Jesteśmy w back to back rozdawania Śliwek i Robaczywek co, jak wiesz, nie zdarza się za często. Po wczorajszych Śliwkach dodatnich, dziś Robaczywki ujemne. Zapraszam!
– Jonas Valanciunas. Robaczywka dla środkowego Grizzlies za głupie i niebezpieczne zagranie. Grizzlies grali na wjeździe z Kings. Chimezie Metu zadunkował nad Litwinem. Chwilę został na obręczy, żeby jak przypuszczam, złapać równowagę. Oburzony Valanciunas, zapewne uznał, że rywal chce mieć nad nim cały pakiet poniżenia, czyli dunk i „parzenie saszetek herbaty”. Bez pardonu strącił zatem 23-latka ze swoich pleców. Później okazało się, że gracz Kings doznał podczas tego upadku złamania prawego nadgarstka. Sędziowie ukarali Litwina faulem niesportowym.
Wiecie w czym jest rzecz? Jonas Valanciunas jest między nami mówiąc, za przeproszeniem, wieśniakiem z tendencjami do udawania cwanego twardziela. Miałem to okazję widzieć wiele razy na żywo podczas moich wypraw do Toronto. Raz nawet napisałem o nim coś takiego: „W przekroju całego pobytu w Toronto, bardzo złe wrażenie zrobił na mnie Jonas Valanciunas. Momentami zachowywał się jak jakiś gnojek z gimnazjum. Cwaniakował, ni stąd ni zowąd, podchodził do ludzi z organizacji i wymierzał im ciosy, podduszał. Oczywiście, w założeniu, to miało być śmiesznie. Nie było.”
Przy okazji szkoda Metu. Gra swój trzeci sezon w NBA, ale w zasadzie to cały czas stoi w progu drzwi ligi. Bardziej na wylocie, niż wewnątrz. W pierwszych dwóch sezonach w Spurs grał śladowo (łączenie w 47 meczach). W Kings jest na mocy kontraktu two-way. Tygodnie poza grą nie umacniają jego pozycji w rotacji.
Wiecie w czym jest rzecz? Jonas Valanciunas jest między nami mówiąc, za przeproszeniem, wieśniakiem z tendencjami do udawania cwanego twardziela. Miałem to okazję widzieć wiele razy na żywo podczas moich wypraw do Toronto. Raz nawet napisałem o nim coś takiego: „W przekroju całego pobytu w Toronto, bardzo złe wrażenie zrobił na mnie Jonas Valanciunas. Momentami zachowywał się jak jakiś gnojek z gimnazjum. Cwaniakował, ni stąd ni zowąd, podchodził do ludzi z organizacji i wymierzał im ciosy, podduszał. Oczywiście, w założeniu, to miało być śmiesznie. Nie było.”
Przy okazji szkoda Metu. Gra swój trzeci sezon w NBA, ale w zasadzie, to cały czas stoi w progu drzwi ligi. Bardziej na wylocie, niż wewnątrz. W pierwszych dwóch sezonach w Spurs grał śladowo (po 5 minut, łączenie w 47 meczach). W Kings jest na mocy kontraktu two-way. Tygodnie poza grą nie umacniają jego pozycji w rotacji.
– Boston Celtics. Tylko cztery wygrane w ostatnich 12 meczach, bilans 16:17. Pewnie, że można powiedzieć, że nie ma co panikować, bo na początku sezonu nie było Kemby Walkera, a jak wrócił, to kontuzji doznał Marcus Smart. Celtics w pełnym składzie zaliczyli do tej pory jakieś pół godziny razem. Nie ma paniki, ale jest za to kilka znaków zapytania. Bardzo lubię Tatuma i Browna, ale problem z nimi mam taki, że są za dobrzy, w sensie zbyt mili, zbyt grzeczni na boisku. Takie odnoszę wrażenie. Brakuje im u nich trochę boiskowego skur…stwa. Jak wszystko idzie, to jest fajnie, ale jak czasem trzeba po coś sobie przyjść i po chamsku wyrwać, to ich zaczyna trochę brakować. Jak mecz jest brzydki, jak rzuty nie wpadają, gdy ordynarnie trzeba dostać się na linię po dwa punkty, wtedy zaczyna mi brakować młodych liderów C’s. Obaj łącznie oddają niecałe 10 rzutów wolnych. Sam Trae Young dostaje się na linię z taką samą częstotliwością w każdym meczu. Joel Embiid robi to 12 razy na mecz, Giannis po ponad 10 razy, Beal i Doncic po osiem razy. Brown i Tatum w identyczny sposób powinni karcić defensywy rywali.
Niepokoi mnie też Kemba. Tak rzadko na linię (3.3 na mecz) nie dostawał się od debiutanckiego sezonu. A to świadczy o braku agresywności w grze. Przy swoich gabarytach musi być w 100% zdrowy, żeby być wartością dla Bostonu. A jest spora i chyba też uzasadniona obawa o to, że 30-letni rozgrywający, po trzech operacjach lewego kolana, żyjący z crossowania ludzi, zdrowszy, szybszy, silniejszy, już nie będzie. Kemba ma potężny arsenał ofensywny, ale do jego uruchomienia potrzebuje, by jego ciało w pełni służyło mu na każdym poziomie.
