Dzień dobry. Zapraszam na porcję dorodnych Śliwek. Oto one:
– Zacznę od tego, że w tym, skądinąd dziwnym sezonie, podoba mi się bardzo wyrównana rywalizacja w walce o play-offy. Jesteśmy niemal na półmetku rozgrywek. W latach poprzednich, był to moment, w którym krystalizowała się mniej więcej sytuacja odnośnie tego kto jest pewny, lub niemal pewny play-offów oraz tego, kto tam najprawdopodobniej nie zagra. W tej chwili, wygląda na to, że w obu Konferencjach cały czas w grze jest po 13 drużyn. To znakomita wiadomość dla kibiców. Na Zachodzie, piątych obecnie Spurs dzieli tylko 2,5 meczu od dziesiątych Grizlies. Ich z kolei naciskają Pelicans i Thunder, a jakby się uprzeć, to może także i Kings. Jedynie Rockets i Wolves wyglądają na organizacje, które zaczynają w kontrolowany sposób hamować. Na Wschodzie jest nie mniej ciekawie. Dwunastych obecnie Wizards dzielą tylko trzy mecze (!) od czwartych Raptors. Tutaj też wygląda na to, że tylko dwie ekipy wywiesiły białe flagi. A są to rzecz jasna Cavs i Pistons. Zatem na 30 drużyn w lidze, aż 26 walczy. Z różnym skutkiem, ale walczy. I to jest coś.
– Brooklyn Nets. Wygrali osiem ostatnich meczów, siedem z nich bez KD. W tej serii znalazły się wyjazdowe wygrane z Suns, Lakers i Clippers. Harden w tych meczach pięć razy zaliczył dwucyfrową liczbę asyst, sześć razy przekroczył 20 punktów. Kyrie tylko raz nie zdobył 20 punktów. Taka seria nie przydarzyła się Nets od kiedy grają na Brooklynie. Dłuższą (12) mieli w czasach, gdy po parkietach, w koszulkach Nets biegali Jason Kidd, Richard Jefferson i Vince Carter. Pytasz, czy to coś znaczy w kontekście walki o tytuł, bo przecież po to ta drużyna została zbudowana? Nie pytasz? I tak Ci opowiem. To dużo znaczy. Była taka drużyna w nowożytnej historii NBA, która wyznaczyła mapę drogową do mistrzostwa bazując na a) wybitnie dobrym ataku, b) będąc jednocześnie na końcu ligi, jeśli chodzi o wskaźniki defensywne. To byli broniący mistrzowskiego tytuł Cavs w sezonie 2016-17. W play-offach przejechali się przez Wschód (przegrali tylko jeden mecz). W Finałach przegrali wprawdzie w pięciu meczach z Warriors, ale po pierwsze było bliżej w tej serii, niż 4:1. Po drugie grał tam Kevin Durant, a okoliczności powstania i istnienia tej ekipy, to osobne rozważanie. W każdym razie da się zdobyć tytuł z tak wielką dysproporcją po bronionej i atakowanej części parkietu, przy czym po stronie ataku musi być wybitnie dobrze. U Nets tak właśnie jest.
– Paul George. Poproszę o uwagę! Dziękuję. Piłka uderzająca w kant tablicy, nawet nie w obręcz, w ostatnim meczu serii Clippers-Nuggets trochę zbyt mocno siedzi nam w głowach. Za mocno, by móc spokojnie stwierdzić – hej, PG znów gra wielki basket. 23.7 punktu, 6.1 zbiórki, 5.4 asysty (najlepiej w karierze), 1.2 przechwytu. George trafia najlepsze w karierze 51% rzutów z gry oraz imponujące, też najlepsze w karierze 47.3% zza łuku (czwarty w lidze), trafia po 3.5 trójki w każdym spotkaniu, co jest szóstym wynikiem w NBA. Trochę poza radarem PG rozgrywa jeden z najlepszych sezonów w swojej karierze.
– Przy tej okazji, tak nieśmiało, chciałem zauważyć, że Clippers mają obecnie drugi najlepszy bilans (24:11) w całej lidze.
