Wybacz mi Chrisie Boshu

Napisanie tego tekstu chodziło mi po głowie już jakiś czas. Zawsze go odkładam na później ale ilekroć widzę Toronto Raptors temat wraca jak bumerang i nie daje spokoju mojej głowie więc muszę w końcu mieć to za sobą. Tak, zgadza się wprost nie cierpię patrzeć na grę Chrisa Bosha. Denerwuje mnie przede wszystkim ta jego dziwna maniera, grymas na twarzy, który czytam jako "jestem taki dobry a tak muszę się męczyć wśród tych mięczaków – patrzcie jak walczę…". Ostatni raz uśmiech na twarzy tego koszykarza widziałem… no właśnie nie pamiętam kiedy. Denerwuje mnie jego nadpobudliwość w strefie podkoszowej i wręcz bezczelne poszukiwanie fauli zawsze kiedy następuje kontakt z rywalem. Denerwują mnie jego dziwne pretensje do mediów, którym zarzuca małe zainteresowanie jego drużyną (wygraj coś a zainteresowanie pojawi się natychmiast). Denerwuje mnie, że w grze tego gracza bądź co bądź wybitnie utalentowanego jest przepaść głębsza niż Rów Mariański jeśli chodzi o grę w obronie i ataku. W ataku potrafi niemal wszystko łącznie z rzutem za trzy punkty co nie jest standardem dla zawodnika jego pozycji i wzrostu. Natomiast jeśli wziąć pod uwagę defensywę to Chris wypada tu fatalnie (jak na zawodnika o klasie, którą bez wątpienia reprezentuje). OK, jest obecnie szóstym zbierającym ligi ale cóż z tego skoro rywale Raptors gros swoich akcji kończą w "pomalowanym" bądź z ponowienia. Stosunkowo duża ilość zbiórek Bosha to raczej pokłosie słabej obrony Raps niż rzeczywista umiejętność do gry pod samą obręczą.
I to by było na tyle w kwestii gry, której oglądać nie lubię…
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.