– Robaczywka dla sędziego, który ukarał JJ Redicka faulem technicznym za to zagranie
Był to jego drugi „dach” w tym meczu, więc musiał opuścić boisko. Za co to? Że podał mu podkręconą piłkę, że za mocno, że za nisko? Nie wiem. Ale wiem, że w całym tym meczu sędziowanie nie było za dobre.
– Draymond Green. Wczoraj go chwaliłem, dziś już nie. Dray, kolejny raz w swojej karierze pokusił się o pewną tyradę. Trzeba mu oddać, że umie się wysłowić, potrafi formułować logiczne (albo raczej logicznie brzmiące) zdania i ciekawe tezy. Wszystko to brzmi bardzo mądrze. Pierwsze wrażenie jest takie, że jego spostrzeżenia są akuratne i wnikliwe. Rzecz w tym, że nie są. Oczywiście nie zawsze, bo czasem mówi po prostu dobrze.
Tutaj, w skali ogólnej, Green porusza jak najbardziej prawdziwe zjawisko mechanizmów kreowania opinii na temat graczy, ich relacji z klubami. Porusza też kwestię różnych kryteriów i standardów przyjmowanych do traktowania i oceniania różnych zawodników. To akurat prawda. Ale…
Nie można porównywać sytuacji Andre Drummonda w Cavs i Jamesa Hardena w Rockets. Jeden jest graczem dobrym, ale nie rewelacyjnym, drugi jest w top 5 ligi. Jednemu w wakacje skończy się kontrakt, drugi ma umowę ważną jeszcze dwa lata. Wartość jednego, to naszyjnik z diamentów, drugiego to czapka gruszek. Nieprawdą jest, że Harden został, cytuję „wykastrowany” za to, że poprosił o transfer. Jeśli już, to media i fani „kastrowali” go za to, że w infantylny i agresywny sposób próbował (ze swoim agentem) wywierać presję na Rockets bujając się po nocnych klubach od Las Vegas po Atlantę i skrzętnie dokumentując to w mediach społecznościowych. Za to był krytykowany, nie za samą decyzję. Nie ma co się dziwić, że Rockets zajęło trochę czasu (i tak nie aż tak dużo), zanim dopięli transferowe rozmowy po jednego z najlepszych graczy NBA ostatnich lat. Cavs z kolei postanowili ostatnio nie grać swoim zawodnikiem, żeby ewentualna kontuzja nie zniszczyła jego wartości, ale przecież to potrwa jeszcze maksymalnie dwa tygodnie. Albo dojdzie do transferu, albo do wykupienia reszty kontraktu. W tym czasie Dre ma płacone i może trenować.
Green wspomina przypadek Harrisona Barnesa, który został wytransferowany w trakcie meczu, jako przykład, że gracze traktowani są jak towar, bez należytego szacunku. Prawda jest taka, że Mark Cuban od tygodni szukał wtedy wymiany z udziałem Barnesa, a on i jego agent byli dobrze o tym poinformowani. Cuban wyraźnie powiedział Barnesowi przed tamtym spotkaniem, że jest duża szansa na transfer z jego udziałem w najbliższych godzinach. Barners, mimo wszystko, chciał zagrać. Takie są fakty. Tyko potem paru graczy, z LeBronem na czele zrobiło z tego bazę pod swoją narrację, że w NBA nie ma lojalności ze strony klubów, więc nie musi być jej też ze strony graczy. Pozdrawia agencja Klutch Sports (do której Green należy), która coraz bardziej zaczyna rozdawać karty w lidze, jeśli chodzi o ruch wolnych (i nie tylko) agentów. Jest to temat na osobne rozważanie, więc nie wchodzę w to teraz.
Dalej Green żali się, że został ukarany finansowo za to, że powiedział w telewizji, że Devin Booker powinien uciekać z Phoenix, podczas gdy kluby mogą oficjalnie oświadczać, że szukają wymiany z udziałem swojego gracza. Tak, Drey, to się nazywa zależność pracodawca – pracownik, zbiorowa umowa na linii NBA-gracze, o przepisie o tamperingu nie wspominając.
Następnie przywołany został przypadek Anthony’ego Davisa (nawiasem mówiąc kolejnego gracza stajni Klutch Sports), który został ukarany finansowo za to, że publicznie domagał się wymiany z Pelicans…na dwa lata przed wygaśnięciem jego kontraktu.
Jeśli winić kogokolwiek za różne kryteria oceniania i postrzegania graczy, to zacząć trzeba od mediów, które kreują wszystkie narracje. Dalej ewentualnie kibiców, że są chłonni sensacji, że dają się polaryzować, że przereagowują, że skupiają się na sensacyjnych newsach wokół graczy, a nie na grze w koszykówkę samej w sobie. Ale NBA? Co ta biedna NBA ma z tym zrobić? Jak liga na tej płaszczyźnie ma chronić swoich graczy, o co właściwie Green tak płomiennie zabiega?
