To jest druga część pierwszego w tym sezonie wpisu z cyklu „Śliwki vs Robaczywki.” Dziś Robaczywki. Dzięki za podsyłanie własnych propozycji i przemyśleń. Kanały dostępu bez zmian (maile, wiadomości na FB, komentarze tu i na fanpage’u). Jak wiecie, kontakt z Wami, wiele dla mnie znaczy, więc nie wahajcie się pisać. Tylko nie zaczynajcie wiadomości od „witam.”
Kolejność, jak zawsze, dość przypadkowa.
Robaczywki:
– 76ers. Sprawa kontuzji Markelle’a Fultza. Ile razy słyszeliście o sytuacji, w której dobry strzelec zmienia technikę rzutu, żeby… no właśnie – żeby co? Przystępowaliśmy do tego sezonu z narracją, że Fultz, z jakiegoś powodu, zdecydował się zmienić sposób rzucania piłki do kosza. OK. Lepsze nie jest wrogiem dobrego. Z czasem, z Filadelfii zaczęły napływać do nas coraz to nowe szczegóły sprawy. Fultz zmienił rzut, żeby był jeszcze skuteczniejszy – brzmiało jedno z pierwszych oświadczeń klubu. Fultz zmienił rzut, żeby odciążyć obolały bark – to była wersja zawodnika i jego agenta. Fultz ma obolały bark, bo zmienił sposób rzucania – to kolejna wersja klubu. Moja ulubiona. Z kontuzjowanego miejsca odciągnięto zbierający się tam płyn – wersja zawodnika i jego agenta. Agent dodał, że ból był tak duży, że jego klient nie był w stanie podnieść w górę prawej, rzucającej ręki. Do kontuzjowanego miejsca wstrzyknięto dawkę kortyzonu – wersja klubu. Podczas summer league, rzut Fultza wyglądał normalnie i był skuteczny. Kombinacje zaczęły się we wrześniu. Do prawdy kuriozalna sytuacja. Domyślam się, że zadziałał tu następujący mechanizm – wokół 76ers zrobiło się głośno latem. Zdrowi Simmons i Embiid, doświadczony Redick, jedynka draftu Fultz. Słowo play-offy zaczęło być odmieniane przez wszystkie przypadki. Klub poszedł z tą falą i zamiast zatroszczyć się o zdrowie swojej młodej gwiazdy, uległ presji. To nie jest normalne. W normalnych klubach wyłącza się niezdolnych do gry i kropka. Gregg Popovich na pytanie kiedy Kawhi wróci do gry, odpowiada zawsze – gdy lekarze mu pozwolą. Nie bawi się w wyznaczanie dat. Fultz ma 19 lat i w teorii powinien był drogocenną inwestycją klubu, na którą w pierwszych latach powinno się chuchać i dmuchać. Nad klubem nie ma presji wygrywania już teraz. Fani cieszą się na widok obiecujących młodych gwiazd. Bilanse to w tej chwili drugorzędna sprawa. Panie Bryanie Colangelo, niech pan nie idzie tą drogą!
Zostańmy jeszcze w Mieście Braterskiej Miłości. Nie podoba mi się to, jak klub traktuje Jahlila Okafora. Trzeci numer draftu 2015. Za szybko z niego zrezygnowano. 76ers zaczęli nim handlować w zasadzie od razu, jak tylko się tam pojawił. Jasne, Okafor jest minusowy w obronie, ale wierzę, że do każdego można w odpowiedni sposób dotrzeć i zmotywować do wysiłku po tej stronie parkietu. Trzeba pamiętać, że ten chłopak nie ma jeszcze 22 lat i jest wyjątkowym talentem w ataku. Bzdurą jest całe to gadanie, że on do dzisiejszej koszykówki nie pasuje, że 10 lat temu byłby All-Starem, ale w 2017 jest śmieciem. Ktoś w końcu da mu szansę i na tym bardzo wygra. Wspomnisz moje słowa.
