#Spain2014. Dzień Jedenasty

No i w końcu Turkom skończył się zapas szczęścia. W meczu o półfinał Mistrzostw Świata nie dali rady Litwie i przegrali 73:61.
Czterech zawodników Jonasa Kazlauskasa zdobyło 11 i więcej punktów. Naszym wschodnim sąsiadom w końcu zaczęły wpadać rzuty z dystansu (10/19).
Jonas Valanciunas kolejny raz wyglądał imponująco pod koszem (12 punktów, 13 zbiórek). Środkowy Raptors jest liderem tej ekipy a starsi i bardziej doświadczeni koledzy mądrze go motywują w czasie meczu lub studzą głowę, gdy jest taka potrzeba.
Czterech Turków zdobyło 10 lub więcej punktów. Emir Preldzić tym razem 0/4 zza łuku.
Przed rozpoczęciem meczu byłem za Litwą ale raczej w dość umiarkowany sposób.

Trener Turków Ergin Ataman w żenujący sposób pożegnał się z turniejem. Na konferencji prasowej mówił o fatalnym sędziowaniu. Zwrócił uwagę, że Omera Asika nie da się kryć czysto pod koszem a ten oddał tylko tylko dwa rzuty osobiste w całym meczu.  
Cóż, dla mnie jest to zwykłe chamstwo i brak klasy.
Po pierwsze Asik nie jest wirtuozem gry w ataku. Większość swoich punktów zdobywa z dunków, jego manewry tyłem do kosza i rzut są momentami wręcz śmieszne. I nie jest prawdą, że nie da się czystko kryć.
Jonas Valanciunas też oddał tylko dwa rzuty osobiste w tym meczu.
Po drugie Litwini oddali tylko 11 rzutów za 1 punkt a Turcy…17.
Turkom odgwizdano więcej fauli – fakt – o cały jeden faul więcej 21 do 20.
Pan Ataman bacznie przyglądał się statystykom w czasie konferencji ale chyba nie zauważył, że jego zawodnicy byli 3/18 za trzy punkty a ogółem 23/58 z gry.
No ale trudno. Klasę trenera poznaje się nie po wygranych a po przegranych meczach.

Siedzieli koło mnie dziennikarze z Turcji. Strasznie zacietrzewieni. Tupali, walili w stół, krzyczeli na sędziów (jakby ci mieli ich usłyszeć). Już dla samego widoku ich skwaszonych min byłem za Litwą w tym meczu. Od trzeciej kwarty każdą udaną akcję Litwinów nagradzałem oklaskami i uśmiechem. 


Niestety jest tak, że Litwini udzielają długich wywiadów w ojczystym języku a potem dla innych zazwyczaj już nie mają czasu. Po meczu udało mi się zaczepić, ale tylko na chwilę, Dariusza Ławrynowicza. Nie chciał już z nikim rozmawiać ale zareagował na moje zawołanie "Darek, może po Polsku chwilę?"
"No, jak po polsku to dawaj." – odpowiedział.

O tym, czy mają już plan na mecz z USA oraz czy jego rola może być kluczowa? Dariusz jest podkoszowym, który dobrze rzuca za 3 punkty.
"No, to jeszcze nie wiadomo czy z USA [pytałem przed meczem USA-Słowenia] ale chyba z nimi. Mamy czas się zastanowić. Na razie nie wiem jaki jest plan, plan jest żeby wygrać (śmiech). Faktycznie mogę wyciągać wysokich spod kosza. Zrobię wszystko, o co trener mnie poprosi." – i pobiegł do szatni.

Słoweńscy dziennikarze naprawdę wierzyli, że mecz z USA jest do wygrania. W pierwszej połowie, podopieczni Mike’a Krzyżewskiego dolewali oliwy do tej tlącej się nadziei.
Po zmianie stron brutalnie ją zgasili.
Tylko 7 punktów straty do przerwy to było coś dla Słoweńców. Problem reszty świata polega jednak na tym, że w kategoriach "dobrego meczu" przeciwko USA określa się, występ gdzie dystans jest mniejszy niż 20 punktów. To jest właśnie ta różnica kilku klas, która będzie widoczna przynajmniej do Finału w niedzielę.
Amerykanie wygrali drugą połowę 70:36 a cały mecz 119:76. Mój znajomy ze Słowenii, którego poznałem w Londynie na NBA, analizował po meczu statystkę. Straty, niecelne osobiste.
Spojrzałem na niego i mówię – "Daj spokój. Myślisz, że mielibyście szanse, nawet gdybyście ani razu nie stracili piłki i trafili wszystkie osobiste?"

Ludzie mlaskają na grę Amerykanów. Cały czas coś im się nie podoba. A ja cały czas zastanawiam się co.
Jeśli ten skład przegrywa Wasze porównania ze składem "Dream Teamu" i odniesieniami do tamtych meczów, to słusznie.
Tam grały legendy NBA, członkowie Galerii Sław.
Tu grają młodzi chłopcy, którzy jeszcze pracują na swoje nazwiska, którzy w większości są drugim lub nawet trzecim garniturem gwiazd obecnej ligi.
Dream Team był tylko jeden. Potem były już tylko silne reprezentacje Stanów Zjednoczonych. Tak jak ta w Hiszpanii.
Jak tak na to patrzę i w żadnym meczu nie oczekuję od nich magii. Oczekuję dobrej koszykówki na pełnym skupieniu i zaangażowaniu i wydaje mi się, że to dostaję.

Aż sześciu graczy USA zdobyło 12 i więcej punktów. Tego wieczoru najlepszy był Klay Thompson (20). Każdy zawodnik Krzyżewskiego punktował w tym meczu – nawet Andre Drummond (2).
Derrick Rose zagrał swój najlepszy mecz do tej pory na tym turnieju (12 punktów, 5 asyst, 3 zbiórki i 1 przechwyt).

D-Rose mówił po meczu, że cieszy się, że zagrał dobrze ale bardziej cieszy się z wygranej. Mówił, że czuje się dobrze, że dba o swoje swoje ciało, cały czas ćwiczy, dobrze się odżywia i dużo odpoczywa. Ubolewał na tym, że kiedyś aż tak bardzo nie przykładał do tego wagi, że nie miał swoich przed i pomeczowych rutyn z tym związanych.

W pewnym momencie rozmowy za jego plecami przeszedł Rudy Gay. Złapał Rose’a za szyję i powiedział: "Powiedz im, że Rudy jest Twoim najlepszym przyjacielem."

Spytałem Stepha Curry’ego czy już wyczuł piłki Moltena.
"(śmiech) Tak, trochę mi to zajęło ale już teraz chyba tak."

Gracz Warriors dodał, że drużyna przykłada dużą wagę do tego, żeby podchodzić do każdego meczu w 100% przygotowana i skupiona. Może być łatwo o rozkojarzenie i zbyt dużą pewność siebie ale zdaniem Stepha wszyscy zdają sobie sprawę z tego po co przyjechali do Hiszpanii i to pomaga im w koncentracji.  


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.