Słuchając tej tyrady zaśmiałem się sam do siebie, gdy Green stwierdza, że musi przyjść pora, kiedy liga zacznie chronić graczy przed różnego rodzaju kompromitacjami. Takimi, jak ta tyrada? – pomyślałem.
– Wolves zwolnili Ryana Saundersa ze stanowiska głównego trenera, a w to miejsce zatrudnili Chrisa Fincha, który do tej pory był asystentem w Toronto Raptors u Nicka Nurse’a. Nie mam absolutnie nic do tego ruchu. Mam za to bardzo dużo do tego, że kolejny raz wplata się w tu wątki rasowe. Czy to teraz tak już będzie, że jak biały trener dostanie pracę, to ktoś będzie podnosił lament, że ruch podszyty jest rasizmem? Dla siebie pytam, nie dla kolegi. Są tacy, którzy mają żal, że pracy nie dostał David Vanterpool, który był asystentem Saundersa, a przy okazji jest czarny. Finch jest biały. A fakty są takie: cała trójka była na rozmowie o pracę w Minnesocie w 2019 roku. Dostał ją Ryan Saunders, Vanterpool został jego asystentem, ale Finch zrobił na managemencie dobre wrażenie. Gersson Rosas, menadżer Wolves i Finch znają się z lat wspólnej pracy w Rockets. Więc jeśli coś, to w najgorszym wypadku nazwijmy to „układem”, „spółdzielnią”, „kolesiostwem”, ale rasizm? To teraz tak już ma to być? Wolves dokonali biznesowej decyzji – zwolnili Saundersa i postanowili iść inną drogą, więc nie zatrudnili jego asystenta. Wzięli za to gościa, który dobrze się zaprezentował podczas rozmowy o pracę, który na pewno trochę się nauczył i podniósł swoje kompetencje pracując u Nicka Nurse’a.
– Robaczywki nie dostają ani Rockets (10 porażek z rzędu), ani Pacers (7 porażek w ostatnich 10 meczach). Ekipa z Houston weszła w poważną fazę tankowania. Muszą to robić, jeśli chcą zachować swój tegoroczny wybór w drafcie. Jeśli spadnie on poniżej top 4, Thunder będą mieli prawo zamienić się pickami i go przejąć. Jeśli zostanie w top 4 Rockets go zachowają. Jest więc o co grać (przegrywać). Jeśli chodzi o Pacers, to nie powinniśmy być dla nich za surowi. Po pierwsze, jak ogląda się ich mecze, to tam nic alarmującego się nie dzieje. Z siedmiu porażek, jakieś 3-4 mecze, były jak najbardziej do wyciągnięcia. Poza tym, nie zapominajmy, że T.J. Warren jest cały czas poza grą. Victor Oladipo został wytransferowany, a Caris LeVert, który przybył na jego miejsce, dochodzi do zdrowia po operacji nerki.
– Robaczywkę dostają za to Pelicans, którzy wygrali tylko trzy z ostatnich 10 meczów. Szczególnie bolesna, demoralizująca wręcz była porażka u siebie z Phoenix Suns. Pels prowadzili po trzech kwartach tego meczu różnicą 11 punktów. Ostatnie 12 minut gry przegrali…12:41!
– Robaczywka dla NBA za (jednak) nie aż tak profesjonalne pandemiczne protokoły, jak mogło się wydawać. Na początku broniłem i chwaliłem ligę za dmuchanie na zimne nawet, jeżeli oznaczało to, że w pewnych przypadkach trzeba przegiąć, a w innych nie być do końca konsekwentnym. Ale kulisy wydarzeń z testami Kevina Duranta rzuciły trochę cienia na te procedury. A było to tak: KD wsiadł do samochodu z jakimś pracownikiem klubu i obaj udali się na testy. Ten ktoś nie miał na twarzy maski, nie miał jej też Durant. Test KD wyszedł negatywny, tego pana najpierw „niejednoznaczny” potem pozytywny. KD najpierw w meczu miał nie zagrać, potem dostał zgodę. Pierwszy raz w karierze nie wyszedł w pierwszej piątce. Pograł 19 minut, a w trakcie dowiedział się, że jednak NBA zabiera go z tego spotkania. KD zdobył 8 punktów, a Nets przegrali u siebie w Raps. Liga z dykty chciałby się rzecz.
Żartuję oczywiście.
– Na koniec Robaczywka spoza NBA. Iga Światek, nasza znakomita tenisistka, ogłosiła na swoich platformach społecznościowych, że do grona jej sponsorów dołącza marka Rolex, której przedstawiać nikomu nie trzeba. Jako studium nad zawiłościami i złożonościami funkcjonowania ludzi i ich umysłów w internecie polecam sprawdzić sobie skalę hejtu, pretensji nie wiadomo o co i do kogo pod tym wpisem. Co najdziwniejsze/najsmutniejsze/najbardziej zastanawiające, nie tyczy się to tylko anonimowych użytkowników sieci. Ludzie „z nazwiskiem” też pozwolili sobie na krytykę 19-latki.
* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.