– Cavs. Ich obrona jest kpiną. Gubią się na prostych pick and rollach jak juniorzy. W ataku bardzo niewiele im wychodzi. Tracą piłki jak amatorzy. Oglądanie ich meczów to przyjemność taka sama, jak wyrywanie zębów. Jeśli Cavs, by wygrywać w rundzie zasadniczej, potrzebują od LeBrona 57 punktów, to życzę szczęścia. 35-letni Dwyane Wade wygląda jak ci niektórzy sportowcy z czarnej Afryki, którzy zaniżają swój wiek. Na ten moment wygląda, jakby już w 1982 miał 35 lat. Nie oczekiwałem po nim cudów, ale spodziewałem się, że wniesie nie tylko do szatni, ale także na parkiet trochę doświadczenia i spokoju, że u boku swojego kumpla LeBrona nieco odżyje. Wszak rok temu w Bulls grał całkiem przyzwoicie. Tymczasem Wade na boisku wygląda na zagubionego, jest bardzo poza meczową formą. Często miewa nawet kłopot z poprawnym kozłowaniem. Ma najgorszą w karierze skuteczność z gry oraz z linii. Jego średnia punktów i zbiórek nigdy nie była tak niska. Przykro patrzeć na niektóre jego spudłowane rzuty i złe decyzje. Wczorajszego meczu z Atlantą w to nie wliczam. Do wczoraj, na osiem meczów, tylko dwa razy przekraczał pułap 10 punktów. Tak, tak, prawdopodobnie w kwietniu to będzie żart tego sezonu, jak LeBron będzie wysyłał na wakacje kolejnych rywali w play-offach. Być może. Teraz wygląda to po prostu bardzo brzydko.
– Bulls. Opowiadam znajomym w Finlandii, że mamy w Polsce takie powiedzenie – gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Śmieją się serdecznie. Lauri Markkanen jest bez dwóch zdań beneficjentem bójki Mirotica i Portisa, zawodników mniej więcej z jego pozycji. Bójka sama w sobie to patologia najwyższej próby. Zawodnicy kłócą się w obrębie drużyn. Mają swoje interesy, nie zawsze idące równolegle do interesów klubów. Ale, żeby w dyskusji uruchamiać pięści? Nie wiem o co poszło i kto zaczął, ale wiem, że Mirotic dostał porządnie w twarz. Przy okazji duża robaczywka dla tych, którzy próbują być zabawni i sugerować, że Mirotic jest mięczakiem. Stałem koło niego wiele razy. On ma 208 cm wzrostu i waży ponad 100 kg. Wolałbym nie sprawdzać jak jest miękki.
– Przy okazji dywagacji kto jest w sporcie mięczakiem, ciotą, pedałem. Zawsze mnie śmieszy, ilekroć czytam w internecie od sfrustrowanych Sebixów, że Cristiano Ronaldo to mięczak, płaczka, pedał, ciota i tak dalej (niepotrzebne skreślić). Jak można interesować się sportem i nie widzieć, nie rozumieć, kim dla piłki nożnej jest Ronaldo, nie rozumieć ile pracy kosztuje go by być w miejscu, w którym jest? OK, ludzie reprezentujący pewien intelektualny poziom to rozumieją, więc napiszę wprost dla Ciebie Seba, żebyś zrozumiał i opowiedział pod blokiem. Ronaldo jest tytanem ciężkiej pracy. Na siłowni podnosi na klatę więcej, niż Twój ziom z siłki. Tak, ten którego pytasz jak żyć. Na nogi podnosi tyle, że jakbyś wiedział, to miałbyś mokre sny z tym związane. A, że dobrze wygląda i o tym wie? Hmm, tu właśnie jest pies pogrzebany. Mężczyźni mają problem z Ronaldo, bo Ronaldo podoba się ich partnerkom. Bo oni, podświadomie chcieliby wyglądać jak Ronaldo, mieć sześciopak na brzuchu a nie w lodówce. I tu pojawia się frustracja. I tu pojawia się negacja.
