Wolni agenci 2020, cz. 2

To lato nie będzie tak gorące, jak poprzednie. Po pierwsze, bo nie będzie to lato (tak, wiem, suchy żart). Po drugie, najważniejsze, lista wolnych agentów nie będzie tak imponująca, jak rok temu. Latem 2019 roku niemal połowa graczy NBA weszła na rynek wolnych agentów. Wśród nich znalazły się takie tłuste ryby jak Kevin Durant, Kyrie Irving, Kawhi Leonard, Jimmy Butler czy Kemba Walker. Wolna agentura 2020 nie będzie tak ciężka gatunkowo, ale nadal może być ciekawie. Zapraszam do drugiej części mojego przeglądu wolnych agentów.

Evan Fournier. 27-letni Francuz jest przedstawicielem grupy graczy, którą nazywam wyższą klasą średnią w NBA. Są to zawodnicy poniżej poziomu All-Star, zazwyczaj też delikatnie poniżej konwersacji przy okazji zastępców za kontuzjowane gwiazdy, ale decydowanie dużo, dużo ponad ligową przeciętność. Obecne, przerwane rozgrywki, były statystycznie najlepsze w jego ośmioletniej karierze. 18.8 punktu na mecz (47% z gry, 40.6% zza łuku, prawie trzy celne trójki na mecz), a do tego 2.6 zbiórki, 3.2 asysty oraz 1.1 przechwytu. Latem 2016 roku Fournier podpisał z Magic pięcioletnią umowę wartą $85 mln. Jak łatwo policzyć, do jej wypełnienia, został mu jeszcze rok. Będzie to jego własna opcja warta $17 mln. Przy tej okazji, kolejny raz przypomnę, że zawodnicy nie lubią grać na rocznych, schodzących umowach. Nigdy nie wiadomo, czy gdzieś za rogiem nie czyha jakaś poważna kontuzja, która potencjalnie zdewastowałaby rynkową wartość danego gracza. Fournier i jego agent nie mają absolutnie żadnego interesu w tym, żeby tę opcję podejmować. Ile wart będzie Francuz po zakończeniu tego sezonu? Zapewne gdzieś w okolicach tego, co zarabiał w ostatnich latach, czyli jakieś $15-17 milionów za sezon. Występy w „bańce” nie powinny znacznie zachwiać jego rynkową wartością w żadną ze stron. Wszak od przynajmniej dwóch lat ma ustabilizowaną pozycję w rotacji Magic. Drużyny wiedzą, co przynosi do stołu, jakie są jego atuty i słabości.

Jerami Grant. Dwa lata temu, jeszcze w Oklahomie, podpisał trzyletnią umowę za $27 mln. Ma opcję gracza na kolejne rozgrywki, wartą $9.3 mln. Mimo że finansowa przyszłość NBA nie jest jeszcze dokładnie znana, to dość małym ryzykiem jego i jego agenta będzie ewentualne odstąpienie od tej umowy i związanie się z Nuggets, czy kimś innym, kontraktem dłuższym i cenniejszym. 26-latek jest nieprzeciętnym atletą, który z powodzeniem może bronić nawet trzech pozycji. Do tego trafia 40% swoich rzutów zza łuku. Jest to ważny wskaźnik, bo pozwala mu być na parkiecie w różnych ustawieniach, bez uszczerbku dla spacingu Nuggets. Na tego typu zawodników, w obecnej NBA, jest popyt.

