1:0 dla San Antonio. Heat przegrali ze Spurs i z żarem…

San Antonio Spurs pokonali na własnym parkiecie Miami Heat 110:95 w pierwszym meczu Finałów 2014 roku. A teraz pozwól, że zdejmę garnitur.
Historią meczu otwarcia ostatniej serii tego sezonu była koszykówka dwóch najlepszych drużyn NBA, strategia dwóch trenerskich umysłów oraz zepsuta klimatyzacji a także kontuzja LeBrona Jamesa – w dowolnej kolejności w zależności do tego jakie kto nosi koszulki.

To nie był piękny mecz. Obie drużyny straciły aż 38 piłek, z czego 22 Spurs. Normalnie, nie wygrywa się meczu z Miami, nie w play-offs, aż tak nie szanując piłki ale miniona noc w hali AT&T Center do normalnych należała.

Ortodoksyjni fani Heat zrzucą porażkę swoich ulubieńców na karb trudnych warunków do gry. Nie będą mieć racji. Truizmem jest stwierdzenie, że przecież warunki do gry były identyczne dla wszystkich, że przecież Spurs nie zrobili tego celowo i przecież oni też nie są przyzwyczajeni do grania w takim upale i nie trenują na co dzień w takich warunkach.

Los/pech chciał, że najbardziej odczuł to James, którego skurcze lewej nogi mocno ograniczyły w IV kwarcie a w konsekwencji wyłączyły z gry na ostatnie 4 minuty meczu.
Gdy LBJ opuszczał parkiet w asyście kolegów, wynik brzmiał 94:92 dla Ostróg.

Podopieczni Gregga Popovicha zaliczyli następnie 16:3 run, który był częścią większego runu – 33:9. Przed nim Heat prowadzili nawet 86:79 i oprócz zapachu spoconych ciał, w powietrzu zaczął unosić się zapach niespodzianki – o ile niespodzianką można nazwać wyjazdową wygraną aktualnych mistrzów NBA.
 
LeBron zagrał w sumie 33 minuty, w czasie których zaliczył solidne 25 punktów (9/17), 6 zbiórek, 3 asysty i 3 przechwyty.
Trochę lepiej z gorącem poradzili sobie Wade (19 punktów) i Bosh (18). Nieźle z ławki wyglądał Ray Allen – 16 punktów, 3 zbiórki, 3 asysty i 5 przechwytów. 2 z tych punktów to niezły dunk w kontrze – niezły jak na prawie 39-letnie nogi. A może niezły tak ogólnie?

Obie drużyny trafiły 25 trójek, z czego 13 należało do Spurs. Przekonamy się w dalszej części serii na ile będzie to taktyka długofalowa a na ile taktyka dnia podyktowana utrudnionymi warunkami do normalnej gry. Zawodnicy kosztem atakowania obręczy częściej niż zazwyczaj decydowali się na energooszczędne rzuty.

Zacytuję samego siebie z nocy z profilu FB: "Trzeba być idiotą, żeby cieszyć się z kontuzji LeBrona. Każdy kibicuje komu chce ale też każdy (chyba) chce oglądać najlepszych przeciwko najlepszym. Trzymamy kciuki za Jamesa. Oby to był tylko skurcz, oby lider Heat był gotowy na 100% na Game 2 i resztę Finałów…"

Dla mnie to jest naturalne. Szkoda, że nie dla wszystkich.

