Brandin Podziemski: „Chcę zostać All-Starem”

29 lutego w Madison Square Garden, w szatni drużyny Golden State Warriors, przed meczem z New York Knicks, miałem niezwykłą przyjemność przeprowadzić wywiad z Brandinem Podziemskim. 21-letni debiutant ma polskie korzenie. Rozmawialiśmy o tym i wielu innych tematach. Naszą rozmowę w pewnym momencie przerwał Klay Thompson.

No dobrze, Brandin, najważniejsze rzeczy na początek. Nie mogę zacząć od niczego innego. Jaka jest Twoja relacja z Polską? Bo Twoje nazwisko, Podziemski, mówi bardzo wiele.

Tak, mam rodzinę w Polsce, kilku kuzynów. Moi pradziadkowie przebyli do Stanów Zjednoczonych. Jeszcze nie byłem w Polsce, ale zdecydowanie chcę tam kiedyś pojechać.

Czy znacie język polski?

Nie. Mój dziadek trochę zna, ale mój tata i ja nie znamy.

Absolutnie nic? Ani jednego słowa?

Nic.

Jesteście w kontakcie z polskimi krewnymi?

Tak, moi kuzyni do mnie piszą. Wiem, że różnica czasu wynosi jakieś dziewięć godzin między San Francisco a Polską. Oni próbują oglądać moje mecze, ale tam jest wtedy piąta rano.

Gdzie mieszkają? W jakiej części Polski?

Nie jestem pewien. Szczerze mówiąc, nie do końca wiem. Ale z pewnością oglądają moje mecze, bo kuzyni do mnie często piszą. To całkiem fajne.

Wiele razy wspomniałeś, że chciałbyś grać dla polskiej reprezentacji narodowej.

Tak, kiedyś tak, ale nie jestem pewien kiedy. Chcę to zrobić, bo to kraj mojego pochodzenia. Reprezentować Polskę byłoby naprawdę fajne.

Czy już zacząłeś proces ubiegania się o obywatelstwo polskie?

Jeszcze nie. Teraz staram się przejść przez mój pierwszy sezon w NBA, zobaczyć, jak to wszystko wyjdzie, a potem na spokojnie ocenić sytuację i decydować dalej.

Realistycznie patrząc, kiedy możemy Cię zobaczyć w polskiej reprezentacji? W 2025 roku jest Eurobasket.

Nie jestem pewien, jak powiedziałem, najpierw muszę przejść przez debiutancki sezon, a potem zobaczyć, jak to wszystko wygląda, jaki będzie mój drugi rok, i wtedy podejmę decyzje.

Czy ktoś z Polskiego Związku Koszykówki skontaktował się z tobą lub twoim agentem w tej sprawie?

Bezpośrednio ze mną nie. Kilka osób kontaktowało się z moją rodziną. Ale nie ze mną bezpośrednio.

Rozmawiałeś o tym z Jeremyem Sochanem? O pomyśle, żeby razem grać dla polskiej reprezentacji?

Tak, rozmawialiśmy o tym podczas meczu Rising Stars. On zawsze był dla mnie dobry od czasu, gdy zostałem wybrany w drafcie. Rozmawiałem z nim w dniu draftu i kilka razy już przeciwko niemu grałem. Jest pomocny. Oczywiście, zachęca mnie do dołączenia do niego w kadrze.

Obecnie jesteś liderem ligi pod względem wymuszonych fauli w ataku. Czy możesz trochę o tym opowiedzieć?

Tak, dla mnie to jest po prostu kolejna forma bronienia obręczy. Czuję, że gdy jestem na boisku, rywale wiedzą, że jestem gotów przyjąć kontakt. Czasami więc odstrasza ich to od prób penetracji pod kosz. Po prostu staram się pomóc drużynie w wygrywaniu, a to jest jedna z moim ról.

Czy jest jakiś konkretny faul w ataku, który przyjąłeś, a którego żałujesz?

Nie, myślę, że z czasem nauczyłem się właściwych sposobów przyjmowania kontaktów, więc nie czuję ich na ciele zbyt bardzo. Kiedy dostaję takie faule od takich graczy jak Jokic czy Embiid, to nie czuję tego zbyt mocno.

