miejsce w historii”. Ciesz się nim tu i teraz. Patrzenie na niego przez te filtry zabiera dużo z radości oglądania jego kunsztu. O jego karierze pogadamy, jak się skończy. A niestety do tego już bliżej, niż dalej.

– Bradley Beal. Lider Wizards, na przełomie lutego i marca, notował mecze z 53, 55, 30, 42, 34 oraz 35 punktami. Za cały luty jego średnia sięgnęła 36.2 punktu. Za ostatnich 19 rozegranych meczów, tylko cztery razy nie zdobył 30 punktów. A wiesz, że Beal ma dopiero 26 lat? Trochę można o tym zapomnieć, bo gra w NBA swój już ósmy sezon. Gdybym był Denver, to latem stanąłbym na głowie, żeby go do siebie ściągnąć.

– Warriors. Śliwka za wymianę z udziałem Andrew Wigginsa. Do pięknego tankowania dołożyli gracza, który po pierwsze zdejmuje z siebie presję bycia gwiazdą. Wchodzi do drużyny, która będzie chciała zagrać za rok o tytuł, a wcielić będzie się musiał tylko i aż w Harrisona Barnesa, z którym Warriors sięgnęli po tytuł w 2015 roku. Od dawna mówiło się, że Warriors są zaintrygowani fizycznością Wigginsa i chcieliby dostać szansę popracowania nad nim. A jest nad czym pracować. 24-letni, nadal bardzo młody Wiggins, to fizyczny wybryk natury. Gdyby udało się znaleźć w jego głowie przełącznik i nastawić go na odpowiednie tory, Warriors zyskaliby gracza kalibru All-Star. Ale nawet jeśli się to nie stanie, to Wiggins musi być w ich rotacji Barnersem z 2015 roku. A to nie jest już żadna szalona wizja. Oczywiście cały czas trzeba mieć na uwadze jego kontrakt. To są gwiazdorskie pieniądze. Ale zdobywanie tytułów nie jest tanie. No a przecież Warriors dostali też od Wolves wybór w tegorocznym drafcie, który może być wysoki.

– Lonzo Ball. Byłem jednym z tych, którzy nawoływali do nie skreślania Balla po jego pierwszy i drugim roku w Lakers. Spowolniony przez kontuzje zagrał tylko w 52 i 47 meczach. Gdzieś tam po drugiej stronie USA, swoim talentem błyszczał Jayson Tatum, którego Lakers mogli mieć kosztem Balla w drafcie 2017 roku. Być może Lonzo zawsze będzie przegrywał to porównanie. Tym bardziej teraz, kiedy Tatum wskoczył na elitarny poziom. Ale pomijając jego numer w drafcie oraz to, ponad kim został wybrany, Ball zaczyna wyglądać dobrze. Nawet bardzo dobrze. Przemodelował swój rzut. Trafia 2.4 trójki na mecz przy całkiem niezłej skuteczności na poziomie 37.9%. To wyższy odsetek od Trae Younga, Danny’ego Greena, Bradleya Beala czy Devina Bookera. Sprawdź, jak nie wierzysz. W trzech meczach w marcu trafił 15 trójek i zdobył 19, 26 i 25 punktów. Jego podania do Ziona będą zdobić NBA przez najbliższe lata. Jak zdrowie dopisze im obu.

– Coby White. W ostatnich sześciu meczach notował 33, 33, 35, 22, 19 i 26 punktów. Trafił w tym czasie 27 trójek. Być może nie ma odpowiedzi na pytanie, co się stało. Być może nic się nie stało i zaraz to się skończy. Tak niespodziewanie, jak się zaczęło. A może nie? Zawodnicy potrzebują czasem kilku lat, żeby zrozumieć na czym polega gra w NBA, żeby znaleźć dla siebie rolę i i ją udoskonalać. Wielu nigdy się to nie udaje. Być może White zaczął rozumieć pewne rzeczy, być może gra zaczyna dla niego spowalniać. Przekonamy się.

