57 punktów LeBrona!

Po czterech porażkach z rzędu, Cavs w końcu wygrali mecz. Ich wyjazdowym rywalem byli Washington Wizards. Goście z Ohio wygrali 130:122.  Ta wygrana pokazała, a raczej przypomniała, nam dwie rzecz. Pierwsza to taka, że ta liga to jest cały czas liga LeBrona, reszta w niej po prostu gra. Najlepsza drużyna na Wschodzie nazywa się LeBron James. Druga rzecz – Cavs jako drużyna, z wyłączeniem Jamesa, są w czarnej dziurze i póki co wyglądają jak zbieranina inwalidów i starców. Bilans 4:5 daje im w tym momencie dopiero dziesiąte miejsce na Wschodzie. Jasne, mamy listopad, a duzi chłopcy grają w poważny basket dopiero w maju i czerwcu. To prawda. Prawdą jest też, że James w zasadzie sam może przeciągnąć ich do Finałów. Właśnie to pokazał. Problem dla tej drużyny jest jednak taki, że ich lider w przyszłym miesiącu zdmuchnie z urodzinowego tortu 33 świeczki. Ja na ich miejscu nie chciałbym sprawdzać czy na jego szerokich plecach da się jechać od października do maja-czerwca. Ale zostawmy to.

Minionej nocy byliśmy świadkami kolejnego wielkiego meczu Jamesa. Bezsprzecznie jednego z najlepszych w jego karierze. Nauczcie się cieszyć tymi występami. Za parę lat zatęsknicie za nimi. Gwarantuję. Trzeba odłożyć te hejty na bok i zacząć doceniać wielkość. I nie mówię tylko o LeBronie. Doceniajcie tych wszystkich Hardenów, Westbrooków, Paulów Currych i innych póki są w sile wieku. Za parę lat będziecie ciepło spoglądać na 37-letniego Hardena, który z siwą brodą będzie od czasu do czasu kąsał trójki z rogów. Tak to działa. Tak, jak polubiliście Duncana, gdy Duncan nie był już Duncanem. Tak, jak polubiliście Dirka, gdy Dirk stał się sympatycznym 70-letnim Niemcem. Już nie jednym z najlepszych i najgroźniejszych w ataku skrzydłowych w historii tej ligi.Pomyślcie o tym.

James nie jest Jordanem ani Bryantem a to nie jest rok 1997. I nie ma póki co algorytmu, który jednoznacznie powiedziałby nam ile tych 57 punktów znaczyłoby 20 lat temu. Tak samo jak nie wiemy ile wielkie indywidualne występy sprzed lat znaczyłyby dziś.

Parę statystyk z tego meczu.

LeBron James został najmłodszym graczem w historii NBA, który osiągnął próg 29000 punktów w karierze. LBJ ma dziś 32 lata i 308 dni.

Za nim na tej liście są:

Kobe Bryant (33 lata i 199 dni). 

Wilt Chamberlain (34 lata i 198 dni).

Michael Jordan (35 lat i 45 dni).

Kareem Abdul-Jabbar (35 lat i 298 dni).

Karl Malone (36 lat i 105 dni).

Dirk Nowitzki (37 lat i 247 dni).

 

LeBron, do swoich 57 punktów, dorzucił 11 zbiórek, 7 asyst, 3 przechwyty i 2 bloki. Żaden koszykarz przed nim nie zagrał spotkania na poziomie 55+ punktów, 10+ zbiórek i 5+ asyst w tak zaawansowanym wieku. Wilt Chamberlain miał 30 lat i 176 dni, gdy zaliczył występ na poziomie 58 punktów, 25 zbiórek i 6 asyst.

Pierwszy w karierze mecz Jamesa z ponad 50 punktami, miał miejsce 12 lat i 228 dni temu. Był to 56-punktowy występ przeciwko Toronto Raptors. Tylko dwóch innych zawodników w historii NBA,  może pochwalić się tak dużą rozciągłością czasu między pierwszym a ostatnim meczem 50+. Są to Kobe Bryant (15 lat i 129 dni) oraz Michael Jordan (15 lat i 58 dni).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.