Jesteś wyjątkowo dobrym zbierającym jak na swoją pozycję i swoje rozmiary. To było widoczne już w college’u i teraz przeniosło się do NBA. Co sprawia, że jesteś w tym tak dobry?

Myślę, że dużo zależy od zawodników, z którymi gram, od tego, jak dobrze potrafią rzucać. Zazwyczaj lepsi strzelcy, po ich rzutach piłka odbija się gdzieś w pobliżu kosza. Więc połączenie tego, oraz oczywiście wysiłku i chęci, żeby zebrać piłkę. Wysiłek jest kluczowy przy zbiórkach. Potem dobre zastawienie. Myślę, że jeśli połączy się wszystkie te elementy, to wiele razy piłka sama Cię znajdzie. A czasami musisz o nią powalczyć. Ja zawsze chciałem być dobrze zbierającym graczem, bo ułatwia to nam uruchomienie kontrataku.

 

„Na czas, prosto do kosza!” – nagle przerwał naszą rozmowę Klay Thompson.

„Dokładnie. Po prostu znajdź Klaya Thompsona” – odpowiedział Podziemski.

 

Polscy kibice bardzo lubią Twoją grę i Twoją postać. Czujesz to? Dociera to do ciebie w jakiejś formie? Śledzisz to?

Tak, moi kuzyni mówią mi, że wielu ludzi w Polsce lubi oglądać, jak gram. Lubią moją grę, bo jest bardzo unikalna w porównaniu do tego, do czego są przyzwyczajeni widzieć w NBA. Po prostu staram się wpływać na grę tak bardzo, jak tylko mogę.

Od DNP (Did Not Play – był zdrowy, ale nie zagrał w danym meczu) przez „śmieciowe minuty” teraz do roli startera w Warriors. Czy możesz opowiedzieć mi o tym procesie? W ciągu ostatnich trzech miesięcy twoja transformacja jest naprawdę niesamowita.

W college’u, w moim pierwszym roku w Illinois, nie grałem wiele. A jeśli już grałem, to były to raczej nieistotne minuty. Potem przeniosłem się do Santa Clara, gdzie dano mi szansę. Skorzystałem z niej. A następnie, wchodząc do NBA, wiedząc, że mam trzech graczy Hall of Fame wokół siebie wiedziałem, że na początku będzie mi trudno przebić się do rotacji. Nie oczekiwałem zbyt wiele, ale oczywiście jako zawodnik z ambicjami, który lubi rywalizację zawsze chcesz osiągnąć wiele, ale musisz też zdawać sobie sprawę, kto jest przed tobą. Dla mnie to było wejście z mentalnością „ok, czego oni nie robią tak dobrze, gdzie mogę dodać wartość”. Dla mnie były to zbiórki, wymuszanie fauli w ataku, wykonywanie prostych rzutów, robienie wszystkich tych małych rzeczy. Myślę, że to sprawiło, że dostałem się na parkiet i trafiłem do pierwszej piątki.

Jeśli już rozmawiamy o Twoich znakomitych kolegach z drużyny, takich jak Steph, Klay, Draymond, trener Kerr, oczywiście każdy z nich, to przyszły Hall of Famer. Jak to było na pierwszym treningu, widząc ich wszystkich razem?

Tak, to było niesamowite, ale również dość łatwe, ponieważ oni wszyscy kontaktowali się ze mną przed obozem treningowym i przez całe lato. Mieliśmy wiele wspólnych eventów drużynowych, więc poznałem ich osobiście, nie tylko na gruncie koszykówki, co było super fajne. Ale jeśli chodzi o bycie z nimi na boisku, to najważniejsza jest nauka. Skąd lubią rzucać, jak grają, bo przecież grali razem przez ponad dekadę. Nauka wszystkiego tego w krótkim czasie, to coś, co staram się robić. Wydaje się to łatwe, gdy jesteśmy razem na boisku.