Dygresja: Tak mi się potem przypomniało, że zawsze (a jeśli nie zawsze to w większości przypadków) gdy gra nasza reprezentacja w cokolwiek ale powiedzmy, że w nogę, w eliminacjach do dużej imprezy to polscy dziennikarze mają tendencje życzyć rywalom źle.
Pamiętam 2006 rok Finał Ligi Mistrzów – Arsenal-Barcelona. W bramce Kanonierów Niemiec – Jens Lehmann. Nie jestem ani wielkim znawcą ani wielkim fanem kopanej ale duże imprezy oglądam. Niemcy byli naszym grupowym rywalem tamtego Mundialu. Lehmann grał niezły sezon. W studio TVP mądre głowy. Konkluzja odnośnie jego dyspozycji. "No to trzymajmy kciuki by Lehman stracił formę do meczu z Polską."
No k.. mać! Ludzie. Oglądałem to z tatą i mówię "a czemu nie powiedzą – życzmy Lehmanowi życiowej formy a naszym jeszcze lepszej?"
Czemu zawsze mierniactwo, cwaniactwo, minimalizm muszą być tym do czego dążymy, z czym się porównujemy?
Czy to rzeczywiście byłaby taka satysfakcja pokonać chorych, dzieci i starców?
Koniec dygresji.

I w zasadzie także i końcówka tego tekstu. To dopiero jeden mecz. Nie bądźmy za mądrzy i nie wyciągajmy zbyt wielu wniosków. Ta seria dopiero się zaczęła.

Fakty:
– Tim Duncan zaliczył 21 punktów (9/10 z gry) do tego 10 zbiórek i 3 asyty. Było to jego 156. double-double w
play-offach. Więcej w historii postseason miał tylko
Magic Johnson (157).

– LeBron James dołączył do zaledwie dwuosobowego (do wczoraj) grona zawodników, którzy osiągnęli w play-offs progi 4000 punktów i 1000 asyst. Tymi dwoma są Kobe Bryant i Michael Jordan. LBJ osiągnął to najszybciej – o 18 meczów szybciej niż Michael i o 57 szybciej niż Kobe.

– Ray Allen wyprzedził Dereka Fishera na liście najlepszych strzelców za trzy punkty w Finałach. Ray po wczorajszym meczu, w którym trafił trzy razy zza łuku, ma teraz łącznie na koncie 49 trójek. Lidrem pozostaje Robert Horry z 56 trafieniami.

– Manu Ginobili zaliczył z ławki 16 punktów, 11 asyst i 5 zbiórek (do tego dorzucił 3 przechwyty i 1 blok). Argentyńczyk jest pierwszym rezerwowym od 1982 roku, który w Finałach zalicza mecz na poziomie 15/5/5. Wtedy dokonał tego Michael Cooper dla L.A. Lakers (w serii z 76ers). Jeśli wziąć pod uwagę 15 punktów i 10 asyst, to nikt w historii odnotowywania starerów i rezerwowych (sezon 1970-71) nie miał takiego występu w Finałach jako zamiennik. 

– W historii NBA było dwanaście powtórek Finałów z roku poprzedniego. Do tej pory żadna z nich nie potrzebowała 7 meczów do wyłonienia mistrza.

– Duncan był liderem punktowym swojej ekipy. T.D. ma 38 lat. Ostatnim tak zaawansowanym wiekiem (żeby nie użyć słowa starym) najlepszym strzelcem swojej drużyny w Finałach był Kareem Abdul-Jabbar w 1987 roku (miał wtedy 40 lat).

– Heat od dwóch lat nie przegrali dwóch z rzędu meczów play-off.

– Jeśli Duncan, Parker i Ginobili zdobędą swój czwarty wspólny tytuł, staną się jedyną trójką graczy, która to zrobiła dla drużyny innej niż Celtics i/lub Lakers.

– Spurs są pierwszą drużyną od sezonu 1988-89, która po porażce w Finale w siódmym meczu, wraca do Finałów w roku kolejnym. Wtedy zrobili to Detroit Pistons.

– Tim Duncan ma szansę zostać ledwie drugim w historii graczem, który zdobywał tytuły w trzech dekadach. Tym do tej pory jedynym jest John Salley (Pistons 1989 i1990, Bulls 1996 oraz Lakers 2000).

Injury report: Póki co mówi się, że kontuzja lewej nogi Jamesa to tylko mocny skurcz spowodowany dużą utratą płynów.

https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpf1/t1.0-9/p480x480/10377251_765470156826559_8145302733367801156_n.jpg

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.