Paul Millsap. Jeśli już zaglądamy w finanse klubu z Kolorado, to po sezonie z ich ksiąg zejdzie aż $30.3 mln z ostatniego roku umowy Paula Millsapa. W wieku 35 lat, były gracz Jazz i Hawks, prawdopodobnie nie dostanie nawet połowy tego w kolejnym kontrakcie, ale dla kogoś, kto w NBA zarobił już przeszło $180 mln, zapewne nie pieniądze będą głównym powodem do pozostania lub odejścia z Denver. Millsap notował za ten sezon 12 punktów, 5.9 zbiórki oraz 1.6 asysty. W „bańce”, w Orlando nie będzie miał nikomu niczego do udowodnienia w kontekście nowej umowy. Przez lata dał się poznać jako gracz, który dobro drużyny przedkładał nad własne liczby, jako dobrej klasy defensor oraz bardzo pozytywna postać w szatni. Szczególnie teraz, po 14 latach w lidze, będzie wartościowym kąskiem dla drużyn z mistrzowskimi aspiracjami (tak, jego Nuggets są jedną z takich ekip). Mentor dla młodych, plusowy gracz z ławki, jeśliby zgodził się na taką rolę. Na brak ofert nie będzie narzekał. Nigdy w swojej karierze nie polegał na szybkości, czy skoczności. Styl, w jakim od lat gra, pozwoli mu być produktywnym jeszcze trochę czasu.

Carmelo Anthony. Boleśnie przekonał się, jako to jest, gdy wraz z uciekającym atletyzmem, proporcjonalnie nie kurczy się też własne ego. Wyleciał z NBA na rok. Ale wrócił. W przeciwieństwie do choćby Allena Iversona, zrozumiał, chyba zrozumiał, że w NBA nikt, absolutnie nikt nie będzie za nim płakał. Taka jest natura tego biznesu. Do Portland przyleciał nie jako dziesięciokrotny All-Star i sześciokrotny gracz All-NBA, ale jako gość, który po prostu chce grać. Wiedział dobrze, że to jego ostatnia szansa, żeby ostatecznie nie zamknąć sobie drzwi z napisem NBA. Rok temu w Rockets nie wyglądał źle. Przynajmniej w ataku. Jego odejście było na tamten momento sporą niespodzianką. Nadal nie znamy prawdziwych przyczyn rozstania, ale możemy domyślać się, że dumny Melo nie chciał pogodzić się z ograniczoną rolą w rotacji Rakiet. Melo jest graczem bardzo silnym fizycznie. O tym staram się przypominać zawsze i każdemu. Poza tym nadal jest znakomitym strzelcem. I te dwie rzeczy się nie zmienią w najbliższej przyszłości. Trzeba go umiejętnie chować w obronie, ale to wiemy od ładnych paru lat. Już nie jako lider, nawet nie jako trzecia opcja. Na tym etapie swojej kariery, w tym wieku, w rotacji, która myśli o wygrywaniu w play-offach, to już tylko (a może aż) zawodnik, który może rozciągać obronę, a od czasu do czasu wziąć kogoś na plecy. Zdziwię się, jeśli po sezonie nie znajdzie pracy. Od 2003 roku zarobił w NBA przeszło $260 mln, więc nie wysokość kolejnej umowy będzie tym, co zadecyduje o jego kolejnej destynacji w lidze.

Otto Porter. Wymieniam jego nazwisko na tej liście nie z racji tego, że uważam, iż
będzie ogromne zainteresowanie jego usługami. Może być wręcz przeciwnie. Wspominam o nim tylko dlatego, że jego przypadek jest bardzo ciekawy i warty analizy. Latem 2017 roku, jak zastrzeżony wolny agent Washington Wizards, przyjął od Brooklyn Nets ofertę czteroletniego kontraktu wartego $106 mln. Już wtedy wiadomo było, że jest to kontrakt mocno przepłacony. Mimo to, Wizards wyrównali go. 27-latek ma opcję gracza na przyszłe rozgrywki. Opcja ta warta jest aż $28.4 mln. Pisałem wyżej, że zawodnicy nie lubią grać na rocznych, schodzących umowach. Ale też potrafią liczyć. Porter, na wolnym rynku, nie zarobi może nawet połowy tej sumy. Więc jeśli nie dostanie w zamian od Bulls, lub kogokolwiek innego, umowy na kształt jakichś $60+ milinów, płatnych w trzy lata, wejście w opcję będzie dla niego najlepszą decyzją w sferze biznesowej. Zawodników na 12 punktów, 3 zbiórki, niecałe 2 asysty i 1 przechwyt można znaleźć za dużo, dużo mniej. Porter i jego agent dobrze o tym wiedzą.