Wygląda na to, że Steph od samego początku przyjął Cię pod swoje skrzydła. Czy możesz o tym opowiedzieć?

Tak, zrobił świetną robotę. Dzień po drafcie, po prostu do mnie zadzwonił i rozmawialiśmy przez jakieś 15-20 minut. Po prostu o tym, że jest tu dla mnie. Jeśli czegoś potrzebuję, wystarczy mu o tym powiedzieć. A potem przez całe lato zapraszał mnie na niektóre z jego obozów, treningi, po prostu abym mógł być wokół niego i widzieć, jakie ma nawyki i co robi codziennie. I myślę, że to przyniosło korzyści mojej grze. Oczywiście nikt nie rzuca do kosza tak dobrze jak on, ale po prostu możliwość wzięcia od niego tych małych rzeczy, które robi codziennie, w tym wieku. To coś, co na pewno chcę skopiować dla siebie.

Mówiąc o drobnych detalach, co konkretnie z Tobą robił Steph? Coś z Twoją pracą nóg, mechaniką rzutu, czy coś innego?

Niekoniecznie od strony rzutów, ale bardziej od strony przygotowań, co się na to składa. Bo wiesz, on ma 35 lat. Aby utrzymać swoje ciało w takiej formie, żeby pokonywać na boisku tyle mil, ile on pokonuje w trakcie meczu, to odbija się na ciele. Takie małe rzeczy jak te, które mogą mi pomóc w zachowaniu ciała w zdrowiu i pomóc mi na dłuższą metę.

Jaki był Twój „witamy w lidze” moment?

Powiedziałbym, że prawdopodobnie to było krycie Stepha podczas obozu treningowego, po prostu patrzenie, jak zdobywa punkty. Wiesz, te szalone rzuty, które wykonuje, one często wpadają. Oczywiście nikt nie jest jak on. Więc nigdy nie miałem do czynienia z graczem takiego kalibru. To zdecydowanie było coś, co otworzyło mi oczy. On i Klay, po prostu krycie ich i zrozumienie, jak trudne to naprawdę jest.

Zanim trafiłeś do NBA, pewnie miałeś swoje wyobrażenie o tej lidze. Jak ona wygląda, jak funkcjonuje. A teraz, kiedy jesteś w niej, co Cię najbardziej zaskoczyło?

Nie wiem, czy chodzi o przepisy czy coś innego, ale nie gra się tutaj zbyt wiele w obronie. Tym, którzy naprawdę są dobrzy w obronie, wiele może ujść na sucho. Ale jeśli nie jesteś znany jako obrońca, to dostajesz trochę „tanich fauli” i tego typu rzeczy. Dla mnie wchodząc do ligi, wiedziałem, że chcę, aby było wiadomo, że potrafię i chcę bronić. No i szybko zdobyłem tę reputację. Sędziowie zauważyli „ok, on potrafi bronić”. Teraz, kiedy przychodzi co do czego i sędziowie podejmują decyzje, może niektóre gwizdki idą na moją korzyść. Myślę, że w dużej mierze mi się to udaje. Nie fauluję zbyt często, czasem mi się upiecze tu i tam w niejednoznacznych sytuacjach. Draymond Green to oczywiście król w tym aspekcie. Robi wiele dobrego w obronie, a jego reputacja jest taka że jest obrońcą. To samo dotyczy Gary’ego Paytona II. Po prostu staram się brać od nich to, co może mi pomóc, i myślę, że do tej pory to precentuje.

Mówiąc o Draymondzie, wszyscy znamy jego wartość na boisku. A jaki jest poza nim?

Och, jest świetny. Jeden z najlepszych kolegów z drużyny, jakich kiedykolwiek miałem. Bez względu na sytuację, zawsze cię wspiera. Bez względu na to, czy masz rację, czy nie. Zawsze staje po stronie każdego z nas. Nie mógłbym być za to bardziej wdzięczny. Jako debiutant, może nie jestem nieśmiały czy przestraszony, ale czasem nie wiem, jak to wszystko działa w NBA. On jest w lidze już tak długo, więc to duży komfort wiedząc, że on jest zawsze po mojej stronie.