– Kristaps Porzingis. Po grubo ponad roku poza parkietem NBA, na początku sezonu Łotysz prosił kibiców i dziennikarzy o cierpliwość i czas. Miewał przebłyski talentu, jak wcześniej w Knicks, ale były to tylko odstępstwa od dość przeciętnej gry. Niecałe 16 punktów przy 38.7% skuteczności z gry w listopadzie. 17.2 punktu i 40.9% w grudniu. 24-latek z uporem maniaka przekonywał, że jedyne czego mu trzeba, to tylko grania w koszykówkę. I chyba miał rację. 25.2 punktu, 10.6 zbiórki, 2.3 asysty, 1.8 bloku, przy 48.3% z gry za luty. Ostatnie dwa mecze w marcu kończył z liczbami – 38 punktów, 13 zbiórek, 4 asysty, 5 bloków oraz 34/12/3/5. Czy para Doncic-Porzingis, to pierwsza i druga opcja w drużynie walczącej o mistrzowski tytuł? Marc Cuban wierzy, że tak. Ja myślę, że to nie jest szalona teza.

– Kyle Lowry. Po zdobyciu mistrzowskiego tytułu, jego poziom pewności siebie poszybował jeszcze wyżej. Mam wrażenie, że w tym sezonie pozwala sobie na rzeczy, na które nigdy wcześniej sobie nie pozwalał. Nie z taką regularnością. Ciężko mi zdefiniować to, co dokładnie chciałbym tu przekazać. Po prostu od czterech lat mam okazję regularnie oglądać go na żywo, w Toronto. Zmienił się, i to bardzo. Ale na plus. I to ogromny. To tylko pokazuje, jak ważne jest to, co w głowie. Bo przecież Lowry’emu nie ubywa lat. Na 50 rozegranych meczów do tej pory, 25 kończył z 20 lub więcej punktami. Tylko trzy razy nie zdobył przynajmniej 10 punktów. Notuje drugą, najwyższą w karierze średnią punktów (19.5), zbiórek (4.8) i asyst (7.7) oraz najlepszy w karierze odsetek celnych rzutów wolnych (86.7%).

– Lakers i DeMarcus Cousins. Jeśli średnio znasz się na NBA, to możesz pomyśleć, że bezduszni Lakers zwolnili, gościa który cały czas ich komplementował w mediach, który jak sam przekonywał, szykował comeback na te play-offy. Prawda jest jednak taka, że DMC najprawdopodobniej nie byłby w stanie w znacznym stopniu pomóc tej rotacji. Lakers grają o mistrzowski tytuł, nic poniżej. Daję Śliwkę Lakersom, bo pomimo że zwolnili Cousinsa, to cały czas pomagają mu w rehabilitacji, pozwalają mu korzystać z obiektów treningowych klubu. Plotka głosi, że jeśli nic nieprzewidzianego się nie wydarzy, to Boogie podpisze z Lakers nowy kontrakt tego lata. Tymczasem niech wraca do zdrowia. W ciągu ostatnich 24 miesięcy całkowicie zdewastował sobie lewą nogą – najpierw Achilles, potem udo, następnie ACL.

– Sviatoslav Mykhailiuk. Tegoście się nie spodziewali, co? Wyróżniam Ukraińca, bo tak mu się przyglądam już od tamtego sezonu, kiedy trafił do NBA i siedział sobie na ławce Lakers. W tym roku w Detroit ma minuty, rzuty i pewną rolę w rotacji. Jasne, Pistons nigdzie nie idą, ale ile byśmy dali, żebyśmy mogli oglądać Polaka nawet w jakieś śmieciowej drużynie NBA, prawda?
22-letni Sviat miał bardzo dobry styczeń – 13 punktów na mecz, prawie 44% zza łuku i 90% z linii. Na 16 rozegranych meczów, tylko dwa razy nie zdobył przynajmniej 10 punktów. Trafił w nich 46 trójek. Na ten moment chyba możemy tylko pomarzyć o takim przedstawicielu w NBA.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet. Opublikowany został tam kilkanaście dni temu.

1 comment on “Śliwki vs Robaczywki 2019-20 Vol. 9

  1. Adrian

    Warriors nie dostali od Wolves wyboru w tegorocznym drafcie, tylko przyszłoroczny top three protected + pick w drugiej rundzie. W każdym razie, moim zdaniem, win-win, dla wszystkich zainteresowanych.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.