– Ben Simmons. Wiesz, co mi się w nim podoba? Że jest bólem głowy wszystkich analityków, którzy chcą nam, ale przede główne samym sobie, zdefiniować jego pozycję, jego rolę na boisku. Podoba mi się też, że wbrew trendom i zaawansowanym statystykom, Ben nawet nie straszy rzutem zza łuku, a i tak jest elitą ligi. Zamiast próbować wkładać go do szuflady z napisem „rozgrywający”, „skrzydłowy”, „skrzydłowy rozgrywający”, cieszmy się jego niemieszczącą się w ramy grą. Ma trochę z Jasona Kidda, trochę z LeBrona, trochę z Lamara Odoma, trochę własnych, unikalnych, tylko simmonsowych rzeczy. Potrafi mieć mecz, w którym oddaje ledwie pięć rzutów, a Sixers wygrywają, a on jest kluczową postacią tejże wygranej. Ale potrafi też oddać 26 rzutów i 13 razy dostać się na linię. Jest na obu końcach parkietu, sprawia wrażenie, jakby naprawdę statystyki indywidualne były dla niego sprawą drugorzędną. A to rzadkość w zawodowej koszykówce. Jego postać trochę mnie intryguje, mam kilka znaków zapytania, ale kupuję całkowicie wszystko to, co przynosi ze sobą na parkiety.
– Justice Winslow wrócił! Nie wiem dlaczego tak bez echa odbył się jego powrót do gry po ponad roku przerwy. 24-latek wrócił do gry w ubiegłym tygodniu. Był to jego pierwszy mecz od ósmego stycznia ubiegłego roku, jeszcze w barwach Heat. Potem przez długie miesiące walczył z kontuzją najpierw pleców, a potem lewego biodra.
– Tom Thibodeau. Po 10-15 czy 20 meczach sezonu, można było mówić, że kalendarz, szczęście, że kontuzje innych, albo że za mała próbka, by wyciągać wnioski. Ale teraz, gdy jesteśmy w przededniu półmetka sezonu, próbka jest wystarczająco duża, by śmiało powiedzieć, że to, co dzieje się w Knicks nie jest niczym z powyższych. Knicks, ubodzy w talent zostali nakręceni przez Thibsa jak szwajcarskie zegarki. Wygrali 5 z ostatnich 7 meczów. Są obecnie na szóstym miejscu na Wschodzie. Fajna, inspirująca, ciekawa do śledzenia historia.
– To jak już przy Knicks jesteśmy, to Śliwka do Juliusa Randle’a. 23.2 punktu, 11 zbiórek, 5.5 asysty, 41.6% zza łuku, 80.8% z linii. Każda z tych wartości jest najwyższa w jego dotychczasowej karierze. 26-latek został parę dni temu wybrany do Meczu Gwiazd. Ostatni raz tak dobre rzeczy działy się w Knicks, kiedy Gabriel Fleszar w filmie „Sezon na leszcza”, w jednej ze scen pościgowych, miał na sobie koszulkę Knicks i strzelał do odjeżdżającego samochodu. A to było dokładnie dwie dekady temu!
– Grizzlies i coach Jenkins. Ja się nie spodziewałem, że w połowie sezonu nadal będą w grze o play-offy. A przecież długo nie było Moranta, dopiero co wrócił Winslow, ani jednego spotkania nie rozegrał jeszcze Jaren Jackson Jr.
– Chris Paul. Tak wiele mówimy o tym, jakich rzeczy dokonuje LeBron James w wieku 36 lat, w 18 sezonie w NBA. Oczywiście słusznie. Ale pomówmy też trochę o CP3, który również ma swoje lata (w maju 36), i też swoje w NBA widział (aktualnie 16 sezon w lidze). Suns mają bilans 21:11 tracą tylko półtora meczu do drugich w lidze Clippers. Słońca wygrały 8 z ostatnich 10 meczów. Trochę się obawiałem, że po historycznie dobrym sezonie w Thunder rok temu, jego ciało zaliczy trochę zjazd. Ale póki co, nic takiego się nie dzieje. A to nie jest tylko szczęście i dzieło przypadku. CP3 pracuje jak wół, żeby swoje ciało utrzymywać w formie. 16.6 punktu, 8.8 asysty (najwięcej od sezonu 2016-17 jeszcze w Clippers), 4.7 zbiórki, 1.3 przechwytu, 96.2% (!) z linii.
– Myles Turner. Ciekwe czy Danny Ainge pluje sobie w brodę, gdy widzi dobrą grę Turnera? Mógł go mieć w pakiecie za Haywarda. Turner blokuje po 3.4 piłki na mecz, co jest najlepszym wynikiem w lidze. Zdawało się, że dni jego wspólnej gry z Sabonisem są policzone, a tymczasem okazuje się, że jednak można grać nimi razem.