– Bradley Beal, John Wall. Nie za grę, bo do tej przyczepić się nie można. Beal już jest na liście moich nowych „ŚvsR” oczywiście ze „Ś”. Robaczywkę przyznaję za ich cykliczne strzelanie statementami, że są najlepszym obwodem w lidze, albo że Wizards są najlepszą drużyną na Wschodzie. To takie trochę szczenięce odruchy. Jesteśmy najlepsi na Wschodzie a potem przyjeżdża do nas LeBron ze swoją bieda obroną, wrzuca nam 57 punktów, jedzie do domu by dwa dni później przegrać z Atlantą. Nie wiem czemu mają służyć te oświadczenia do mediów. Komu to potrzebne? Curry nie biega do dziennikarzy i nie kłapie co chwilę o tym, jakim to on nie jest strzelcem. Nie mów mi. Pokaż mi.
– Curry i Durant wyrzuceni z boiska w meczu z Memphis. Teraz, po kilkunastu dniach, ta sprawa już nie ma takiego wydźwięku. Zdarzają się mecze, kiedy gwiazdy gwiazdorzą. Nie lubię tego jako kibic, nie lubię tego jako sędzia. Wiecie, że oni potrafią zachowywać się jak dzieci? „Panie sędzio, on mnie pchnął. Złapał mnie za rękę. aaaannndddd ooonnee!”
– Wolves. Z bilansem 7:3 ą na drugim miejscu Zachodu, więc o co chodzi? Cały czas są bardzo kiepscy w obronie. Do coacha Thibodou dołączyli Gibson i Butler, a w Minnesocie nadal defensywa kuleje. W tej chwili aż 24 drużyny tracą średnio mniej punktów, niż Wolves.
– Andre Roberson. Cześć, jestem Andre, gram zawodowo w koszykówkę. Pozwól, że nauczę Cię rzucać.
– Harrison Barnes. Spodziewałem się, że po pierwszym, przełomowym (statystycznie) pierwszym sezonie w Dallas, jego drugi rok, będzie kolejnym krokiem do przodu. Może jeszcze tak będzie, bo to w końcu dopiero początek rozgrywek. Na razie jednak wygląda to średnio. Tylko 42% z gry, niecałe 32% zza łuku. Tylko 17.3 punktu na mecz. Mavs mają najgorszy bilans w NBA.
– Reggie Miller, Chris Webber. Wiecie, że liga ma od tego sezonu nowe dyrektywy odnośnie oceniania sytuacji związanych z faulami niesportowymi? W dużym skrócie faul niesportowy I lub II stopnia można w tych rozgrywkach dostać za mniejsze, niż kiedyś rzeczy. NBA chce czyścić koszykówkę z tanich i niebezpiecznych zagrań (FIBA też od tego sezonu ostrzej interpretuje faule niesportowe). Komentujący mecze Miller i Webber mają z tym ewidentny problem podczas transmisji. „O nie, o nie, oni będą to oglądać. Ale po co? Po co? Przecież to był zwykły faul. Twardy, ale zwykły faul. Nie róbmy tego. Nie idźmy tam.” – to taki Reggie w pigułce w takich sytuacjach. C-Webb potrafi brzmieć podobnie. Poza tym, już w skali ogólnej, nie lubię komentarza Millera. Opowiada banały, emocjonuje się głupotami. W którymś z meczów, przy okazji faulu podczas rzutu za trzy punkty, Reggie oświadczył, że w obecnej NBA zdobywałby po 50 punktów na mecz. Chciałbym zobaczyć jak bez możliwości używania rąk, Reggie broni w tej niby pozbawionej obrony NBA.
– Kyle Lowry. No i co? Podpisał tłusty kontrakt i tyle go widzieli? 11.9 punktu na mecz – najmniej od pięciu lat. Niecałe 38% z gry – najmniej od dekady. Niecałe 33% zza łuku – najmniej do siedmiu lat. Co się stało z tym korpulentnym zadziorem z Filadelfii?