Gdzie widzisz siebie samego za powiedzmy 3-4 lata? Jakie są Twoje cele? Gdzie ustawiasz sobie poprzeczkę?

Tak, chcę być All-Starem, tak szybko, jak to możliwe. Oczywiście nie chcę przyspieszać procesu. Chcę też zwyciężać. Chciałbym mieć jeden lub dwa tytuły mistrza do trzeciego, czwartego roku. Po prostu chcę wygrywać każdy mecz, w którym gram, i myślę, że przez zwycięstwa oraz wiedząc, jak ciężko pracuję latem, mogę tam dojść.

Jakie są Twoje największe słabe strony w grze? I w których aspektach się poprawić?

Po prostu chciałbym być bardziej efektywny. Myślę, że mogę być zawodnikiem na poziomie 40-45% skuteczności zza łuku. Moje rzuty wolne teraz też są dość słabe. Myślę, że mogę poprawić skuteczność do jakichś 85% lub powyżej każdego roku. W obronie chciałbym być zdolny do krycia najlepszych obwodowych rywali, ale jednocześnie być zdolny do skutecznego grania w ataku. Jest to poziom, do którego chciałbym dojść. Na razie oczywiście moja rola w ataku nie jest tak duża, ponieważ mam wokół siebie graczy Hall of Fame, co jest w porządku, ale lubię podejmować wyzwanie w obronie, aby kryć kogokolwiek, kto zostanie mi wyznaczony.

Masz już wypracowane jakieś rutyny podczas meczów wyjazdowych?

Tak, zazwyczaj mamy opcjonalny trening rzutowy. Zawsze biorę w nim udział, wracam, mamy spotkanie drużynowe, jem, robię drzemkę, a potem idę do hali. Przygotowuję się do wyjścia na boisko, robię swoją rozgrzewkę, ćwiczę po niej, potem mam tejpowane kostki i przygotowuję się mentalnie. Potem idę oglądać Stephena i Klaya, jak rzucają, kiedy nadchodzi ich czas.

A co robisz w wolnym czasie? Gry wideo, książki?

Nie, nie zabieram ze sobą gier wideo w podróż. Staram się wychodzić z hotelu w różnych miastach i sprawdzać, co mają do zaoferowania. Jakie sklepy mają, jak wygląda dane miasto samo w sobie. Lubię to robić, bo wielu z tych miejsc nie widziałem wcześniej na żywo. Więc lubię wychodzić i sprawdzać, co mają do zaoferowania.

Jakie jest twoje ulubione miasto do tej pory?

Ulubione miasto? Milwaukee! To moje miasto rodzinne! W styczniu graliśmy tam mecz i było to naprawdę fajne przeżycie. Grałem na oczach swojej rodziny. To miasto zawsze będzie numerem jeden.

Od czasu do czasu pojawiają się nagrania Stephena, jak trafia szalone rzuty. Jaki jest najbardziej szalony moment, który widziałeś u niego, a nie został nagrany?

Nigdy nie został nagrany? Cóż, myślę, że ten, który został nagrany, to ten rzut, który trafił z tunelu. To było dwa tygodnie temu, albo tydzień temu. Próbowałem tego i nie wyszło mi to zbyt dobrze. Celność i wszystko inne. Nawet fizycznie to naprawdę trudne. On ma taką rękę do rzutów, to jest coś, nawet nie wiem, co to jest. Wydaje się, jakby to była jakaś super moc. On jakoś znajduje sposób, aby trafić piłkę do kosza.

Zanim trafiłeś do NBA, na których graczach starałeś się wzorować?

Manu Ginobili na pewno, Jalen Brunson, trochę Goran Dragic…

Wszyscy leworęczni.

Tak, leworęczni, na pewno. Ale także Luka, czyli gracze, którzy nie są najbardziej atletyczni czy wyskakani, ale za to są to gracze z super wysoką inteligencją, którzy grają dla swoich kolegów z drużyny, dążą do zwycięstwa i potrafią zdobywać punkty.

 

For English translation press HERE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.