– Jarett Allen. Drugi największy beneficjent wymiany Jamesa Hardena na Brooklyn. Przy założeniu, że Harden jest tym pierwszym. Cavs rozstają się z Andre Drummondem, a 22-letni Allen dostaje kluczyki do prowadzenia tego auta z pozycji środkowego. W ostatnich sześciu meczach nie schodzi z parkietu bez double-double. Jego średnie za ostatnie dwa tygodnie to 18.8 punktu, 13.8 zbiórki, 2.3 asysty oraz 2.3 bloku. 22-latek będzie zastrzeżonym wolnym agentem tego lata. Podejrzewam, że jego agent jest jednym z najszczęśliwszych ludzi na ziemi.
– Miami Heat. Powoli wracają do gry, a jeszcze niedawno szurali po dnie Wschodu. Szast prast i już są na piątym miejscu. Wygrali 7 z ostatnich 10 meczów, w tym 5 z rzędu, w tym starcie z ostatniej nocy przeciwko najlepszym w lidze Jazz. Jimmy Butler za ostatnich 11 meczów produkuje 21.8 punktu, 8.9 zbiórki, 9 asyst oraz 1.6 przechwytu. Miał cztery mecze z triple-double oraz (łącznie ) osiem z double-double. Bam Adebayo robi 18/10/6/1/1 za ten sam okres.
– Na podobnej trajektorii są Toronto Raptors, którzy wygrali 6 z ostatnich 10 meczów, a sięgając dalej 10 z ostatnich 15. Mam takie wrażenie, że drużyna dostała trochę powietrza po tym, jak potwierdzono, że bez względu na stan pandemii, Raps nie wrócą w tym sezonie do Toronto. Ja zawsze powtarzam, że to co widzimy na parkiecie ze strony graczy, jest wypadkową wszystkich innych aspektów życia. Koszykówka nie odbywa się w oderwaniu od tego, co w przestrzeni prywatnej. Zawodnicy żyli trochę w niepewności, czy sprowadzać rodziny do Tampy na Florydzie, czy próbować przeczekać, bo może coś się zmieni. To zaprząta głowy. Bo to są rzeczy ważniejsze, niż koszykówka. VanVleet spłaca swój kontrakt, Powell gra sezon kariery, do świata żywych wraca Siakam, a Lowry, żywa legenda klubu, który za miesiąc kończy 35 lat, w ostatnich sześciu meczach tylko raz nie zdobył 20 punktów.
– Draymond Green. Ostatnio też go wyróżniałem, ale takiej gry nie można nie odnotować. Owszem, zdarza mu się stracić głowę (Spurs), zdarza się, że puszczają mu nerwy (Hornets), zdarzają mu się też niemądre tyrady, ale prawda jest taka, że bez niego Warriors nie mieliby racji bytu. Jeśli Steph jest ofensywną siłą Dubs, to Green jest dla nich wszystkim pozostałym. Jego rozumienie i czytanie gry, jego koszykarskie IQ jest dokładnie na tym samym poziomie, na jakim są LeBron, Luka, Jokic, CP3 i inni szachiści tej gry. W ostatnich 12 meczach tylko trzy razy nie miał dwucyfrowej liczby asyst i zbiórek. I też tylko trzy razy nie zaliczył choćby jednego przechwytu czy bloku. Warriors wygrali 7 z ostatnich 10 meczów. Generał obrony, architekt ataku.
– Steph Curry. Nie sposób nie wyróżnić drugiego ojca tego sukcesu, jakkolwiek by to nie brzmiało. Na 33 rozegrane do tej pory mecze, Steph tylko cztery razy nie przekroczył pułapu 20 punktów. Ostatni raz zdarzyło mu się to miesiąc temu. A przecież już od parkingu, już od wyjścia z klubowego autobusu jest podwajany, potrajany, nawet poczwarzany. 33/5/6 za ostatnich 11 meczów.
A to, to są kpiny
– Malik Beasley. Został właśnie zawieszony na 12 meczów, po tym jak wcześniej sąd skazał go m.in. za to, że celował strzelbą do ciężarnej kobiety, jej męża i nastoletniej córki. Nie nagradzam go za celowanie strzelbą do ciężarnej kobiety, jej męża i nastoletniej córki, ale za to, co robi na koszykarskim parkiecie, w przerwie od celował strzelbą do ciężarnej kobiety, jej męża i nastoletniej córki. 24-latek jest jednym z niewielu jasnych punktów Minnesoty w tym sezonie. Teraz brzmi to trochę groteskowo, no ale mówimy o Minnesocie Timberwolves, więc czego się spodziewaliście? Z 33 rozegranych meczów 19 kończył z przynajmniej 20 punktami. Ma 15 meczów z przynajmniej czterema trójkami.