– Nerlends Noel. Mavs zaproponowali mu latem czteroletni kontrakt warty ok $70 mln. 23-latek i jego agent nie zdecydowali się przystać na te warunki. W takiej sytuacji, Noel gra ten sezon w Mavs, na mocy rocznej, kwalifikowanej oferty za $4.1 mln. Można by rzecz, że postawił wszystko na jedną kartę, a tą kartą był on sam. W teorii, miał zagrać sezon życia i latem 2018 roku ustawić się w kolejce po wypłatę. Póki co, jego agent, oglądając mecze swojego klienta, rozwala kalkulatory o ściany. 5.8 punktu – najniższa średnia w karierze. 5.9 zbiórki – druga najgorsza. O.5 asysty, 0.8 bloku i 0.8 przechwytu – każda z wartości najgorsza w karierze. Środkowy Mavs tylko raz przekroczył próg 10 punktów i 10 zbiórek.
– Lance Stephenson. Może niesłusznie, ale spodziewałem się po nim więcej w Indianie. 28% z gry, 16% zza łuku, 44% z linii.
– Julius Randle. Myślałem, że po sezonie na poziomie 13 punktów, ponad 8 zbiórek i 3 asyst, Randle wejdzie na kolejny poziom. Tak się, póki co, nie dzieje. Skrzydłowy Lakers zdobywa o 2 punkty, prawie 3 zbiórki i prawie 2 asysty mniej, niż rok temu.
– Tristan Thompson. 4.4 punktu oraz 6.4 zbiórki na mecz. Oba wskaźniki są najniższe w jego karierze.
– Żyjemy w takich czasach, że pewien ojciec pewnego pierwszoroczniaka i pewna była gwiazda filmów porno stają się ośrodkami opiniotwórczymi i ekspertami od NBA. No i nie tylko oni. Robaczywka dla tego zjawiska. Dlaczego nikt nie raczy zapytać co o tym i tamtym sądzi Hubie Brown?
– Stosunek do Lonzo Balla. Jeden mówi, że będzie go torturował, drugi, że go ostro przywita w NBA. Przeciwnicy Lakers mają tendencje do przechwalania się czego to oni nie zrobią młodemu Ballowu w meczach. Kibice piszą, że go nienawidzą i życzą mu wszystkiego, co najgorsze. Dlaczego? Słyszeliście kiedyś od niego jakąś buńczuczną wypowiedź? Był zarozumiały, pyszałkowaty? Nie? No właśnie. Jego ojciec robi wokół niego i siebie samego teatr. Niestety fani i media dają się wciągnąć na deski tegoż teatru.
– Doc Rivers. Twierdził, że J.J. Redick błagał go latem o możliwość pozostania w Clippers. Sam J.J. zaprzeczył i dodał, że w ogóle nie planował wrócić. Uwierzyć chyba jestem skłonny właśnie jemu, bo oferta z 76ers pojawiła się dość wcześnie i było jakieś 20 milionów powodów, żeby ją podpisać. A nawet gdyby w tej historii była odrobina prawdy, to takie rzeczy powinny zostać za zamkniętymi drzwiami. Nie do końca rozumiem, co Doc chciał tym ugrać. Clippers przegrali w brzydkim stylu dwa ostatnie mecze. Za ostatnie cztery starcia mają bilans 1:3. Nie widzę tego czegoś u Doca. Widziałem to w Orlando, widziałem to w pierwszych latach w Bostonie. Głowa parowała mu od pomysłów. Był świeży, przebojowy, nieszablonowy. Ostatnio stał się karykaturą samego siebie. Regularnie kłóci się z sędziami. Drużyna ma problem z wchodzeniem w mecze. Często już po pierwszej kwarcie stoją po kolana w błocie. W ataku są zbyt skostniali, przewidywalni. Austin Rivers jest w NBA tylko i wyłącznie dlatego, że jego ojciec jest coachem, a jeszcze jako menadżer dał mu kontrakt. Ma pewne minuty w rotacji Clippers i jakieś 10-12 gwarantowanych rzutów na mecz. Myślę, że w takich warunkach z tych ok. 450 zawodników NBA, jakichś 250, mając takie warunki pracy, zrobiłoby to lepiej, niż on.