Andre Drummond. Bardzo podobny przypadek do tego powyżej. Drummond podjął swoją opcję gracza na rozgrywki 2020-21 wartą ponad $28 mln. Po zakończeniu tych rozgrywek będzie uprawniony do negocjowania z Cavs przedłużenia tej umowy, czyli de facto dodania lat gry do ostatniego roku tej umowy. Porter i Bulls mogą pójść identyczną drogą. 

Tristan Thompson. 29-letni Kanadyjczyk schodzi właśnie z pięcioletniej umowy, która wzbogaciła go o $82 mln. W tym czasie trzy razy grał w Finałach, raz sięgnął po mistrzowski tytuł. Wszyscy wiemy, co przynosi do stołu. Wiemy, że może grać w play-offach, że z nim w składzie da się wygrywać. Oczywiście cały czas mając na uwadze, że to nie on, a facet o nazwisku James rozdawał w tamtych ekipach karty. Cavs mają nadmiar bogactwa na pozycjach podkoszowych. Love, Drummond i Thompson nie mogą występować jednocześnie na parkiecie. Teraz rzecz w tym, żeby ta organizacja odpowiedziała sobie na pytanie z którym z nich się pożegnać i dostać coś wartościowego w zamian.

Bogdan Bogdanovic. Ktoś zapłaci mu tego lata. Jemu samemu chyba aż tak bardzo nie będzie zależeć na tym, czy będą to Kings, czy ktoś inny. Napisałem na początku, że nie będzie to lato gwiazd. Taki scenariusz może premiować zawodników pokroju Bogdanovica. Dlaczego? Dlatego, że rokrocznie pojawiają się drużyny z wolnymi środkami w salary. Drużyny, których GMowie nie do końca wiedzą, jaki jest kierunek ich organizacji, czego dokładnie chcą od nich właściciele. Takie ekipy lubią „sypnąć groszem” w wybranych wolnych agentów. 27-letni Serb był na celowniku ekip z mistrzowskimi aspiracjami (m.in. Lakers). Rzecz w tym, że rola w mistrzowskiej ekipie oraz dobry kontrakt, mogą nie iść w parze. Bogi przyszedł do NBA jako wielka gwiazda Euroligi. Podpisał z Kings trzyletni kontrakt warty $27 mln. Jeśli podobne, lub większe pieniądze są jego priorytetem, to zapewne (gdzieś) je dostanie. Jeśli jego sportową ambicją jest mistrzowski tytuł, to być może będzie musiał swoje oczekiwania wypośrodkować. Tak czy inaczej, jego agent będzie odbierał wiele telefonów w czasie wolnej agentury.

Goran Dragic. Po raz pierwszy od blisko dekady pełnił rolę zmiennika w tym sezonie. Ale nadal produkuje, nadal gra ważną rolę w rotacji Heat i co dla niego ważne – kończy mecze na parkiecie. W NBA zarobił już przeszło $115 mln, więc przypuszczam, że nie pieniądze, a możliwość regularnej gry i wygrywania, będą czynnikami decydującymi przy wyborze nowego klubu, lub pozostaniu w Miami. W wieku 34 lat, póki co, wykazuje wielkich oznak starzenia się. 16 punktów, 5 asyst i 3 zbiórki niejeden 24-latek brałby w ciemno.

O nowe umowy powalczą też m.in. Derrick Favors, Jae Crowder, Marcus Morris, Hassan Witeside.

W trzeciej części wezmę pod lupę największe nazwiska z Anthony Davisem na czele.


* Tekst napisałem oryginalnie dla portalu Unibet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.