– Nie jest łatwo być teraz w Minnesocie. A jeszcze trudniejsze jest być tam w pozytywnym nastroju. Ale zróbmy to, pozostańmy w Minnesocie, w pozytywnym nastroju. Debiutant Anthony Edwards zrobił taką rzecz:
W filmie Matrix jest taka scena, kiedy Neo zatrzymuje lecące w niego kule, które po chwili zawiśnięcia w powietrzu, gwałtownie spadają. Tutaj było tak samo. Ciekaw jestem w którą stronę pójdzie jego kariera. Czy bardziej w Dwyane’a Wade’a albo Donovana Mitchella czy bardziej w jakiegoś Jamesa White’a.
– Timing tej Śliwki jest trochę spóźniony, ale nie możemy zapominać, co tam daleko w Oregonie robi pan Damian Lillard bez swoich kontuzjowanych kolegów. Dame w lutym tylko raz nie zdobył 20 punktów, tylko trzy razy w skali całego sezonu. W 31 rozegranych meczach ma aż 19 meczów 30+ (osiem z nich w lutym), a przecież to jest tak cholernie trudne, gdy defensywy rywali skupione są w pierwszej, drugiej i trzeciej opcji tylko na nim. Nic nie poradzę, lubię chłopa.
– Mike Budenholzer. Na moje oko, to robi dokładnie to, co powinien robić z tym składem, z tak wysoko zawieszoną poprzeczką. Zamiast uciekać do swoich sprawdzonych stref komfortu, stawia siebie i swoich zawodników w trudnych sytuacjach. To zaprocentuje w play-offach. Bud robi sobie poligon doświadczalny w rundzie zasadniczej, a i tak ma trzeci bilans na Wschodzie (20:13), a do liderujących Sixers ma tylko dwa mecze straty. Dlatego tym bardziej nie rozumiem co jakiś czas powracającego grillowanka Bucks i ich coacha. Nie jest nic to wielkiego i brzydkiego, ale czasem się pojawia.
– Wizards. W przedsezonowych przewidywaniach miałem ich w play-offach. Dlatego byłem bardzo zaskoczony łamane przez rozczarowany ich grą – zimni, nieskuteczni, chaotyczni w ataku i fatalni, wręcz kompromitujący się w obronie. Westbrook nie wyglądał fizycznie dobrze. Bertans wyglądał jakby latem za mocno świętował swój tłusty kontrakt. Ale ostatnio zaczęło to wyglądać tak, jak rysowałem to w swojej głowie przed startem rozgrywek. Westbook nadal może fizycznie dominować nad większością graczy obwodowych w lidze. Może już nie zadunkuje zawsze, wszędzie i nad każdym, ale teraz swój nadal nieprzeciętny atletyzm ukierunkowuje w nieco inny sposób. Częściej tyłem do kosza, gdzie szuka obrotu na plecach w stronę kosza lub rzutu z półdystansu po stworzeniu sobie miejsca. Tak operujący Russ być może przedłuża swoją karierę o parę lat. Bo jak często widać, nadal potrafi skarcić obręcz. Więc może zaczyna rozumieć, że czasem warto trochę zwolnić. Wizz z fatalnego 3:12 i 5:15 są teraz 12:18. Mają dwa mecze straty do dziesiątych Szerszeni, a trzy mecze straty do… czwartych Raps! Tak, na Wschodzie też jest ścisk. Zatem wszystko jeszcze się może wydarzyć. Scottie Brooks chyba w końcu zrozumiał, że nie ma co się bawić w eleganckie, koronkowe schematy. Trzeba ordynarnie pchać piłkę do Beala i Westbrooka. Każdy z nich atakuje na swój sposób, przez co nie zabierają sobie gry. A reszta Wizz dostaje to, co w danym meczu im skapnie. To nie jest formuła na mistrzowski tytuł, ale ten klub spragniony jest jakiegokolwiek sukcesu, czyli samego awansu do play-offów. Lepiej nie testować cierpliwości Beala. Fajne i zarazem ciekawe jest też to, że na trzecią gwiazdę, albo na trzecią opcję, jeśli gwiazda to za duże słowo, wyrasta 23-letni Rui Hachimura.
– Na koniec chciałem tylko powiedzieć, że fajnie ogląda się Charlotte Hornets. Coach Borego to prawdziwy fachowiec i strateg. Rozier gra sezon życia, Hayward jest (odpukać) cały czas zdrowy, a Ball wygląda jak najlepsza kadrowa decyzja Michaela Jordana w historii jego decyzji zza biurka w Bobcats/Hornets i oczywiście także i w Wizards.
* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.
Pingback: Śliwki vs Robaczywki 2020-21 Vol.6 – Karol Mówi